Awantura w Międzylesiu. Pracownik SOR-u w kajdankach
1 grudnia 2020
Dyrekcja szpitala zawiesza pracownika, policja unika odpowiedzi na pytania mediów. Co wydarzyło się w szpitalu w Międzylesiu?
O nerwowej sytuacji z udziałem pracownika SOR-u i policjantów w Międzyleskim Szpitalu Specjalistycznym jako pierwszy napisał portal natemat.pl. 42-letni rejestrator skontaktował się z redakcją, by opisać zakończone wizytą na komisariacie przy Mrówczej zajście, do którego doszło w niedzielę 29 listopada.
Awantura w Międzylesiu
Wszystko zaczęło się, gdy para funkcjonariuszy przyjechała do szpitala przy Bursztynowej, by porozmawiać z hospitalizowaną ofiarą wypadku drogowego. W trakcie oczekiwania na zgodę lekarza policjant miał - według relacji rejestratora - zarzucić pracownikowi SOR-u opieszałość i... niewłaściwy stosunek do policji.
- Zdenerwowałem się - przyznaje mężczyzna w rozmowie z "Na Temat". - Odpowiedziałem, że SOR to nie jest Strajk Kobiet, by rozdawali mandaty na prawo i lewo. Wymsknęło mi się kilka mocniejszych słów na temat tego, jak działa policja.
Zakuli go w kajdanki
Kilkanaście minut później mężczyźni spotkali się ponownie. Tym razem policjant miał zażądać okazania dowodu osobistego, ale nie podał z jakiego powodu i nie wylegitymował się. Jak mówi rejestrator, dowód osobisty miał w samochodzie, o czym informował policjanta, prosząc jednocześnie, by ten jako pierwszy wylegitymował się. W jego obronie stanęli pacjenci, którzy zarzucili funkcjonariuszowi łamanie prawa. To nie pomogło. - Zabrał mnie jak stałem - relacjonuje pracownik SOR-u. - Bez żadnego ostrzeżenia policjant zakuł mnie w kajdanki, które wziął od policjantki. Zaprowadził mnie do nieoznakowanego samochodu.
Kara za... wulgaryzmy?
W komisariacie przy Mrówczej pracownik szpitala został uznany za osobę, co do której "istnieje uzasadniona podstawa do sporządzenia przeciwko niej wniosku o ukaranie". W uzasadnieniu policjant napisał, że mężczyzna nie chciał się wylegitymować i... używał wulgaryzmów. Jak mówi rejestrator, do pracy wrócił bez kurtki i telefonu, ponad 2-kilometrową drogę pokonując pieszo.
- Sprawa nie jest oczywista i ma skomplikowany charakter - lakonicznie wyjaśnia dyrektor szpitala dr Jarosław Rosłon.
42-letni pracownik został zawieszony w obowiązkach. Dlaczego został zakuty w kajdanki? Wawerska policja nie odpowiedziała redakcji "Na Temat" na to pytanie. Czy prawdą jest, że interweniujący w szpitalu policjant nie przedstawił się obywatelowi? Tego również nie wiemy. Nadkomisarz Joanna Węgrzyniak ograniczyła się do poinformowania, że "mężczyzna, który używał słów wulgarnych, odmówił podania danych osobowych i okazania dokumentu tożsamości został doprowadzony do najbliższej jednostki" i "tam zostały wykonane z mężczyzną niezbędne czynności".
(dg)