Skandaliczna akcja policji wobec kierowcy MZA. Sąd: zatrzymanie było bezprawne
4 stycznia 2021
Lipcowa akcja policji nie miała żadnych podstaw a zatrzymanie było bezprawne - tak uznał sąd, który przyznał rację fałszywie oskarżonemu 63-latkowi.
Przypomnijmy: 9 lipca Miejskie Zakłady Autobusowe poinformowały, że ich 63-letni pracownik Zbigniew Kogut został wyprowadzony z zajezdni w kajdankach. Rutynowa kontrola wykazała niejednoznaczny wynik na obecność narkotyków. Jak pisali pracownicy MZA, "to, co stało się potem, mrozi krew w żyłach".
Kierowca niesłusznie zatrzymany
Pierwszy test wykazał, że Zbigniew Kogut, 63-letni kierowca z długim stażem był pod wpływem narkotyków. Kolejne testy tego nie potwierdziły a rozum podpowiadał, że problemów z amfetaminą należy poszukiwać u osób ze zdecydowanie innego pokolenia, ale to nie wystarczyło. Policja zakuła Zbigniewa Koguta w kajdanki, przeprowadziła rewizję w jego mieszkaniu, a na noc zatrzymała w areszcie. Teraz Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli uznał, że działania policji były bezpodstawne i nieprawidłowe.
- Po godzinie 19:03 organy ścigania nie dysponowały uzasadnionym przypuszczeniem, że zatrzymany popełnił przestępstwo - czytamy w uzasadnieniu decyzji sądu. - Tak zebrany materiał dowodowy nie dawał podstaw do dalszego pozbawienia wolności zatrzymanego, co powinno skutkować w tym momencie natychmiastowym zwolnieniem. Niezrozumiałe dla sądu jest, dlaczego po około ośmiu godzinach od zatrzymania przystąpiono do czynności przeszukania, co - wydaje się - powinno nastąpić zaraz po zatrzymaniu, aby zabezpieczyć materiał dowodowy. Tłumaczenie, że konieczne było oczekiwanie na wynik badania krwi, przy tak wielu okolicznościach wskazujących na to, że organom brakuje dowodów, nie może być usprawiedliwione.
Sąd zakwestionował także użycie przez policję kajdanek oraz zwrócił uwagę, że zatrzymanego nie pouczono o możliwości skontaktowania się z adwokatem czy zaskarżenia postanowienia.
Pod blokiem w kajdankach
Zbigniew Kogut opowiedział o szczegółach zatrzymania na nagraniu opublikowanym w lipcu przez MZA. Kierowca został poproszony o poddanie się testowi na obecność narkotyków zaraz po przyjeździe na pętlę. Ponieważ wyniki były niejasne, funkcjonariusze przeprowadzili aż cztery próby. Każda wykazała co innego. 63-latek został zabrany do komendy, następnie do domu, gdzie przeprowadzono rewizję, potem do Szpitala Praskiego na badanie krwi, a wreszcie do Szpitala Wolskiego na badanie moczu. Jeszcze przed otrzymaniem wyników policjanci zatrzymali 63-latka i z niewiadomego powodu założyli mu kajdanki. Mężczyzna spędził w areszcie 24 godziny.
- Mówili, że mają polecenia i muszą je wykonywać - opowiada kierowca. - Pod blokiem w kajdankach. Przecież nikogo nie zabiłem, a postępowali ze mną jak z najgorszym przestępcą. Miałem łzy w oczach. Nie było to przyjemne. Te próbki nie są warte niczego.
(dg)