Czego Stare Bielany mieć nie będą?
8 lipca 2015
Pierwsza edycja budżetu partycypacyjnego była katastrofą dla zabytkowej części Bielan. Tym razem jest lepiej, ale zwycięskie projekty to drobnostki. Do trzech razy sztuka?
Ubiegłoroczne, pierwsze w historii Warszawy głosowanie nad budżetem partycypacyjnym, wypadło na Bielanach beznadziejnie. Dzielnica zajęła ostatnie miejsce pod względem frekwencji a brak podziału na rejony poskutkował tym, że stosunkowo mało zaludniona, ale wymagająca rewitalizacji zabytkowa część Bielan została przegłosowana przez większe osiedla i w rezultacie nie zyskała nic. W tym roku sytuacja miała się nie powtórzyć.
Mobilizacja na Bielanach była największa spośród wszystkich dzielnic. Uznawany za starego i nie do końca kojarzącego zasady gry zawodnik wystartował z miejsca osiemnastego, ale zajął szóste (!) z frekwencją wynoszącą 10,9%. To wynik dobrze rokujący na przyszłość. Podział dzielnicy na pięć w miarę równych części był dobrym pomysłem, ale granice rejonów zostały wyznaczone tak, że... Stare Bielany znowu nie miały szans. Znalazły się dokładnie na granicy obszarów I, IV i V, mieszkańcy kamienic musieli więc przegłosować sąsiadów z blokowisk - odpowiednio - Wawrzyszewa, Wrzeciona i Rudy. W rezultacie jedyne, co Stare Bielany zyskały dzięki głosowaniu, to cztery ławki po wschodniej stronie al. Reymonta, wzdłuż nowego asfaltowego chodnika z dopuszczonym ruchem rowerów. Wszystkie pozostałe projekty dotyczące reprezentacyjnej części dzielnicy przepadły z kretesem.
Po dwóch edycjach budżetu partycypacyjnego można już zauważyć, że najbardziej sprawiedliwym systemem rozdzielania pieniędzy wewnątrz dzielnicy jest system wawerski: podział według obszarów MSI i przyznanie każdemu sumy adekwatnej do liczby ludności oraz stworzenie oddzielnego budżetu ogólnodzielnicowego. Do trzech razy sztuka?
Dominik Gadomski