Chudoby tonie w śmieciach
16 maja 2003
Białołęczanie wraz z nastaniem wiosny i rozpoczęciem spacerów zwracają coraz większą uwagę na czystość terenów dzielnicy. Mimo wysiłków podejmowanych przez wydział rolnictwa, ochrony środowiska i leśnictwa cały czas nie brakuje dzikich wysypisk śmieci oraz zaśmieconych poboczy ulic.
Sprawa zwykłego niechlujstwa i braku codziennej dbałości o własne otoczenie, to tylko jeden problem. Tutaj po prostu każdy musi kontrolować sam siebie i zacząć w ten sposób dbać o własną okolicę. Dzielnica tego za nikogo nie zrobi, choćby miała najlepsze chęci. Postawa roszczeniowa niektórych mieszkańców jest w tym względzie niesłuszna. Chyba, żeby wyrazili zgodę np. na wprowadzenie jakichś dodatkowych lokalnych podatków przeznaczonych na porządki.
Podstawowe zadanie dla WROSiL to likwidacja dzikich wysypisk śmieci. Jest co robić, szczególnie na terenach zielonych. Wystarczy wybrać się na ulicę Stanisława Chudoby biegnącą równolegle do wschodnich granic Białołęki - od Trasy Toruńskiej na północ. Na wysokości kanału Markowskiego poza przyjemnymi widokami pól i lasów w oddali, mamy także charakterystyczne niebieskie worki wypełnione śmieciami, które dziesiątkami zalegają obie strony gruntowej drogi. Sprawia to wrażenie, jakby ktoś upatrzył sobie to miejsce na własny śmietnik. Jeszcze kilka lat temu śmieci tego rodzaju można było spotkać w lesie przy ul. Suchocińskiej (na wchód od. ul. Chudoby). Zalegały tam pojedyncze pralki i tapczany. Teraz ci, którzy pozbywają się nielegalnie śmieci stali się jeszcze bardziej bezczelni. Polecamy służbom dzielnicy oraz funkcjonariuszom straży miejskiej większą kontrolę poboczy dróg na terenach zielonych.
Gustaw Czarka