Wspomnienie prezydenta Mieczysława Barei
21 listopada 2014
O kompromitacji Państwowej Komisji Wyborczej, która nie była w stanie przygotować systemu informatycznego na wybory 16 listopada, napisano już dużo. Że może być niedobrze, mówiło się od dawna, przynajmniej od nieudanego testu nowego systemu na trzy tygodnie przed dniem wyborów.
Piszę ten felieton przy okazji wyborów, by wspomnieć wybitnego mieszkańca dzielnicy Bemowo, sędziego Mieczysława Bareję. Sędzia Bareja od 1990 r. pełnił funkcję wojewódzkiego komisarza wyborczego i przewodniczącego Okręgowej Komisji Wyborczej w Warszawie. W 1997 r. PKW wprowadzała nowy system informatyczny z podobnym sukcesem jak obecnie i powstał gigantyczny bałagan. Najgorzej było w Warszawie, gdyż tu jest najwięcej obwodów głosowania: mieliśmy zamieszanie w komisjach i tłum przewodniczących komisji czekających do rana na placu Bankowym. Bareja jako jedyny był w stanie zapanować nad chaosem, który wtedy powstał. Sędzia Bareja został niesłusznie oskarżony o kłamstwo lustracyjne, co przypłacił zdrowiem i śmiercią w 2003 r. Wiem to i pamiętam, gdyż byłem pełnomocnikiem jednego z komitetów wyborczych. Ponieważ jednak zamieszanie w siedzibie warszawskiej komisji wyborczej pokazała telewizja, sędzia Bareja został odwołany. Prawdziwy odpowiedzialny za ten bałagan, prof. Wojciech Łączkowski, pożegnał się w aksamitny sposób ze stanowiskiem przewodniczącego PKW, gdy wszyscy o nim zapomnieli. Później sędzia Bareja został niesłusznie oskarżony o kłamstwo lustracyjne, co przypłacił zdrowiem i śmiercią w 2003 r.
Postać Mieczysława Barei symbolizuje też istotną zmianę w warszawskim samorządzie. Dokładnie dwadzieścia lat temu, po wyborach samorządowych, został on wybrany na funkcję prezydenta m.st. Warszawy (wówczas prezydenta wybierała Rada Gminy Warszawa-Centrum) - na niecały miesiąc. Jego poprzednik, Stanisław Wyganowski, został w 1990 r. wybrany na tę funkcję jako ceniony urbanista, bez żadnych konotacji partyjnych. Bareja został wybrany także jako autorytet, ale działo się to już w zamieszaniu walk partyjnych. Kandydatura jego następcy, Marcina Święcickiego, była wyłącznie wynikiem uzgodnień pomiędzy partiami i rozpoczęła szkodliwy proces upartyjnienia stołecznego samorządu.
Choć trzeba przyznać, że czasy prezydentów Święcickiego i Piskorskiego jakimś nadmiernym upartyjnieniem, w porównaniu z późniejszymi praktykami, nie grzeszyły...
Maciej Białecki
były wiceburmistrz Pragi Południe (2002-2004) i radny sejmiku mazowieckiego (2002-2006)