Teatr absurdu, czyli o oczyszczaniu przystanków
15 września 2006
Rzecz dzieje się trochę po godzinie ósmej rano na przystanku autobusowym Płudowska na Białołęce. Ewentualna zbieżność faktów, miejsc i osób jest zupełnie nieprzypadkowa.
Rzecznik prasowy Zarządu Transportu Miejskiego, Grzegorz Ćwiek, poinfor-mował "Echo", że przystanki podlegające ZTM (nie podlegają mu czerwone przys-tanki obsługiwane przez firmę Adpol) oczyszczane są nawet do trzech razy w ty-godniu, z wyłączeniem okresu zimowego. Zatrudniane są firmy wykonujące odpo-wiednie prace, należą do nich MPO, SITA oraz AG-Compex. Ponadto kilka razy dziennie opróżniane są kosze stojące w pobliżu wiat. Pora sprzątania przystanku zależy od jego położenia (istnieje specjalny harmonogram). Te ulokowane w cen-trum Warszawy sprzątane są w pierwszej kolejności. - Centrum to przecież wizy-tówka miasta - mówi rzecznik.
Przyczyna niedogodności, związanych z oczyszczaniem wiat przystankowych, leży więc być może w... ustytuowaniu Białołęki. Gdybyśmy mieszkali bliżej centrum nie musielibyśmy zapewne moknąć na deszczu czy narażać się na opryskanie przez urządzenia myjące.
- Mycie przystanków zaczynamy już około 4 rano. Staramy się skończyć wszystkie akcje do godziny 7. Przypadki sprzątania po godzinie 8 rano, to incy-denty. Nie przerywamy naszych akcji ze względu na deszcz, ponieważ nieoczysz-czone wiaty, oklejone nielegalnymi ogłoszeniami, wyglądają nieestetycznie - tłu-maczy Grzegorz Ćwiek.
Teoria brzmi dobrze, lecz praktyka pokazuje, że może dochodzić do absur-dalnych sytuacji, podobnych do tej opisanej powyżej. Pozostaje nam więc liczyć na rozsądek pracowników odpowiedzialnych za układanie harmonogramu sprzątania przystanków i na punktualność firm sprzątających. Argument o oklejeniach też raczej chybiony, no chyba, że "oklejacze" również mają swoje codziennie działa-jące służby. Jednak chyba nie. Obserwacja przystanków wskazuje na coś zupełnie innego.
mz, bw