Wypromować Białołękę
31 sierpnia 2007
Wystukując na klawiaturze komputera ostatnie litery tytułu niniejszego tekstu, oczami wyobraźni już widzę dziesiątki prześmiewczych komentarzy na forum internetowym "Echa".
Autor jest radnym dzielnicy Białołęka (Gospodarność), prezesem Fundacji AVE. |
Codzienny medialny obraz dzielnicy spro-wadza się do wyrażonego niedawno kolokwial-nie sformułowania "o jeden most za daleko". Sytuacji nie zmieniają w sposób zasadniczy liczne skądinąd prasowe prezentacje działań rozmaitych białołęckich instytucji i organizacji, np. BOK-u, PKS Agape, kierowanej przeze mnie Fundacji AVE i innych. Wydaje się bowiem, że problem leży nie w umiejętności dotarcia przez wymienione środowiska do potencjalnych odbiorców z atrakcyjną skądinąd ofertą, ale w skutecznym wykorzystaniu owego społecznego, instytucjonalnego, obywatelskiego i organizacyjnego potencjału dla samej Białołęki i jej mieszkańców. A takich działań na poziomie dzielnicy nie widać!
Pytany przeze mnie kilka miesięcy temu o pomysły na promocję Białołęki zarząd dzielnicy przesłał w odpowiedzi wykaz imprez organizowanych przez wydział kultury i BOK. To, że w Białołęce wiele się dzieje, wiadomo nie od dziś. Problem dotyczy nadania lokalnym inicjatywom nowej oprawy, większego rozmachu i sku-tecznej ich prezentacji na miejskim forum. Nawet na stronach miasta pojawia się relatywnie mało wieści z naszej dzielnicy. Co ciekawe, nie zawsze są to te naj-istotniejsze.
Inna rzecz, że na razie i z miejskiego ratusza, i z dzielnicowych gabinetów wciąż dochodzą głosy o podejmowanych projektach dalekosiężnych, których realizacja obliczona jest na miarę kilkunastu lat. Pojawia się nieśmiałe pytanie: czy pozostaje nam żyć wyłącznie marzeniami?
Podkreślam, że nie chodzi wcale o tanią propagandę sukcesu, bo od liczby wypromowanych festiwali, konkursów, zawodów sportowych itd. dziur w drogach nie ubędzie. Jednak warto zauważyć, że w obecnych czasach promocja stała się nie tylko modna, ale przede wszystkim opłacalna. Przykładem świeci chociażby Kra-ków, który w efekcie zastosowania nowoczesnych, przemyślanych i szeroko za-krojonych przedsięwzięć reklamowych zwiększył kilkakrotnie ruch turystyczny. Bia-łołęce nie zależy oczywiście na zagranicznych turystach, ale intensywna, syste-matyczna, stała i nieszablonowa promocja oferty BOK, BOS, sukcesów drużyn piłkarskich i szachowych Agape, SS Białołęka, Avetek, rozmaitych turystycznych, artystycznych i pomocowych projektów Fundacji AVE... niewątpliwie może zwrócić oczy całego miasta na Białołękę. A to - wydaje się - powinno być priorytetem urzę-dującego zarządu. Skoro przez kilka miesięcy słyszeliśmy, iż burmistrz Białołęki musi uciekać się do tak skrajnych i budzących społeczne kontrowersje rozwiązań, jak ulokowanie "Jarmarku Europa" na Białołęce, aby uzyskać dla nie najmniejszej przecież dzielnicy zapewnienia o budowie infrastruktury... - czyż nie oznacza to, że konieczne jest nieustanne, ciągłe uświadamianie władzom miasta, urzędnikom, ale także opinii publicznej innych dzielnic, że Białołęka istnieje? Że mieszka tutaj ponad 100 tys. ludzi, że tętni tutaj życie, że - w konsekwencji - potrzebne są mosty, drogi, autobusy, tramwaje i metro, że oczyszczalnia ścieków całego miasta będzie uciążliwa dla znacznej grupy ludzi...
Z pewnością Fundacji AVE trudno będzie przekonać Panią Prezydent, aby przybyła na finał ogólnopolskiego festiwalu, organizowanego właśnie na Białołęce i przyciągającego corocznie kilka tysięcy osób. Zupełnie inaczej potraktowane będą tego typu zabiegi burmistrza, któremu powinno zależeć, aby władze miejskie często bywały w dzielnicy i żyły jej życiem nie tylko w okresie wyborczym. Wiadomo też, że promocja wartościowych przykładów generuje kolejne pozytywne działania. Na tę zależność i ogromne znaczenie budowania identyfikacji z małą ojczyzną wskazywał niedawno na łamach "Echa" Krzysztof Madej.
Tymczasem jest jak jest - i nawet - żartobliwie cytując zupełnie poważną wy-powiedź wiceburmistrza Andrzeja Opolskiego z ostatniej sesji rady dzielnicy - nie-wypały, które długo leżą w lasach Choszczówki przez ów fakt "zasiedzenia" są zupełnie bezpieczne i na pewno nie wybuchną... A bez koloryzowania sytuację obrazuje zdarzenie, jakiego doświadczyliśmy podczas wakacyjnej eskapady rowerowej z młodzieżą, skupioną wokół Fundacji AVE. Wzorem lat ubiegłych chcieliśmy skorzystać z wiślanej przeprawy promowej do Łomianek. Próżno dzień wcześniej szukaliśmy na internetowych stronach dzielnicy Białołęka informacji o dniach i godzinach pracy promu. Z pomocą przyszło nieocenione "Echo", do któ-rego zajrzeliśmy niestety post fatum. Okazało się, że władze po raz kolejny przedobrzyły. Co roku przeprawę, cieszącą się ogromnym przecież powodzeniem wśród mieszkańców, dofinansowywały samorządy Łomianek i Białołęki. W 2007 roku władze Warszawy "zawłaszczyły" tę inicjatywę, planując włączenie jej do systemu wodnej komunikacji stolicy. Niestety ambitne zamierzenia nie zostały zrealizowane, ostatecznie prom w minione wakacje kursował wyłącznie dzięki funduszom Łomianek i wyłącznie w dni świąteczne. A my w ramach lata w mieście oczywiście wybieraliśmy się - jak co roku - w środku tygodnia... I chociaż byliśmy rozczarowani i nadłożyliśmy 20 km, wyprawę odbyliśmy. Udała się wspaniale. Pojawiły się także kolejne pomysły. Na promocję Białołęki właśnie. O ile wszystko się powiedzie - na wiosnę spotkamy się nad Wisłą. Tymczasem - cicho sza. Nie chcemy zapeszyć, ale prosimy o trzymanie kciuków.
Bartłomiej Włodkowski
avetki@wp.pl