Uliczny handel zawalidroga
28 kwietnia 2006
- Do gazety na nas donieśliście - usłyszeli właściciele niewielkiego kiosku spożywczego zlokalizowanego przy ul. Bazyliańskiej obok przystanku autobusowego w stronę centrum (niedaleko skrzyżowania ul. Kondratowicza i Rembielińskiej), od nielegalnie handlujących na chodniku w sąsiedztwie sklepiku.
Czy na pewno nielegalnie?
Handlujący na chodniku uważają, że są tam zupełnie legalnie, bo wnoszą opłatę za zajęcie pasa drogowego. I owszem - mogą handlować - ale w miejscach do tego wyznaczonych. Tymczasem, jak stwierdza w piśmie Roman Jaworski, naczelnik wydziału gospodarki terenami Zarządu Dróg Miejskich "w bezpośrednim sąsiedztwie kiosku (w pasie drogowym ul. Bazyliańskiej rej. Rembielińskiej) Zarząd Dróg Miejskich nie wydawał zezwoleń na zajęcie pasa drogowego pod umieszczenie stoisk handlowych". Zatem kto handluje w tym miejscu, robi to wbrew przepisom.Niestety - jak na razie - na niewiele zdają się próby usunięcia nielegalnie handlujących podejmowane przez funkcjonariuszy straży miejskiej. Widać opłaca się zapłacić mandat i pozostać na miejscu.
Powoli, ale skutecznie
Władze Warszawy zapewniają, że dostrzegają problem nielegalnego handlu. Bartłomiej Rychlewski z biura działalności gospodarczej i zezwoleń stwierdza w jednym z pism że "władze miasta przywiązują dużą wagę do likwidacji handlu w pasie dróg oraz na placach i w innych miejscach do tego nieprzeznaczonych. Handel uliczny jest bowiem uciążliwy dla otoczenia, szkodzi wizerunkowi miasta, a także stanowi konkurencję dla kupców legalnie prowadzących handel w sieci stacjonarnej i na targowiskach. Ponadto jest źródłem wielu naruszeń prawa, m.in. prowadzenie działalności gospodarczej bez wymaganych zezwoleń właściciela terenu, często bez wpisów do ewidencji działalności gospodarczej, nieprzestrze-ganie przepisów prawa pracy, skarbowych, przepisów o miarach i wagach oraz sanitarnych i epidemiologicznych."I dalej Bartłomiej Rychlewski zapewnia, że nie ma i nie będzie "przyzwolenia na handel naręczny na placach i ulicach Warszawy. Handel w pasach dróg miejskich oraz na placach i innych miejscach do tego nieprzeznaczonych będzie likwidowany". Na razie - zdaniem władz miasta - udało się w znacznym stopniu ograniczyć nielegalny handel w centrum. Teraz akcja likwidacji nielegalnych miejsc prowadzona jest stopniowo w dzielnicach.
Wciąż wracają
Bartłomiej Rychlewski przyznaje, że walka z nielegalnym handlem jest trudna i mimo stałych działań trudno jest przewidzieć efekty. Handlarze po akcji służb miejskich często wracają i robią to, co wcześniej. Powód? "Mała dolegliwość nałożonych (przewidzianych prawem) sankcji".Takie wytłumaczenie na pewno nie stanowi pocieszenia dla wszystkich legalnie handlujących, którzy - często mając mniejsze obroty niż nielegalni handlarze - muszą terminowo płacić wszystkie podatki i inne fiskalne obciążenia. Nawet wtedy, gdy na nie nie zarobią. I to jest mało śmieszne.
JK