Willowa zlewnia
5 stycznia 2012
Są zawody, które może i sprawiają satysfakcję, ale niekiedy aż chce się rzucić całą tę cholerną robotę w diabły i zająć się czymś innym. Takiego stanu ducha dostąpił najprawdopodobniej pan Janusz, który na co dzień jest robotnikiem asenizacyjnym, mówiąc zaś po polsku - szambiarzem.
Janusz N. wziął się na sposób i postanowił zastosować stary traperski trik - odciążyć pojazd, wtedy łatwiej go będzie z błota wyciągnąć. Problem w tym, że odciążenie mogło nastąpić jedynie w wyniku, pardonnez-moi, wypróżnienia - tfu! opróżnienia - beczkowozu. Cóż było robić? Kierowca zamontował rury i dalej już poszło. Także auto z błota.
Szambiarz miał jednak pecha - właściciel posesji, na której wylądowały fekalia, złożył zawiadomienie o zniszczeniu mienia. Okazało się bowiem, że szambo zostało wylane do piwnic budowanej właśnie willi, pod nieobecność kogokolwiek na budowie. O ile Janusz N. liczył na to, że nikt go nie widzi, to przeliczył się mocno: pojawili się świadkowie, którzy zapamiętali nie tylko szambiarkę z czerwoną kabiną, ale także numery rejestracyjne pojazdu. Zatrzymanie pomysłowego Dobromira było tylko kwestią czasu.
Jakby nie patrzeć, smrodu sobie narobił niezłego...
TW Fulik
na podstawie informacji policji