Ulica Juhasów - jak nie drgania, to dziki
25 marca 2013
Sytuacja na ul. Juhasów, po zlikwidowaniu progów zwalniających, to tragedia. Trzęsą się nam domy i my, leżąc w łóżku, również się trzęsiemy. Zapraszam do obejrzenia ścian - zachęca mieszkanka.
Pani Beata podkreśla, że ulica została wykonana w czynie społecznym. - Moi rodzice i wszyscy sąsiedzi na tej ulicy odsuwali swoje działki. Ta jezdnia jest jednym z najstarszych ciągów komunikacyjnych prowadzącym od Mrówczej do Traktu Lubelskiego i dalej w stronę Warszawy. Co mamy zrobić, żeby dzielnica znalazła pieniądze na remont tej ulicy? Czy może mamy się powoli zacząć wyprowadzać?
Władze dzielnicy potwierdzają, że Juhasów jest bardzo uczęszczana, a jednocześnie bardzo mocno zaniedbana. - Również nam temat spędza sen z oczu i jest bardzo ważny - podkreśla wiceburmistrz Adam Godusławski. - Nie ulega wątpliwości, że jezdnia jest w stanie fatalnym. Była robiona bardzo dawno temu, być może częściowo przy współudziale mieszkańców, na bardzo słabej podbudowie. W momencie popękania jest ona penetrowana przez wodę, która przy mrozach rozsadza nawierzchnię. Nasze działania doraźne nie dają dobrych efektów - przyznał Godusławski.
Były progi - nie ma progów...
Progi zwalniające na Juhasów były w trybie pilnym zdejmowane (ze względu na objazd autobusu Z19) w miesiącach zimowych, gdy był mróz i śnieg. I niestety niezgodnie ze sztuką budowlaną - dziury po progach powinny od razu być załatane. Mieszkańcy zebrali podpisy, by wyłapać te zwierzęta we wnyki (sic!) lub do jakichś klatek. - Ze strony Zarządu Transportu Miejskiego i Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji był wymóg, żeby zrobić to szybko, bo trzeba było odciążyć Zwoleńską, umożliwiając uruchomienie autobusu - mówi Adam Godusławski. - Teraz mamy inny problem, bo dostajemy sprzeczne komunikaty - część mieszkańców pisze, żeby położyć znów progi i skasować autobus, a pozostali domagają się nieprzywracania spowalniaczy i utrzymania komunikacji miejskiej.
Wiceburmistrz przyznaje, że więcej głosów jest za utrzymaniem komunikacji. - Nie będziemy przywracać progów, ale jednocześnie zastanowimy się nad innymi metodami, które spowolnią ruch na tej ulicy.
Wiceburmistrz Godusławski zapewnia, że wszystkie problemy z ciągiem komunikacyjnym Juhasów - Borków dzielnica ma zdiagnozowane. - Jedyne co nas ogranicza i czego nie mamy, to pieniądze. Drogę powinno się wykonać od nowa, czyli całkowicie zdjąć warstwę zewnętrzną, niejednorodną podbudowę, wykonać odwodnienie, chodnik i zbudować ulicę od nowa. Problem jest taki, że na ten rok na Juhasów nie mamy funduszy w budżecie. Jak wreszcie zrobimy docelową jezdnię, równą, to zniknie wtedy problem odczuwania drgań, ale wzrosną prędkości przelotowe na tej ulicy - stwierdza.
Dzikie dziki...
Przy okazji omawiania problemów drogowych wyszła na jaw inna, nie mniej istotna dla bezpieczeństwa mieszkańców sprawa - to pojawiające się w okolicach zbiegu ulic Juhasów i Borków dzikie zwierzęta. Z uwagi na rozległe pola szczególnie problematyczne są dziki. Mieszkańcy zebrali podpisy, by wyłapać te zwierzęta we wnyki (sic!) lub do jakichś klatek. Wskazują, że często da się zaobserwować, jak dziki chodzą po ulicy.
- Na terenie miasta się nie poluje, zaś we wnyki łapią zwierzęta kłusownicy i to jest nielegalne - mówi Adam Godusławski. - Na terenie miasta robi się tzw. podsypy i odławia się dziki. I to jest realizowane. Jest taki wydział w straży miejskiej, który zajmuje się tym i wywozi dziki poza Warszawę. Ponieważ nie ma presji myśliwych ani drapieżników, to dziki dosyć szybko się rozmnażają.
Wiceburmistrz Godusławski zadeklarował pomoc mieszkańcom w tej sprawie. - Prosimy o wysyłanie do nas pism, a my skierujemy je do odpowiedniej jednostki. - Można napisać do nas, do wydziału ochrony środowiska - jakie zwierzęta, w jakim rejonie i w jakiej liczbie były widziane. Z dzikiem nie jest tak łatwo, bo trudno go zwabić do klatki, ale zrobimy wszystko, co będzie w tej sprawie możliwe - zapewnia Godusławski.
Sławomir Bączyński