W grupie, w bloku - w zupie?
13 października 2006
Nowa ordynacja wyborcza uchwalona przez parlament jest swoistym kuriozum jeśli chodzi o logikę podziału mandatów dla poszczególnych kandydatów w wyborach samorządowych.
Autor jest wiceprzewodniczą-cym rady dzielnicy Targówek |
Co to wszystko oznacza dla Targówka? Niestety, niewiele dobrego. Otóż w naszej dzielnicy mamy pięć okręgów wyborczych, a w nich będziemy wybierać po pięciu radnych. Mandaty na poszczególne komite-ty wyborcze będą rozdzielane wg metody d'Hondta. Oznacza to, że realnie szansę na uzyskanie mandatu radnego mają jedynie znane i popularne ugrupowa-nia polityczne. Fatalnym efektem ubocznym nowych zmian w ordynacji może być los komitetów lokal-nych, zakładanych przez grupy mieszkańców, spół-dzielnie i organizacje społeczne w naszej dzielnicy. Są one praktycznie skazane na klęskę ponieważ powinny osiągnąć co najmniej 5 procent poparcia we wszystkich okręgach Targówka, aby móc walczyć o jakikol-wiek mandat. Zatem jeżeli mieszkańcy okręgu obejmującego np. osiedle Zacisze mają u siebie grupę znanych i lubianych kandydatów z lokalnego komitetu, to niestety może im nie wystarczyć samo poparcie z tego okręgu. Powinni oni mieć dobry wynik również w osiedlu Targówek i w trzech okręgach osiedla Bródno, aby uzbierać co najmniej 5 procent poparcia w skali dzielnicy. To samo dotyczy każdej lokalnej inicjatywy w jakimkolwiek okręgu. Okazuje się nawet, że partie polityczne idące osobno, mogą mieć kłopoty. Dlatego tworzą się koalicje wyborcze i bloki. Pod koniec września na Targówku zawiązała się koalicja trzech ugrupowań pod nazwą "Lewica i Demokraci" składająca się z SLD, SDPL i PD-demokratów.pl, która stanie się prawdopodobnie głównym konkurentem PiS-u i PO w naszej dzielnicy.
Część ugrupowań politycznych wybrała wariant tzw. blokowania list. Oznacza to, że idą co prawda oddzielnie, ale żeby nie zmarnować żadnego głosu, wspólnie tworzą blok wyborczy. Wariant taki prawdopodobnie zastosuje PiS i LPR. A więc jeśli zagłosujemy na swojego ulubionego kandydata z jakiejś mniejszej partii lub komitetu lokalnego, który "zblokował" się z jakąś większą i bardziej popieraną partią lub koalicją, to nasz głos może pójść na konto kogoś, kogo wcale nie chcemy widzieć w gronie przyszłych radnych. Wszystko zatem wskazuje na to, że zaserwo-wano nam taką "zupę" wyborczą, że nie wiadomo, co nam się w niej trafi w trakcie konsumpcji. Nie wiadomo też, czy po spożyciu tego eksperymentalnego dania nie doznamy czteroletniej niestrawności.
Sebastian Kozłowski