Autobusy czy tramwaje? Kolejne trudne konsultacje społeczne
23 marca 2015
Konsultacje w sprawie zmian w komunikacji miejskiej przebiegały w atmosferze nerwów i wzajemnego braku zrozumienia. Znowu.
Po co nam konsultacje społeczne?
Konsultowanie z pasażerami zmian w komunikacji miejskiej wynika z polityki dyrektora Wiesława Witka, kierującego instytucją od 2013 r. Mimo że za każdym razem reklama jest coraz lepsza (zaproszenia na spotkania wiszą na przystankach, na Facebooku, itp.), głos w dyskusji nad projektami zabiera garstka osób. Bo 150 osób, które przyszły na spotkanie w Art.Bemie, i kilkaset wysyłających e-maile, to garstka w porównaniu z całkowitą liczbą pasażerów, korzystających codziennie z komunikacji miejskiej. Wszyscy, którzy wzięli udział w dyskusji z ZTM, zmieściliby się w 6-7 tramwajach.
ZTM nieustannie ma problemy z komunikacją z pasażerami w kwestiach najważniejszych, takich jak "po co budujemy linie tramwajowe", "ile mamy autobusów", "które trasy są priorytetowe i dlaczego". Największe "potoki pasażerskie" są codziennie rano z Bemowa i Górc w kierunku stacji Ratusz Arsenał, zaś z Jelonek do ronda Daszyńskiego. Najlepiej byłoby, gdyby ludzie jechali tramwajami, dzięki czemu część z puli 1500 autobusów można byłoby przerzucić na inne odcinki. Najdobitniej wyjaśnił to na spotkaniu na Kole dyrektor działu handlowego ZTM, ale słuchało go... 15 osób. Co powiedział?
Powiedział m.in., że zgodnie z aktualnym budżetem Warszawę stać na utrzymywanie w godzinach szczytu 1500 autobusów na ulicach, komunikacja miejska jest dotowana w 65% z budżetu miasta i ze względu na braki finansowe za podstawowe zadanie ZTM uznaje zapewnianie transportu osobom, które codziennie pokonują tę samą trasę, jadąc do pracy, na uczelnię lub do szkoły. Ich jest najwięcej i gdyby przesiadły się do samochodów, miastu groziłby całkowity paraliż. Nie tylko komunikacyjny, ale też ekologiczny.
Zgodnie z tą ideą największe "potoki pasażerskie" są codziennie rano z Bemowa i Górc w kierunku stacji Ratusz Arsenał, zaś z Jelonek do ronda Daszyńskiego. Najlepiej byłoby, gdyby ludzie jechali tramwajami, dzięki czemu część z puli 1500 autobusów można byłoby przerzucić na inne odcinki. Na przykład na ul. Obrońców Tobruku, na której zapotrzebowanie na nie nieustannie rośnie.
Racje mieszkańców
Krytyka może być konstruktywna, może być też zupełnie chybiona. Do tej drugiej należy zaliczyć m.in. opinię, że przesiadka oznacza kupienie drugiego biletu (nonsens, bilet jest ważny 75 minut), wygłaszaną przez jedną z osób... zaangażowanych w walkę o pozostawienie 112 i 184. Albo pomysł, by mimo budowy linii tramwajowej dopuścić do tego, by 184 dublowało linię 11 na długości 9 kilometrów, i to z obecną częstotliwością. Albo: należy zostawić 112, żeby pracownicy mogli dojechać do nieczynnej od lat fabryki samochodów na Żeraniu.
Krytyką konstruktywną są natomiast takie opinie, jak:
Wnioski?
Konsultacje skończyły się 20 marca, więc jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie, by mówić o jakichś decyzjach. Po spotkaniach konsultacyjnych można odnieść wrażenie, że ZTM wyrzuci projekt nr 1 do kosza i zaproponuje nowy, z mniejszą liczbą zmian w stosunku do stanu obecnego. Zmiany mają wejść w życie przed wakacjami.
Dominik Gadomski