Zdrowie, aktywność, historia
5 października 2011
"Echo" rozmawia z Beatą Przybyszewską-Kujawą, kandydatką do Sejmu z listy PO.
- Nie mówiąc już o własnej rodzinie i potrzebach dwóch synów. Owszem, dużo tego. Moje pasje i związane z nimi obowiązki ewoluowały, zawsze jednak najbliższe były mi sprawy ludzi, ich problemy, na które realny wpływ ma właśnie polityka. I dlatego postanowiłam się z nią zmierzyć. Wśród moich zainteresowań priorytetem jest medycyna. Jako sprawę pierwszoplanową postrzegam więc profilaktykę oraz promocję zdrowego stylu życia.
- Co proponuje Pani wyborcom, kandydując z 18 miejsca listy PO?
- Będąc posłanką proponowałabym programy prozdrowotne dla młodzieży: ciekawe, dobrze poprowadzone zajęcia ruchowe w ramach wf-u oraz reaktywację sekcji sportowych, jako alternatywę dla wielogodzinnego przesiadywania przed komputerem. Kluczową sprawą jest również odpowiednie odżywianie i kształtowanie nawyków dietetycznych począwszy od żłobków i przedszkoli, nie mówiąc już o diecie w szpitalach, gdzie bez względu na rodzaj choroby serwowane są dziś "standardowe" posiłki, pozostawiające wiele do życzenia. Druga grupa, o której nie wolno nam zapomnieć, to seniorzy. Powstaje Narodowy Plan Alzheimerowski, nowe programy zdrowotne, w kolejce czeka szereg przygotowanych już projektów ustaw - trzeba to kontynuować. Podziwiam osoby, które w aktywności dożywają imponującego wieku. Taką osobowością jest np. poznana niedawno przeze mnie, poprzez działalność w Rodzinie Katyńskiej, jedna z wdów katyńskich - pani Zofia Romanowska z Gdyni. Ma 104 lata i jest wyjątkowo sprawna, samodzielna umysłowo i psychicznie. W wieku 90 lat zaczęła malować obrazy.
- Bardzo angażuje się Pani w propagowanie historii, zwłaszcza tej najnowszej.
- Na pewno również dlatego, że w jej dramat wpisuje się los mojej najbliższej rodziny. Jestem wnuczką przedwojennego policjanta z Zaleszczyk - Czesława Przybyszewskiego, który wiosną 1940 r. został zamordowany przez NKWD w Kalininie (Twer) i razem z ponad 6300 funkcjonariuszami leży w Miednoje. Moja babcia została sama z dwojgiem małych dzieci, ciągle uciekając przed aresztowaniem. Jedynym źródłem dochodu była dla niej maszyna do szycia - nie wiem, jak dźwigała ten potwornie ciężki, żeliwny sprzęt, trzymając jednocześnie za rękę dwóch małych synków. Musiała to jednak robić, by przeżyć. Ta maszyna przetrwała, stoi u mnie w domu na honorowym miejscu i dodaje mi otuchy w trudne dni.
Ta rodzinna historia sprawiła, że podjęłam się działalności w Warszawskim Stowarzyszeniu Rodzina Policyjna 1939 r., w której już drugą kadencję sprawuję funkcję prezesa zarządu. Działam również w Stowarzyszeniu Rodzina Katyńska w Warszawie. Te dwie organizacje łączy jeden cel - ujawnienie pełnej historycznej prawdy dotyczącej tej bolesnej dla wszystkich Polaków zbrodni.
Działam wielotorowo i po prostu dojrzałam do tego, by wystartować w wyborach do parlamentu. Wierzę, że 18 przyniesie mi szczęście. To symbol wielkich zmian w życiu każdego człowieka.
Rozmawiała HG