Bielańskie Amazonki: kto lepiej zrozumie chorego niż inny chory?
19 września 2013
Są uśmiechnięte i pełne energii. Otwarte i zawsze chętne do rozmowy. Aż trudno uwierzyć, że mają za sobą tak dramatyczne przeżycia. Mowa o bielańskich Amazonkach - stowarzyszeniu, które działa już od 2007 roku.
Obecnie Stowarzyszenie zrzesza około 50 osób. Czym się zajmują? Biorą udział w zajęciach gimnastyki relaksującej, pływania, jogi, nordic walking, tańca, korzystają z masaży limfatycznych, chodzą do kina i teatru, wyjeżdżają na turnusy rehabilitacyjne. Współpracują także z innymi organizacjami Amazonek w całej Polsce (jest ich już prawie 200), wspierają ogólnopolskie akcje.
Co ważne, Amazonki dyżurują także przy telefonie zaufania, twierdząc, że nikt nie zrozumie chorej lepiej niż osoba, którą spotkało to samo. Bielańskie Amazonki to nie tylko organizacja, to przede wszystkim wspólnota.
Najgorsza jest samotność i lęk
- Najgorszy jest moment, kiedy kobieta dowiaduje się, że jest chora. Jest wtedy zupełnie sama i kompletnie nie wie, co robić - opowiada Beata Puczyna, jedna z Amazonek. - Wtedy wystarczy, że zadzwoni do nas, my pokierujemy, wszystko wytłumaczymy.
- Nie trzeba się bać. Trzeba nauczyć się wyjść do ludzi, powiedzieć, że ich potrzebujemy, pozwolić sobie pomóc - tak Beata Puczyna wspomina słowa pani psychoonkolog. Psycholog radzi w takiej chwili szukać kontaktu, rozmawiać z bliskimi, mówić o tym, co jest trudne. Szukać pomocy.
- To nie jest takie proste - stwierdza jedna z Amazonek. - Ja całe życie troszczyłam się o innych, pomagałam, poświęcałam czas prywatny. A teraz nie mam wsparcia, ludzie mnie unikają, bo jestem chora...
Bliscy często boją się tak samo jak chorzy - tłumaczą psychologowie. Bliscy często nie wiedzą, jak się zachować, unikają tematu. Jeśli rodzina i przyjaciele zawiodą, wsparcie dadzą Amazonki. Po to właśnie są. - Nie wiedzą, jak się zachować, unikają tematu. Jeśli rodzina i przyjaciele zawiodą, wsparcie dadzą Amazonki. Po to właśnie są.
Bez stygmatyzacji
Psychologowie radzą pacjentom, by mówili: "choruję na raka" a nie: "mam raka". Chodzi o to, by opowiadać bez stygmatyzacji, a zarazem z naciskiem na fakt, że przy dzisiejszym stanie medycyny tę chorobę można leczyć.
Przyczyny raka są bardzo złożone. Na pewno nie można bagatelizować wśród nich roli stresu, pracy po kilkanaście godzin na dobę, braku czasu na relaks i życie prywatne. Temu można zaradzić. Jednak choroba spotyka też ludzi dbających o siebie i szczęśliwych. Nie można obwiniać chorego, że akurat jego to spotkało.
- Nasza kultura kreuje świat ludzi silnych. W sytuacji choroby człowiek przestaje być silny, a choroba bardzo zmienia postrzeganie świata. Zmieniają się priorytety. Trzeba zdrowo myśleć o sobie i właściwie oceniać swoje siły, mieć świadomość kruchości i wartości życia - stwierdza Beata Puczyna.
Zainteresowanych zachęcamy do kontaktu: ul. Kasprowicza 16, tel. 22 833-20-62.
kz