Wybory - z drugiej strony stołu
9 listopada 2007
Ruszyłem to co miałem ruszyć - zgodnie z reklamą - i po raz pierwszy znalazłem się po drugiej stronie stołu z zielonym suknem.
I muszę powiedzieć tak: do 21 października wydawało mi się że uczestnictwo w takiej komisji to czynność mało męcząca. Nic bardziej mylnego. To ciężka może nie tyle fizycznie co wyczerpująca psychicznie praca.
Od godziny 5.00 rano do bardzo późnych a w tym roku często do wczesnych godzin rannych dnia następnego. Przez cały dzień trzeba uważać, żeby nie popełnić błędu, żeby nie urazić żadnego z wyborców czy współuczestników komisji jakimś głupim nieprzemyślanym słowem. Żeby ktoś nie zakłócił spokoju, nie przerwał ci-szy wyborczej itd., itd. A w miarę upływu czasu zmęczenie narasta.
Zresztą tegoroczne wybory były szczególnymi w historii tych kilkunastu ostat-nich lat, ponieważ takiej frekwencji nie było bardzo dawno. Cały dzień od godz. 6.01 do 19.59 wyborcy "ciągnęli" całymi rodzinami. Na palcach jednej ręki można było policzyć kilkunastominutowe przerwy, kiedy to w lokalu wyborczym była tylko komisja wyborcza.
I nie mam za złe wyborcom, że tak licznie wzięli udział w wyborach. Tak powin-no być za każdym razem. Chcę tylko podkreślić powagę i złożoność pracy komisji.
A po zamknięciu lokalu wyborczego zaczęła się walka z czasem i z coraz bar-dziej narastającym zmęczeniem. Żeby jak najszybciej, a zarazem bardzo skrupu-latnie policzyć wszystkie oddane głosy. Żeby kogoś nie pozbawić oddanego na nie-go głosu. A zmęczenie narasta.
Dopiero po zaakceptowaniu przez PKW podanych przez komisję wyników gło-sowania, nadeszło odprężenie i potworne zmęczenie.
Ale mimo tego następnym razem też będę starał się pracować w komisji wy-borczej. I nic to, że za marne grosze. W tym przypadku nie tylko pieniądze się liczą.
Na koniec chcę tą drogą podziękować wszystkim członkom komisji 518 w Waw-rze za wspaniałą pracę, za pomoc i rady jakimi przez cały czas pracy w komisji wspierali mnie jako przewodniczącego. Dziękuję.
S. Gajewski