REKLAMA

Białołęka

różne »

 

Białołęckość, czyli... nie tylko o butach

  24 lutego 2006

Ostatnio forum białołęckie "Echa" zdominowały dyskusje "przyjezdnych" z "tutejszymi". Ci pierwsi zdaniem dyskutantów mają rzekomo zaniżać standardy cywilizacyjne obowiązujące w syrenim grodzie - poprzez np. wystawianie swoich butów na korytarz w bloku. Ci drudzy, zdaniem adwersarzy, to z kolei życiowi nieudacznicy, których konfrontacja z kreatywnymi i kompetentnymi przyjezdnymi kończy się ich klęską na rynku pracy.

REKLAMA


Autor jest historykiem, sekretarzem rady osiedla Białołęka Dworska.
 
Powyższe dyskusje analizowane z dystansu w rze-czywistości niewiele mówią o "tutejszych" (celowo nie używam pojęcia warszawiacy, o czym poniżej) i "przyjezdnych", wiele zaś o panujących nastrojach. Wbrew opiniom podkreślającym dynamiczny rozwój Białołęki, mam wrażenie, że społeczności białołęckiej ostatnimi laty żyje się raczej gorzej niż lepiej (fakt, że na samopoczucie ma też wpływ przedłużająca się zima, zwłaszcza połączona z długimi dojazdami do pracy, żłobków czy przedszkoli). Dobrego nastroju nie tworzy ani stłoczenie w małych mieszkaniach bez żadnej sensownej alternatywy w okolicy (ile razy można jeść pizzę), ani gra w czasach globalizacji w rosyjską ruletkę - zamarzną przydomowa studnia i szambo czy nie. Na "pociechę" pozostaje wszystkim społecznościom Białołęki wspólne zmaganie się z korkami na Modlińskiej. Zwłaszcza wtedy rośnie frustracja i tendencja, by bliźnich postrzegać niechętnie, by nie rzec wrogo. Kogo powyższa interpretacja tematów z forum nie przekonała - proszę by przypomniał sobie "klimaty" z kolejki do "mięsnego" w latach 80-tych - zwłaszcza jak trakto-wano wtedy tzw. osoby uprzywilejowane: np. matki z dziećmi.

Drugą kwestią, jaką zauważam w tej dyskusji, to błędne określanie tożsamości miejsca, w którym się mieszka. Istota Białołęckości (tej założycielskiej matrycy dla tego terenu) od momentu powstania korzeni dzisiejszej Białołęki nie polegała na tym, by ślepo gonić Warszawę, raczej by stanowić dla niej alternatywę. Przecież przed 70-80 laty dzisiejszą Białołękę tworzyli ludzie, którzy uciekli przed życiem w wielkim mieście. Woleli, często gospodarczym sposobem, budować swoje domki niż gnieździć się w podwórkach-studniach (tak powstała Białołęka Dworska, czy w dużej mierze Choszczówka). Wtedy powstały generalne zasady życia tutaj, które można określić zbiorczo właśnie jako Białołęckość. Po pierwsze skoro celem osiedlenia się tutaj była potrzeba zieleni, to postanowiono ją nie tylko chronić, lecz i tworzyć (w latach 30-tych przeprowadzono na szeroką skalę wielkie nasadzenia drzew). Po drugie kładziono wielki nacisk na oświatę i edukację młodzieży, by mimo braku infrastruktury szkolnej stworzyć im dobry start w dorosłość... na warszawskim rynku pracy. Stąd wielkie znaczenie Polskiej Macierzy Szkolnej, społecznych bibliotek, fundowanych stypendiów, świetlic etc. Znamienne, że sporo przedwojennych społeczników kontynuowało swoją działalność także po wojnie, mimo że realia PRL nie zawsze były im przyjazne. Po trzecie wreszcie zdawano sobie sprawę z wagi dobrego dojazdu do centrum, gdzie zarabiało się na życie i kontynuowało edukację. Dlatego oprócz kolei szerokotorowej i wąskotorówki, od lat 20-tych zaczęła się rozwijać prywatna komunikacja autobusowa.

Przekładając to na dzisiejsze realia, można przyjąć, że będzie nam tu lepiej (i ze sobą), jeśli powstanie most Północny, lepiej wykorzysta się istniejącą kolej (dlatego przebudowa skrzyżowania w Płudach to nie tylko problem kilku osiedli). Ponadto za kolejnymi osiedlami mieszkaniowymi powinny iść parki, zieleńce etc. Niezbędne jest też uznanie za priorytetowe budowy nowych żłobków i przedszkoli (nawet kosztem innych inwestycji). Do tradycji białołęckiej należy też samo-organizacja obywatelska - może więc warto przestać traktować Białołękę jako tylko sypialnię i roztrząsać miejsce swego pochodzenia, zacząć tworzyć nową społeczną jakość. Fenomenem Białołęki jest to, że inicjatywy społeczne jeśli powstaną - rozwijają się bujnie jak np. ruch "avetkowy" (bo przecież już nie tylko chór) czy inicjatywy choszczówkowskie. Nawet siermiężny w formie "Biuletyn Białołecki" miał rezonans społeczny, a promocja pierwszej wersji "Historii Białołęki" przyciągnęła tyle osób, co hit wydawniczy. A więc można. A co do stołecznych i wielkomiejskich aspiracji - można, ale po co?

Krzysztof Madej

 

REKLAMA

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Zapraszamy na zakupy

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe