Włodarze Wawra z mniejszymi pensjami
14 czerwca 2018
W czasach, gdy Polacy wynagradzani są coraz lepiej, gorzką pigułkę obniżek swoich wynagrodzeń już wkrótce będą musiały przełknąć władze Warszawy, burmistrzowie dzielnic oraz ich zastępcy.
Pensja zasadnicza burmistrzów i prezydentów miast oraz ich zastępców zostanie obniżona o 20 proc. Tak zakłada przyjęte niedawno przez rząd rozporządzenie ws. wynagradzania pracowników samorządowych. Obniżenie wynagrodzeń osób zarządzających samorządem będzie obowiązywać już od 1 lipca.
Ile straci prezydent?
Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz zarabia około 13,5 tys. zł brutto miesięcznie. Jej pensja, podobnie jak i pozostałych samorządowców to wynik składowy wynagrodzenia zasadniczego oraz dodatków (stażowy, trzynastki i funkcyjny), a te sowicie podnoszą łączną kwotę wynagrodzenia. Z rozporządzenia wynika, że wynagrodzenie zasadnicze prezydenta Warszawy, które obecnie wynosi 6,5 tys. zł brutto miesięcznie, zmniejszy się o 1300 zł miesięcznie. Zatem prezydent Warszawy po zmianach będzie pobierała z ratusza około 12 tys. zł brutto. Jednak jeśli ktoś do tej pory myślał, że prezydent Warszawy zarabia w samorządzie stolicy najwięcej, to był w dużym błędzie. Jej zastępcy zarabiają blisko dwa razy więcej. Wedle złożonych oświadczeń majątkowych wynika, że Witold Pahl miesięcznie zarabia ok. 26 tys. zł brutto, Michał Olszewski ok. 29 tys. zł, Renata Kaznowska ok. 26 tys. zł i Włodzimierz Paszyński ok. 25 tys. zł. Ich pensje też się zmniejszą w podobnej skali.
Burmistrz negatywnie o zmianach
Burmistrz dzielnicy Wawer pobiera comiesięczną pensję w kwocie około 14 tys. zł brutto. Jego zastępcy: Leszek Baraniewski około 12 tys. zł, a Zdzisław Gójski około 14 tys. zł brutto. Od lipca nowe przepisy oznaczają dla całej trójki utratę w skali roku jednej pensji. Zdaniem Związku Miast Polskich obniżenie wynagrodzeń samorządowców to polityka oparta na populistycznych hasłach obliczonych na uzyskanie poklasku wyborców. W podobnym tonie wypowiada się burmistrz Wawra. - Tworzenie dziś prawa w Polsce na poziomie krajowym przypomina funkcjonowanie bardzo niewydolnej organizacji. Brak tu jakichkolwiek planów i wizji. Powstają ustawy w oparciu o populistyczne żądania pewnych grup, a nie o racjonalne i ekonomiczne realia. Zmniejszenie zarobków samorządowców przełoży się z pewnością na wzrost selekcji negatywnej w samorządzie, odpływ profesjonalnej kadry zarządzającej do sektora prywatnego, pogorszenie jakości zarządzania na poziomie samorządu i wzrost korupcji. Urzędnicy publiczni wysokiego szczebla, ale także parlamentarzyści, powinni być wynagradzani dobrze. Myślę, że dyskusja powinna dotyczyć ograniczenia liczby urzędników i parlamentarzystów, a nie wysokości zarobków - mówi burmistrz Łukasz Jeziorski.
Cięcia pójdą dalej?
Najwyraźniej odmiennego zdania są jednak politycy partii rządzącej, którzy chcą pójść krok dalej i wprowadzić zasadę, zgodnie z którą wynagrodzenie pozostałych samorządowców nie powinno być wyższe od miesięcznego uposażenia najważniejszej osoby w gminie. Oznaczałoby to obniżkę pensji również dla urzędników piastujących najwyższe stanowiska, którzy niekiedy zarabiają więcej od swojego szefa. Taki sam plan dotyczy znacznego zmniejszenia dochodów dla prezesów miejskich spółek. - Niech samorządowcy nie mydlą nam oczu, że w spółkach zasiadają wykwalifikowani prezesi. To dobrzy znajomi włodarzy i tyle. Nie może być tak, że prezydent miasta zarabia 10 tys., a prezes spółki dwukrotnie więcej - mówi jeden z posłów PiS zaangażowanych w prace nad nowelizacją.
(DB)