REKLAMA

Białołęka

Niezwykłe osiedle na granicy Białołęki i Targówka

 

Chłopaki z Aleksandrówka we wspomnieniach

  8 lipca 2015

alt='Chłopaki z Aleksandrówka we wspomnieniach'
Dawna ulica Bałtycka

Plany miasta określają to osiedle jako Annopol, zaś na tablicach Miejskiego Systemu Informacji figuruje nazwa Żerań. Obie oczywiście są błędne, bo kolonia domów i kamieniczek przy Weneckiej i Pisankowej to po prostu Aleksandrówek - dziś nieco senne osiedle, a dawniej pełna życia osada między robotniczym Bródnem a opisywanym przez nas niedawno osiedlem dla bezdomnych na Annopolu.

REKLAMA

Kiedy pierwszy raz powiedziałem grupie starszych mieszkańców, że to jest Annopol, byli oburzeni. - To nie jest żaden Annopol, tylko Aleksandrówek. Tak było, jest i będzie - poprawił mnie Lechosław Zakrzewski, nieżyjący już były prezes Koła Miłośników Bródna. - Annopol był dalej i składał się z baraków dla bezdomnych i eksmitowanych. Żeby do niego dojść, trzeba było faktycznie przejść przez naszą osadę albo pójść ulicą Marywilską. Jednak my wychowaliśmy się na Aleksandrówku - tłumaczył.

Sklep na Nowotoruńskiej 5

Lechosław Zakrzewski wraz z rodzicami i dwiema starszymi siostrami, Krystyną i Jadwigą, na Aleksandrówku zamieszkał na krótko przed Bożym Narodzeniem 1938 roku. "Zamieszkaliśmy w czynszowym, drewnianym domu państwa Furgał przy ulicy Nowotoruńskiej 5. Ojciec mój Bolesław pracował w Warsztatach Kolejowych I klasy Warszawa-Praga, początkowo w tapicerni, następnie w wydziale gospodarczym i kolejowej straży pożarnej". Ojciec pana Zakrzewskiego wziął niewielką pożyczkę i odkupił od rodziny Bociańskich sklep w budynku, w którym mieszkał z rodziną. Sklepem zajmowała się mama oraz siostry pana Lechosława. Po wybuchu wojny sklep został rozszabrowany i ostatecznie zlikwidowany jeszcze jesienią 1939 roku.

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Na Weneckiej i Gdyńskiej

Aleksandrówek miał kilka ulic - Wenecką i Gdyńską (dziś Pisankowa), które nie zmieniły się bardzo do dziś, choć na Weneckiej nowoczesności dodaje niedawno wylany asfalt. Od strony południowej biegła ulica Nowotoruńska, czyli przedłużenie Toruńskiej. Wiodła przez pola i ugory aż do szosy radzymińskiej i dziś gdzieś drzemie pod asfaltem ekspresówki. Od Nowotoruńskiej odchodziła także ulica Kondratowicza, która dziś jest główną arterią Bródna. Wenecka i Gdyńska prowadziły od Nowotoruńskiej do Bałtyckiej, która dziś jest wewnętrzną drogą na terenie rodzinnych ogródków działkowych.

"Mieszkańcami kolonii byli przeważnie kolejarze: kierownicy pociągów, maszyniści i pomocnicy oraz inni zatrudnieni w pobliskich Warsztatach Kolejowych I klasy Warszawa-Praga, Parowozowni i Depo. Dziś Aleksandrówek jest osiedlem kontrastów, gdzie obok pięknych willi stoją rozpadające się chałupki. Na szczęście zniknęła tzw. trupiarnia na rogu Pisankowej i Marii Magdaleny, gdzie przed wojną przechowywane były zwłoki zmarłych mieszkańców sąsiedniego Annopola. Część miała posady w elektrowni, tramwajach, bankach itp. Dużo mieszkańców posiadających własne domki nosiła nazwiska niemieckie jak: Schmidt, Hinze, Ruszke, Tefs. W czasie okupacji stali się oni volksdeutschami, zaopatrywali się w specjalnych sklepach Meinla dla Niemców w Warszawie i żyło im się znacznie lepiej niż Polakom. Sukcesywnie opuszczali swoje domostwa, przesiedlając się w Poznańskie, a stamtąd dalej, do Niemiec" - wspominał Lechosław Zakrzewski. Na przykład w domu Karpińskich u zbiegu Nowotoruńskiej i Gdyńskiej mieszkał rówieśnik pana Zakrzewskiego - niejaki Kuhn. "Często widywaliśmy go paradującego w mundurze Hitlerjugend, ze swastyką. Nie był w tym odosobniony. Większość młodzieży płci obojga z niemieckich rodzin obnosiła się tak samo" - wspominał. Z kolei Tefs był niemieckim komunistą. W jego domu tuż po ucieczce Niemców mieszkańcy znaleźli książki Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina.

REKLAMA

Dziesięciu z Pawiaka

Niemiecka okupacja odcisnęła piętno na mieszkańcach kolonii. Jednym z najczarniejszych dni był 16 października 1942 roku, gdy Niemcy wykonali wyroki śmierci na pięćdziesięciu więźniach Pawiaka. Była to zemsta hitlerowców za "Wieniec", akcję wysadzania torów warszawskiego węzła kolejowego, którą przeprowadziła Armia Krajowa. Niemcy w pięciu miejscach - przy Mszczonowskiej, przy wagonowni Szczęśliwice, w Markach, w Rembertowie oraz u zbiegu ulic Toruńskiej i Piotra Wysockiego - ustawili zrobione ze słupów telegraficznych szubienice. "Idąc rano do szkoły z daleka spostrzegłem na placu, tuż obok budynku Straży Pożarnej, wiszące i kołyszące się postacie. Początkowo myślałem, że to jakieś ćwiczenia strażaków. Gdy się zbliżyłem, zobaczyłem coś makabrycznego, pierwszy raz w moim życiu. Na szubienicach zostali powieszeni w nocy z 15 na 16 października mężczyźni, z powiązanymi z tyłu rękami. Datę tego mordu zapamiętam na zawsze. 16 października był również dniem imienin mojej młodszej siostry Jadwigi. Wracając ze szkoły widziałem, jak przejeżdżający samochodami niektórzy żołnierze niemieccy w towarzystwie kobiet odwracali głowy na widok powieszonych" - wspominał pan Zakrzewski.

REKLAMA

Uratowana Żydówka

Na Aleksandrówku poza Polakami i Niemcami żyła także mniejszość żydowska. Przy ulicy Bałtyckiej mieszkali Sonenbergowie. "Gdy w czasie okupacji wywożono żydowskie dzieci do Oświęcimia, mieszkańcy wychodzili z żywnością do wagonów, w których były przewożone. Podczas jednego z takich przejazdów pani Kowińskiej (również z ulicy Bałtyckiej - PB) udało się zabrać małą Żydówkę. Większość mieszkańców Aleksandrówka wiedziała o tym fakcie, jednak nikt nie doniósł władzom niemieckim. Dziewczynka uczęszczała do polskiej szkoły i wyrosła na urodziwą panienkę o kruczoczarnych włosach. Ocaliła życie dzięki odważnej i bohaterskiej postawie pani Kowińskiej. Wiadomo, co jej za to groziło. Nieznane mi są dalsze losy tej dziewczynki i pani Kowińskiej, gdyż po tych domach już nie ma śladu, ale na zawsze pozostały w pamięci" - pisze pan Zakrzewski.

Chłopcy z milicji

Po zakończeniu wojny chłopcy z Aleksandrówka zajęli opuszczony dom Tefsa przy Weneckiej i założyli tam Związek Walki Młodych. "Współpracowaliśmy z XVIII Komisariatem Milicji Obywatelskiej na Pelcowiźnie, od którego otrzymaliśmy karabiny i opaski biało-czerwone na rękawy. Naszym zadaniem była ochrona ładu i porządku, zapobieganie kradzieżom, głównie przez żołnierzy sowieckich, którym uniemożliwiliśmy kradzież napowietrznej linii oświetleniowej z przewodów miedzianych na ul. Gdyńskiej. Wyzywano nas od komunistów, chociaż wówczas niewiele wiedzieliśmy o charakterze organizacji" - wspominał Lechosław Zakrzewski. Dziś Aleksandrówek jest osiedlem kontrastów, gdzie obok pięknych willi stoją rozpadające się chałupki. Na szczęście zniknęła tzw. trupiarnia na rogu Pisankowej i Marii Magdaleny, gdzie przed wojną przechowywane były zwłoki zmarłych mieszkańców sąsiedniego Annopola. Nie ma już bruku na Weneckiej ani domów przy Nowotoruńskiej. Plany miasta wyrugowały nazwę "Aleksandrówek", jednak pozostał on w pamięci mieszkańców i na starych tabliczkach adresowych.

Przemysław Burkiewicz

 

REKLAMA

Komentarze (1)

# Hermann Flick

13.09.2016 08:47

...a solidna kamienica, to tzw. dom pod Perełką. Nie wiem czemu się tak nazywał. Mieszkańcy spod Perełki, tak się wówczas mówiło na lokatorów z tego budynku.
więcej na forum

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024