"Zdziczenie kultury" w radzie dzielnicy. Komentarze bez komentarza
17 maja 2016
Na ostatniej sesji radni PiS i Razem dla Białołęki, opierając się na opinii wojewody, poważnie zakłócili obrady koalicji PO - Inicjatywa Mieszkańców Białołęki - Gospodarność.
Wiktor Klimiuk, według opozycji przewodniczący rady dzielnicy (PiS):
- Radni PO niestety uniemożliwili obradowanie na ostatniej sesji. Mimo jasnego orzeczenia wojewody o tym, kto jest przewodniczącym i uzasadnienia, że rozstrzygnięcie to należy stosować już teraz, radni PO całkowicie ignorują nadzór administracji państwowej nad samorządem. Kiedy próbowaliśmy przedstawić im orzeczenie wojewody, zareagowali wyłączeniem mikrofonów i zagłuszaniem tego, co mówimy. Otwarto również sesję przy obecności jedenastu radnych, mimo że jeszcze parę tygodni temu twierdzili, że to nielegalne, całkowicie zignorowali też propozycje zmian budżetowych, uniemożliwiając dyskusję nad nimi. Niestety mamy do czynienia ze skrajną arogancją władzy. Jeżeli mają władzę, to nie obchodzi ich prawo i dobro dzielnicy.
Anna Majchrzak, przewodnicząca rady dzielnicy (PO):
- Do pewnego momentu sesja przebiegała w spokojnym tonie. Radna Lucyna Wnuszyńska (IMB) złożyła ślubowanie, chaos pojawił się, kiedy radny Wiktor Klimiuk (PiS) wszedł na salę i zaczął krzyczeć. Mimo wielokrotnego zwrócenia przeze mnie uwagi i próśb o ciszę i spokój, dalsze procedowanie nie było możliwe. Aby zakończyć krzyki, ogłosiłam 5 minut przerwy. W tym czasie radni Wiktor Klimiuk i Marcin Korowaj zajęli miejsca w prezydium rady. Kiedy wróciliśmy na salę, usiedliśmy na pozostałych wolnych miejscach i wznowiłam posiedzenie sesji. Niestety do ukończenia sesji radni Korowaj, Klimiuk i Piotr Cieszkowski, stojąc wokół prezydium, nagrywając, krzycząc i wyrywając mikrofon uniemożliwili spokojne procedowanie. Dzięki determinacji radnych PO, Gospodarności i IMB udało się przegłosować bardzo ważne dla mieszkańców uchwały. Przykro mi, że dzielnica stała się miejscem politycznych przepychanek, a nie konstruktywnych rozmów.
Mariola Olszewska, radna (Razem dla Białołęki):
- W mojej ocenie przebieg sesji daleko odbiega od standardów, jakimi powinien kierować się samorząd. Obie strony, zarówno koalicja jaki i opozycja powinny wyciągnąć lekcję z tego, co się wydarzyło. Moje duże obawy budzi procedowanie nad stanowiskiem. Sposób i tryb w jakim było zgłoszone, brak możliwości zapoznania się z jego treścią oraz brak merytorycznej oceny, na którą nie było czasu. Wszystko to nie wróży dobrze na przyszłość. Mam jednak nadzieję, że zwycięży rozsądek i godna merytoryczna praca na rzecz mieszkańców, którzy nas wybierają.
Piotr Basiński, radny (Inicjatywa Mieszkańców Białołęki):
- Na sesji radni mieli zająć się sprawami merytorycznymi: zwiększeniem o 6 mln zł środków na nowe inwestycje oraz zabezpieczeniem realizacji budowy ulicy Siecznej w jak najszybszym czasie. Tymczasem radnych PiS oraz klubu Razem dla Białołęki zupełnie nie interesowały sprawy merytoryczne, ale wywołanie awantury. Jest to niepotrzebne przenoszenie partyjnych konfliktów z Sejmu na grunt samorządowy. Klub Razem dla Białołęki składa się w większości z byłych działaczy PO (ich liderem jest Marcin Korowaj), którzy pokłócili się z tą partią i teraz bezkrytycznie realizują instrukcje PiS. Tutaj leży przyczyna całego konfliktu, który kładzie się cieniem na prace rady. Dlatego apeluję do wszystkich radnych o odłożenie na bok swoich preferencji politycznych i o wspólne działanie dla dobra Białołęki. Mieszkańców nie interesują awantury między radnymi, ale nowe inwestycje i rozwój dzielnicy.
Magdalena Roguska, radna (PO):
- Jestem radną trzecią kadencję. Jeszcze nigdy dotąd nie spotkałam się na sesji rady dzielnicy z taką agresją i lekceważeniem podstawowych norm zachowania. Wielokrotnie w poprzednich kadencjach spieraliśmy się na sesjach, podejmując decyzje w ważnych dla dzielnicy sprawach, ale zawsze odbywało się to w sposób cywilizowany. I choć różniliśmy się, to nikomu nie przyszło do głowy, by biegać po sali, nagrywać i krzyczeć, rzucać personalne oskarżenia i wyrywać mikrofon prowadzącemu obrady. A właśnie taki popis dali wczoraj radni Klimiuk (PiS), Korowaj i Cieszkowski (RdB). Najwyraźniej nie dorośli do roli, którą powierzyli im wyborcy. A najtrudniejsze do zrozumienia w tej sytuacji jest to, że ci radni byli kompletnie niezainteresowani merytoryką, czyli zmianami w budżecie dzielnicy i ważnymi dla mieszkańców inwestycjami, których dotyczyła ta sesja! Oni przeszli, by urządzić polityczne przedstawienie w wyjątkowo złym guście.
Ilona Łącka, radna (PO):
- Jestem zbulwersowana przebiegiem obrad. Musiałam wielokrotnie zgłaszać do porządku obrad stanowisko przygotowane przez radnych PO, IMB i Gospodarności w sprawie zagwarantowania środków finansowych w budżecie miasta na zbudowanie ulicy Siecznej nie później, niż do końca 2018 roku. Niestety byłam przekrzykiwana i zagłuszana przez pana Łukasza Oprawskiego oraz radnych Wiktora Klimiuka i Marcina Korowaja. Z punktu widzenia nas, radnych, oraz mieszkańców Zielonej Białołęki jest to niezmiernie ważne stanowisko, gdyż wszyscy oczekujemy powstania ulicy Siecznej możliwie jak najszybciej. Przewodnicząca Anna Majchrzak wielokrotnie apelowała o spokój i możliwość prowadzenia sesji. Bezskutecznie. Z wielkim trudem udało mi się przedstawić nasze stanowisko.
Piotr Jaworski, były burmistrz (PO):
- Zachowanie radnego Wiktora Klimiuka (PiS) i Marcina Korowaja (RdB) w trakcie procedowania Rady Dzielnicy nad istotnymi zmianami dotyczącymi budowy nowych dróg na Białołęce, to już nawet nie przykład walki politycznej. To przejaw zdziczenia w zakresie kultury człowieka. Białołęka takich zachowań na sesji Rady jeszcze nie widziała. Samorząd i dobro mieszkańców Białołęki przestały dla tych radnych być nawet tłem dla ich zachowań.
Agnieszka Borowska, radna (PO):
- Radny Wiktor Klimiuk posunął się za daleko. Na ostatniej sesji zwróciłam mu uwagę, że w rozmowie ze mną wymachuje rękami tak, że jego palce znalazły się tuż przy mojej twarzy. Powiedział, mi że tak gestykuluje i już. Zarówno on jak i radny Cieszkowski stanęli za przewodniczącą, pochylając się i krzyczeli na nią. Wygląda to tak, jakby stosowali technikę znaną z przesłuchań, zastraszania osoby siedzącej poprzez pochylenie się nad nią. Można to zauważyć na zdjęciach. Byłam zmuszona wraz z niektórymi radnymi stanąć za przewodniczącą rady, aby czuła się bezpieczniej. Gesty, z jakimi się spotkaliśmy są przejawem dominacji i agresji, przemocy, którą należy nazwać po imieniu. Przypomnę, że przemoc jest to każde zachowanie, które nas poniża, narusza nasze prawa i powoduje psychiczne lub fizyczne cierpienie. Przemoc jest przestępstwem. Składam wniosek o obecność policji na następnym posiedzeniu.
(oprac. DG)