REKLAMA

Białołęka

różne »

 

Zawartość serca w sercu

  14 grudnia 2007

Na moich oczach toną ludzie. Matka, młoda dziewczyna, ze wszystkich sił stara się utrzymać na powierzchni resztę rodziny. Dodaje otuchy mężowi, który już był bliski pogodzenia się z losem i zdecydowany raz na zawsze pogrążyć w topieli.

REKLAMA

Wynurzył się i walczy z żywiołem dzięki niezwykłej sile tej wątłej dziewczyny. Jest jeszcze dwójka dzieci, o których życie matka walczy z narażeniem własnego. Na brzegu stoją ludzie. Patrzą, kiwają głowami i ostatecznie rozkładają bezradnie ręce. Ktoś rzuca tonącym deskę, ktoś butelkę, ktoś próbuje gdzieś dzwonić, wzywać innych do pomocy. A oni tracą już oddech, ale jakimś cudem utrzymują się jeszcze na powierzchni. Jak długo dadzą radę walczyć? Machają do stojących na brzegu, błagają o pomoc. Jednak ludzie są już znudzeni tą sytuacją. Rozmawiają między sobą o własnych sprawach, wspominają podobne przypadki, komentują zdarzenie, wysnuwając wniosek, że w końcu to sprawa tych ludzi, że muszą sobie sami jakoś poradzić. Wreszcie, jeden po drugim odchodzą do swoich domów. Jutro przyjdą znów. Popatrzeć.

Jestem jednym z obserwatorów, nie potrafię pomóc ginącej rodzinie, za dwa dni nawet nie przyjdę na brzeg, tylko, przygotowując obiad dla swoich bliskich, wyślę krótki SMS: no i jak tam, Kasiu, radzicie sobie jakoś?

Żółkną liście na drzewach. Już spadają, jak kartki z kalendarza, bezlitośnie odmierzając czas. Rodzina Katarzyny przetrwała. Wydostali się na brzeg. Niepewny to grunt, co chwilę wymyka im się spod nóg, ale daje nadzieję, że będzie lepiej. Pomogli im ludzie dobrej woli wzruszeni ich losem i gotowi zrobić wszystko, co w ich mocy, by pomóc potrzebującym.

Oto dobra pani gospodyni zaprasza pod swój dach. Pan Rusłan poświęca czas, wiedzę, doświadczenie zawodowe i naprawia wodę, pani Bożenka oddaje serwetę, prześcieradła, zestaw sztućców, nawet durszlak. Dzwoni do pani Marylki i informuje szyfrem: "kochana, to tak, jak się umawiałyśmy" i po chwili znajdują się zasłony, miseczki, obrus. Już napływają informacje: pani Teresa z panią Hanią kompletują zestaw talerzy, kubków, podstawek i solniczek. Inna pani Teresa może odstąpić tak potrzebną kuchnię gazową, podobnie pani Jagoda, pan Zdzisław proponuje meble. Wkrótce są gotowe paczki z pościelą, kocami, zabawkami dla dzieci. Już nie sposób powiedzieć co i od kogo. Teściowie pomagają przy malowaniu, przewożeniu sprzę-tów, pożyczają radio i telewizor, by dzieciaki mogły oglądać kreskówki. Marek przynosi nowiuśki komplet garnków, a ciocia z wujkiem dzielą się meblami, grzej-nikiem i czym tylko mogą. Daniel też nie pozostaje obojętny i pomaga jak umie. Obdarowani ciepło myślą o Witalisie, który jako pierwszy chciał im pomóc i zaczął dobudowywać pokoik do swej części ubożuchnego domku. Swoje serce okazali też inni: Michał z "Grupy szybkiego reagowania" poświęcił czas i pomógł przy pierw-szych porządkach, ksiądz proboszcz uaktywnił "bank pomocy bliźniemu", Bartek i Agnieszka, obsypani swymi zajęciami, nie pozostali obojętni i natychmiast zaanga-żowali się po uszy, sterując napływającymi darami i wyszukując wolontariuszy do pomocy.

Katarzyna ma łzy w oczach, gdy przyjmuje tyle ludzkiej dobroci. Znów znajdu-je w sobie nowe pokłady energii - pomocną dłoń podaje pani Honorata i, jak zaw-sze, pani Grażynka, a pani kuratorka otwiera nowe horyzonty i wlewa w serce nadzieję na lepsze jutro.

Problemów nie ubywa, na miejsce jednych pojawiają się następne, ale po-większa się jednocześnie krąg przyjaciół. Przy ich pomocy udaje się rozwiązywać kolejne kłopoty. "Niech pani wszystkim podziękuje, proszę powiedzieć, że bardzo nam pomogli" - to słowa Katarzyny wzruszonej dobrocią ludzi, zwłaszcza tych, dla których jest zupełnie obcą osobą.

Historia ta dowodzi, jak wiele miłosierdzia jest w ludzkich sercach, ile bezinte-resowności, jak pięknie umiemy sobie nawzajem pomagać i jak trudne problemy rozwiązywać, działając wspólnie. Tacy są ludzie: przeżywają swoją codzienność, borykając się z różnymi kłopotami, a przy tym wrażliwi na wołanie o pomoc. W jednej chwili idą za głosem serca, bo czują, że tak trzeba. Każdy z nich pisze swoją własną historię złożoną z opowieści o chwilach lepszych i gorszych, o sukcesach i porażkach, o radościach i smutkach, ale w obliczu czyjegoś nieszczęścia potrafią odłożyć swoje sprawy i całą uwagę skierować na tych, którzy w danej chwili po-trzebują pomocy. Bez mrugnięcia okiem dzielą się rzeczami, które sami zdobywali z trudem i tym, co najcenniejsze - swym sercem.

Dziś, gdy wszystko poddajemy ocenie, wartościujemy i klasyfikujemy stosując różne kryteria, czymże jest to ludzkie serce? Jaką ma wagę i znaczenie? Łatwo można znaleźć szereg informacji na temat tego organu, ale czy można zmierzyć zawartość serca w sercu? I czy w każdym sercu jest serce? Czasem tak długo można nie wiedzieć, że się je posiada, aż nie podzielimy się nim z inną osobą. Czasem samo daje o sobie znać, gdy nie zostanie komuś ofiarowane. Odzywa się wtedy wyrzutami sumienia.

Wieki temu byłam świadkiem takiego zdarzenia: jesienne, zimne, mroczne po-południe. Ludzie wtuleni w szaliki, podążają w sobie tylko znanym kierunku, mają tyle spraw do załatwienia, a tu już robi się późno, spieszą się. U zbiegu ulic Zgier-skiej i Wojska Polskiego, potrącany przez przechodniów, bezradny w swym osa-motnieniu starszy człowiek. Przestępuje z nogi na nogę jakby chciał gdzieś iść, tylko nie wie, w którym kierunku. Wyciąga rękę do zamyślonych ludzi, jakby chciał kogoś na chwilę zatrzymać, coś powiedzieć lub o coś zapytać. Jednak nikt na niego nie zwraca uwagi. Szara, nie ogolona twarz mężczyzny i jego nie pierwszej świe-żości ubranie raczej zniechęcają, a nawet odstraszają. Wyraźnie nie pasuje do tego, wypełnionego tłumem miejsca. Ludzie mijają go z obojętnością. W kierunku mężczyzny idzie młoda dziewczyna. Ona też się spieszy, ale zwalnia nieco, czując na sobie proszący wzrok. Podchodzi bliżej, lecz w ostatnim momencie decyduje się przejść obok, nie odpowiadając na niemą prośbę o pomoc. Potem odczuwa wyrzuty sumienia, usprawiedliwia się więc przed swoim sercem, ale ono nie daje jej spo-koju - ono chciało pomóc. Wspomnienie tamtych oczu męczy dziewczynę do dziś. Wiem o tym, bo bardzo dobrze znam tę dziewczynę i jej serce.

Serca można mieć raz mniej, raz więcej. Dzielić się nim, oddać bez reszty lub też ukryć pod maską obojętności. Można też próbować je zagłuszyć lub udawać, że się go nie słyszy lub nie rozumie. Jednak zawsze warto je wysłuchać. Ono często widzi więcej i wnikliwiej, niż nam się wydaje. Kto wie, czy zawartość serca w sercu nie będzie miarą, według której zostanie ocenione nasze człowieczeństwo.

Anna Zarzycka
ania.z1@gazeta.pl

Autorka jest mamą Madzi i Marysi, wolontariuszką Fundacji AVE, mieszka na Marcelinie

P.S. W imieniu Katarzyny wszystkim bardzo dziękuję za okazaną dobroć i prze-kazane rzeczy. Pomogły one w zorganizowaniu nowego życia młodym ludziom i ich dzieciom. Prośba o pomoc (artykuł "Okno z pelargonią" w "Echu" z 28.09.2007) spotkała się z dużym zainteresowaniem losem tej rodziny. Wciąż odbieram telefony z pytaniem, czy jeszcze coś jest potrzebne. Na razie udało się wykorzystać ofia-rowane przedmioty do przekształcenia pomieszczenia gospodarczego w mieszka-nie. Dziś zwracam się do Państwa o pomoc dla pogorzelców.

 

REKLAMA

Czytaj na ten temat

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Znajdź swoje wakacje

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuBiałołęka

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Najchętniej czytane na TuBiałołęka

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe