Świetlice, czyli przechowalnie
24 kwietnia 2009
Uczniowie najmłodszych klas szkoły podstawowej mogą korzystać z zajęć w świetlicach szkolnych, które mają być nie tylko "przechowalnią" do czasu odbioru przez rodzica, ale też ciekawym miejscem dla dziecka. Taka przynajmniej jest szczytna teoria. Jak jest w rzeczywistości?
W większości są czynne od 7 do 18. Uczęszczają do nich głównie uczniowie klas 0-3, ale sporadycznie trafiają tu też starsze dzieci. Zdawałoby się, że pod opieką nauczycieli dziecko powinno mieć odpowiednie zajęcia, by spędzony tu czas nie był dla niego męczącym wyczekiwaniem na rodziców. Szkoły zgodnym chórem mówią, że takie zajęcia się odbywają, że dzieci w świetlicy się nie nudzą. Ania jest innego zdania i co rano płacze, żeby nie zostawiać jej w świetlicy. Ania lubi szkołę, chętnie chodzi na dodatkowy angielski i inne zajęcia. Na świetlicę - choć spędza w niej za-ledwie 2-3 godziny dziennie - ma alergię.
Większość szkół skarży się na brak zaplecza lokalowego na porządne zorgani-zowanie świetlicy. O tych samych szkołach wiceburmistrz Andrzej Opolski mówi, że są gotowe na przyjęcie nowej, potężnej grupy sześciolatków.
Tragicznie jest w podstawówce nr 31 na Juranda ze Spychowa, gdzie wyko-rzystywane są dwa pomieszczenia o łącznej powierzchni 84 m². Nie lepiej na Podróżniczej: - Duża liczba uczniów i fatalne warunki lokalowe nie pozwalają na to, aby świetlica miała sale wyłącznie do swojej dyspozycji - informuje Ewa Malicka, kierowniczka świetlicy ze szkoły nr 257. W szkole nr 112 na Berensona praca od-bywa się w dwóch salach świetlicowych na dwie zmiany. Często szkoły radzą sobie w ten sposób, że w miarę zapotrzebowania, poza zajęciami, wykorzystują sale lek-cyjne. - Kubatura pomieszczeń świetlicy nie jest adekwatna do liczby zapisanych dzieci. Wystąpiliśmy z wnioskiem o rozbudowę szkoły o pomieszczenia przezna-czone na działalność świetlicy - mówi Grażyna Zając, dyrektor podstawówki nr 110.
Zapisy są zwykle na początku roku szkolnego. - W pierwszej kolejności przyj-mowane są dzieci rodziców pracujących z klas 0-3, ponadto opieką świetlicową objęte są również starsze dzieci, które tej opieki potrzebują, np. czekają na zajęcia dodatkowe, pozalekcyjne - mówi Ewa Malicka ze szkoły nr 257.
W większości szkół w świetlicach są prowadzone zajęcia plastyczne, sportowe, umuzykalniające, ruchowe, zajęcia z czytania czy zabawy logiczne. - Zajęcia świet-licowe prowadzone są również z wykorzystaniem siłowni, sali komputerowej, biblio-teki, boiska szkolnego, placu zabaw, sali gimnastycznej - mówi dyrektor Grażyna Zając.
Stałym punktem w każdej świetlicy jest odrabianie lekcji, co na pewno ułatwia zadanie rodzicom. Nauczyciele twierdzą, że dzieci, które uczęszczają na zajęcia w świetlicy mają częściej odrobione prace domowe, bo rodzice nie zawsze mają ener-gię, by tego dopilnować.
Ania jednak nie nudzi się dlatego, że jest ciasno. Nudzi się, bo nikt się nią nie zajmuje. Świetliczanki nie mają żadnych szans zorganizować sensownych zajęć dla potężnej grupy dzieci. Jest ich zwyczajnie za mało. Choćby stanęły na uszach, nie dadzą rady. Dlatego świetlice to "przechowalnie".
- Nie zapisałam dziecka do świetlicy, ale zdarzyło mi się kilka razy spóźnić i siłą rzeczy tam trafiało - opowiada matka z Nowodworów. - Odbierając je, za każdym razem widziałam ten sam obrazek: tłum dzieci, nad którymi nikt nie ma kontroli, a panie interweniują tylko wtedy, gdy chłopcy się pobiją. Część dzieci siedziała smut-na, część się czymś zajmowała, ale zdecydowana większość się wyłącznie wydzie-rała. Tak właśnie miały zorganizowane zajęcia.
- Szkoły nie są przygotowane ani lokalowo, ani kadrowo, żeby prowadzić świet-lice - dodaje inna rozczarowana matka. - Dzieci tułają się po różnych salach lekcyj-nych, w świetlicowej mają wydzielony mały kącik, gdzie mogą bawić się na dywa-nie ciągle tymi samymi zabawkami. Najgorsze jest to, że sadza się je przed ekra-nem i każe oglądać wciąż te same filmy. Nic dziwnego, że się nudzą.
bk, oko
Świetliczanki nie mają żadnych szans zorganizować sensownych zajęć dla potężnej grupy dzieci. Jest ich zwyczajnie za mało. Choćby stanęły na uszach, nie dadzą rady. Dlatego świetlice to "przechowalnie".
Nasz komentarz
Może warto, by dyrektorzy szkół, władze oświatowe i wiceburmistrz Andrzej Opolski spotkali się z pierwszoklasistką Anią, która wytłumaczy im, że szkoły nie tylko nie są gotowe na przyjęcie sześciolatków, lecz przede wszystkim nie radzą sobie z obecnymi obowiązkami.