Szpital Bielański wstrzymuje zabiegi aborcji. Lekarze się boją
26 października 2020
Marymoncka niespodziewanie stała się jedną z ulic, na których dochodzi do najostrzejszego konfliktu wokół zakazu aborcji.
Mieszkańcy Bielan zdążyli się już przyzwyczaić do widoku "antyaborcyjnej" furgonetki fundacji Pro Prawo do Życia, regularnie parkującej na Marymonckiej przed wejściem do szpitala. Gdy Trybunał Konstytucyjny zdelegalizował w Polsce aborcję z powodu ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu, spór o kontrowersyjny samochód wybuchł z nową siłą. W piątkową noc 23/24 października furgonetka została podpalona i pokryta wulgarnymi napisami. Ktoś rozbił także jedną z lamp.
"Aborcja to morderstwo"
W niedzielę po południu rozegrała się kolejna odsłona sporu. O godz. 16:30 wolontariusze fundacji Pro Prawo do Życia pojawili się przed szpitalem z hasłami "Aborcja to morderstwo" i "Aborcja zabija". Następnie odmówili przez megafon różaniec.
Dyrektor Szpitala Bielańskiego Dorota Gałczyńska-Zych w rozmowie z TOK FM powiedziała, że "to, co zrobiono polskim rodzinom, a w sposób szczególny kobietom, w tej kwestii jest trudne do ubrania w słowa". Jak podało radio, choć orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego nie zostało jeszcze opublikowane, w placówce odnotowano już pierwszy przypadek odmowy przeprowadzenia aborcji.
Prawo może zadziałać wstecz?
Dlaczego? Z opublikowanego przez TOK FM wewnętrznego pisma wynika, że radcy prawni i lekarze obawiają się, że prawo może zacząć działać wstecz ("może dojść do sytuacji, że akt prawny opublikowany przykładowo po południu będzie obowiązywać wstecz od godziny 0.00 danego dnia").
(dg)