Co zrobić z centrum Jelonek? "Wygląda jak Kinszasa"
19 kwietnia 2017
Najbardziej ruchliwe skrzyżowanie zachodniej Warszawy to miejsce z ogromnym potencjałem. Dziś służy wyłącznie jako centrum handlu.
- Gdyby nie brak liści na drzewach, można by pomyśleć, że fotografie przedstawiają ulicę w Kinszasie... - taki komentarz przeczytaliśmy, gdy okolica Hali Wola została wskazana przez Stowarzyszenie Architektów Polskich do rewitalizacji "w dalszej kolejności" w ramach programu Centra Lokalne.
Porównanie do stolicy Konga to może za dużo, ale będąc na rogu Powstańców Śląskich i Człuchowskiej rzeczywiście trudno stwierdzić, że jest się w szybko rozwijającej się, europejskiej metropolii. W drodze na zakupy wysiadamy na zdecydowanie za wąskim przystanku tramwajowym, przechodzimy na "krótkim zielonym" i dostajemy się w gąszcz chaotycznie ustawionych, blaszanych budek. Ze względu na ceny i asortyment to dobre miejsce, by zrobić zakupy, ale nic więcej.
- Potencjałem miejsca jest przede wszystkim obecny tu ruch - pisze SARP w studium dotyczącym warszawskich centrów lokalnych. - Codziennie przez halę i targowisko "przepływają" tysiące mieszkańców zmierzających do pracy czy szkoły. Planowana linia metra może ten ruch jeszcze wzmóc, bo stacje są na tyle daleko, że trzeba do nich podjechać autobusem lub tramwajem, właśnie spod hali - dodaje, poniekąd krytykując przesunięcie linii metra pod Górczewską i Lazurową.
SARP zarekomendował zorganizowanie okolicy hali - targowiska, przychodni, przystanków i parkingów - w wyróżniającą się, spójną całość. Warto poprawić także stan chodników i jakość zieleni oraz otworzyć miejsca zachęcające do spędzania wolnego czasu, takie jak kawiarnia. Urbaniści proponują także inną organizację targowiska, które dziś jest odwrócone tyłem do Człuchowskiej.
- Najgorsze jest to, że większość mieszkańców Jelonek uważa, że jakiekolwiek zmiany są tu niepotrzebne - pisze nasz czytelnik.
Czyżby?
(dg)