Zero skrupułów dla mieszkańców
10 lutego 2006
Myślałem, że w naszej dzielnicy, zmęczonej PiS-owym rządzeniem, już niczym absurdalnym nie zaskoczą mnie "orły" z zarządu Targówka. A tu jednak kolejna niespodzianka z cyklu: "jak utrudnić życie obywatelom".
Tymczasem za każdym razem mieszkańcy mu-szą dopraszać się o zainteresowanie ze strony urzę-du, a o teren na ogół dbają sami. Dbają, sprzątają, bo muszą jakoś żyć, funkcjonować i nie dopuścić do totalnego bałaganu. Władze samorządowe znalazły pretekst, aby nie naprawiać np. rozpadających się latarni i bagatelizować problem zdewastowanej uliczki twierdząc, że w ewidencji gruntów jest zapisane, iż co prawda miasto jest właścicielem, ale teren jest we władaniu Ministerstwa Obrony Narodowej. Tymczasem ministerstwo twierdzi, że nie ma żadnego tytułu prawnego do władania tym terenem, a wpis w ewidencji wskazuje na miasto jako właściciela i podmiot odpowiedzialny. Stołeczny Zarząd Infrastruktury również wykręcił się od naprawy nawierzchni ul. Gajkowicza, twierdząc, że w 1996 r. przekazał ten obszar Wojskowej Agencji Mieszkaniowej. Tymczasem mieszkańcy są zdesperowani i chcą, aby burmistrz Romuald Gronkiewicz podjął działania, jako odpowiedzialny za rozwiązanie tej sprawy. Niestety od września do grudnia skierowali do niego już trzy pisma, ale nie raczył im odpowiedzieć. Po tym wszystkim złożyli do prezydenta m.st. Warszawy skargę na bezczynność burmistrza. W mieście nie wiadomo teraz, kto tak naprawdę rządzi, więc nawet ta skarga ma szansę utknąć do końca kadencji. Wspólnota z ul. Gajkowicza 17 wielokrotnie zgłaszała chęć przejęcia od miasta części gruntów okalających ich blok, aby móc normalnie gospodarować swoją własnością. Ale nawet takie proste rozwiązanie w Warszawie nie jest łatwe. Mieszkańcy są oburzeni, gdyż przedstawiciele urzędu dzielnicy w tej sytuacji chcą im "wcisnąć" więcej niż potrzeba. Otóż wymyślili sobie, że jest okazja, aby pozbyć się dodatkowo znacznego odcinka ul. Gajkowicza i obarczyć jego utrzymaniem mieszkańców bloku. Miasto nie będzie musiało wtedy naprawiać nawierzchni i latarni, więc obniży swoje koszty. Władze bacząc na własną wygodę nie mają skrupułów w obciążaniu mieszkańców. Myślę, że skoro panowie burmistrzowie na Targówku są tacy sprytni, to może niech "dorzucą" też mieszkańcom tamtejszych bloków np. całą ulicę Trocką i Pratulińską, to wtedy już w ogóle sami nie będą musieli nic robić.
Sebastian Kozłowski
wiceprzewodniczący rady dzielnicy Targówek