Pracownicy stacji obsługi samochodów na Staniewickiej przeżyli szok, kiedy okazało się, że w podejrzanej paczce zamontowanej na podwoziu mercedesa jest bomba.
REKLAMA
To miał być standardowy przegląd auta. Właścicielem samochodu jest taksówkarz. Kiedy wjechał na kanał, mechanicy zauważyli podejrzaną paczkę przyczepioną do podwozia. Właściciel samochodu wezwał policję. Pirotechnicy stwierdzili, że paczka ma zapalnik radiowy. Przy pomocy działka wodnego oderwano ładunek od auta i zabezpieczono go.
Na szczęście nie doszło do tragedii. Nie wiadomo, czy była to próba zamachu na taksówkarza, czy też na któregoś z jego klientów. Sprawą zajmuje się wydział terroru kryminalnego komendy stołecznej.