Białołęcka Izba Gospodarcza
24 listopada 2001
Komitet założycielski Białołęckiej Izby Gospodarczej uprzejmie zaprasza wszystkie podmioty gospodarcze działające na terenie gminy Warszawa-Białołęka i na terenie gmin sąsiednich do udziału w walnym zgromadzeniu założycielskim, które powoła Białołęcką Izbę Gospodarczą.
***
"Echo" rozmawia ze Stefanem Bielińskim, członkiem zarządu gminy, właścicielem stacji obsługi samochodów i salonu sprzedaży Fiat Bieliński, jednym z inicjatorów powołania Białołęckiej Izby Gospodarczej.
Z inicjatywy burmistrza Jerzego Smoczyńskiego powstaje Białołęcka Izba Gospodarcza. Dlaczego akurat ta izba ma pana zdaniem szansę powodzenia, skoro wiele innych ma znaczenie marginalne?
- Przede wszystkim fakt, że izba powstaje pod patronatem gminy daje możliwość owocnej współpracy samorządu terytorialnego z samorządem gospodarczym. Dla gminy najważniejszym celem jest skuteczne zwalczanie gwałtownie rosnącego bezrobocia. Dzięki systematycznym kontaktom i posiadaniu aktualnej informacji o potrzebach przedsiębiorców, można to robić lepiej i szybciej. Przedsiębiorcy natomias toczekują przede wszystkim przepływu informacji między sobą. Izba daje im choćby możliwość poznania się.
Sądzi pan, że białołęccy biznesmeni się nie znają?
- Kompletnie się nie znają. Jeden o drugim nic nie wie. To doskonale widać było na pierwszym spotkaniu, kiedy ktoś łapał się za głowę, że sprowadza jakieś komponenty z daleka, a ma pod ręką ich wytwórcę.
Zainteresowanie izbą przerosło oczekiwania inicjatorów. To chyba jednak przede wszystkim wynik recesji i coraz gorszej sytuacji firm?
- Tak. Wszyscy przyszli szukać rozwiązań dla siebie, bo jest źle. Gdyby było dobrze, to z pewnością nie byłoby takiego zainteresowania.
W wyniku pierwszego spotkania zarząd gminy obniżył m.in. stawki podatku od środków transportu.
- Tak. Przedsiębiorcy zadali burmistrzowi pytanie, dlaczego gmina w tak trudnej sytuacji gospodarki stosuje maksymalne stawki, skoro może je zmniejszyć. Burmistrz na te wnioski zareagował bardzo pozytywnie, a to jest znacząca pomoc dla wielu firm, nie tylko transportowych. Większość działających u nas hurtowni czy składów budowlanych ma własne samochody dostawcze.
Czy zatem Białołęka tworzy nowy klimat dla rozwoju lokalnej gospodarki?
- Przede wszystkim Jerzy Smoczyński to były przedsiębiorca, a to już wiele znaczy. Zarząd gminy dbając o rozwój na swoim terenie, zdaje sobie sprawę z potrzeby stałej komunikacji między przedsiębiorcami a władzami gminy. Tylko dzięki stałej informacji o potrzebach firm uda się skutecznie zwalczać bezrobocie. Na przykład jeśli będzie wiadomo, że ktoś potrzebuje krawców, to gmina może ich wyszkolić w ramach pieniędzy przeznaczonych na zwalczanie bezrobocia. Dlatego izba "wpisuje się" w gminny program pod nazwą inkubator przedsiębiorczości (napiszemy o tym w najbliższym wydaniu - przyp. red.)
Jednym z pomysłów inicjatorów izby jest system wzajemnego rabatowania.
- Tak. Każdy u każdego dostanie rabat. To jest podstawowa metoda wzajemnego napędzania sobie koniunktury. Chodzi o to, żeby białołęccy przedsiębiorcy wzajemnie u siebie zamawiali usługi, i nie wydawali pieniędzy, w miarę możliwości, poza gminą.
Izba da także firmom możliwość nawiązania kontaktów międzynarodowych w ramach tych kontaktów, które posiada samorząd terytorialny w Niemczech, we Francji czy na Węgrzech.
- Tak, ale o tym wolałbym porozmawiać już po założycielskim walnym zebraniu i po wybraniu władz izby.
Rozmawiał Krzysztof Katner