REKLAMA

Białołęka

różne »

 

Czy znamy swoje dzieci?

  22 kwietnia 2005

W dzisiejszych czasach coraz częściej dochodzi do sytuacji, że mało wiemy o naszych własnych dzieciach. Znacznie mniej, niż ich babcie, nianie czy przedszkolanki. U jednych wynika to z konieczności, u innych z chęci podejmowania pracy. A w pracy niezależnie od motywów spędzamy większość dnia.

REKLAMA

Dobrze, jeśli nasze dzieci mogą być wtedy z babcią czy dziadkiem. Na Nowodwo-rach jednak to rzadkość. Babcie zwykle mieszkają daleko poza Warszawą. Dzieci są z nianiami lub w żłobkach i przedszkolach.

- Masowość tej sytuacji w naszych nowych osiedlach jest niepokojąca - mówi psycholog dziecięcy. - W skrajnych sytuacjach zdarza się, że dziecko prawie nie zna ojca lub matki, bo ci wracają do domu, gdy ono już śpi, a wychodzą, gdy jeszcze śpi. W takich sytuacjach rodzice powinni poważnie się zastanowić, co jest ich priorytetem w życiu, nawet jeśli sytuacja finansowa jest trudna.

Gdy później przychodzą bardzo poważne problemy wychowawcze, wszelka pomoc fachowców może być mało skuteczna. Nikt i nic nie zastąpi dzieciom rodziców.

- Urodziłam trzy miesiące temu. Muszę wracać do pracy, bo "wypadnę z obiegu" - mówi 28-latka z Tarchomina. Takie opinie młodych matek nie są zresztą rzadkością. Wręcz przeciwnie.

- Wybierają wariant dobrze płatnej pracy, z której stać na opłacenie niani lub żłobka - mówi psycholog. - Spora grupa robi to zwyczajnie dla własnej wygody. To bardzo niepokojące zjawisko. Potem tacy rodzice stają bezradnie w sklepie z zabawkami, bo nie wiedzą, czym ich dziecko się bawi i żeby kupić prezent na urodziny czy dzień dziecka radzą się opiekunek lub wręcz je wysyłają do sklepu. Taki jest początek zanikania więzi rodzinnych, co w przyszłości może skutkować fatalnie. Dlatego warto sobie zawczasu odpowiedzieć na pytanie, czy znamy swoje dziecko.

- Na pierwszy rzut oka widać, którym dzieciom rodzice czytali od małego, a którzy to zbagatelizowali - mówi doświadczona przedszkolanka. - Smutne jest to, że ta druga grupa jest z roku na rok coraz większa. Niestety na razie nie widać efektów akcji "Cała Polska czyta dzieciom", ale może jest jeszcze za wcześnie. Kiedyś byłam świadkiem w sklepie z zabawkami, jak ekspedientka proponowała książeczkę z wierszykami, a matka odpowiedziała, że dziecko nie lubi dostawać książek. Nie lubi, bo nikt mu od małego nie czytał. Dzieci, którym się czyta, potem same biorą książeczki do ręki. Czytają po swojemu, nieraz trzymając książkę do góry nogami, najczęściej znają wierszyki na pamięć i doskonale wiedzą, w którym momencie należy przerzucić stronę. Wygląda to prześmiesznie, ale to tym dzieciom rodzice poświęcili znacznie więcej czasu.

Fachowcy od lat zastanawiają się, jak więcej uwagi rodziców skierować na dzieci. Radni wymyślili becikowe, ale to raczej komiczne rozwiązanie. W sprzeczności z koniecznością społeczną jest np. system dofinansowywania dzieci w żłobkach. Samorząd może dofinansować miejsca dla dzieci z najbiedniejszych rodzin w lokalnym żłobku, ale np. tych samych pieniędzy nie może dać do ręki matce dziecka, żeby została z niemowlęciem w domu. Ustawodawca zatem daje pieniądze na rozwiązanie społecznie bardziej szkodliwe.

bw

 

REKLAMA

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Kup bilet

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe