Stwórz sobie własne getto
25 września 2009
Ogólnopolska mania budowania zamkniętych osiedli jest ewenementem na skalę światową. O ile wszędzie dąży się do utrzymania otwartych przestrzeni, warszawiacy zamykają się przed wszystkimi: sąsiadami z klatki, bloku, domu - wreszcie przed wszelkiej maści "obcymi".
Czy ludzie wybierając miejsce swojego zamieszkania kierują się tylko poczu-ciem bezpieczeństwa? Niekoniecznie. - Mieszkam na osiedlu zamkniętym, jednak nie uważam, że jest ono bezpieczniejsze, uważam za to, że ludzie na osiedlach zamkniętych bardziej dbają o to, co tu się znajduje - mówi mieszkanka jednego z osiedli "za płotem". Bezpieczniej więc nie jest, za to niknie socjalistyczny sposób myślenia, że gdy coś jest wspólne, to jest niczyje. I to trzeba zapisać na plus osiedli zamkniętych.
Jednak dbałość o mienie to jedno, a więzi społeczne to drugie. Szczególnie, że te kształtujemy w sobie od najwcześniejszych lat.
- Mieszkam na osiedlu zamkniętym przy ul. Odkrytej, gdzie jest podobna sy-tuacja z placami zabaw, jak na wielu innych osiedlach, czyli są one dostępne tylko dla mieszkańców osiedla. Sytuacja jest chora, bo będąc na spacerze moje dziecko widzi dzieci bawiące się na ogrodzonym placu zabaw i też chce się pobawić, ale nie możemy tam wejść, to jest po prostu przykre - mówi Monika, mama czteroletniej Oli.
Przykłady można mnożyć, ale warto też popatrzeć na przytoczoną sytuację z drugiej strony - zamknięte na ogrodzonym osiedlu dzieci nie mają możliwości kon-taktowania się z rówieśnikami "z zewnątrz". Tym samym pozbawione są wielu moż-liwości, jakie mieli ci, którzy wychowywali się na "dawnych" podwórkach: zawsze znalazł się ktoś, z kim można było pokopać piłkę, zagrać w kapsle czy - w przypad-ku dziewczynek - poskakać na skakance czy przez gumę. A jeśli na ogrodzonym osiedlu dzieci jest mało?
- Place zabaw na zamkniętych osiedlach dostępne tylko dla mieszkańców da-nego osiedla mają swoje plusy i minusy. Z jednej strony rodzice znają otoczenie i mają większe poczucie bezpieczeństwa, co niezupełnie jest prawdą. Przebywanie z dzieckiem na placu zabaw, na osiedlu zamkniętym, to okazja do integracji lokalne-go społeczeństwa - mówi Małgorzata Orzeł, psycholog. - Budowanie osiedli zam-kniętych jest wyrazem coraz większej nieufności między ludźmi, coraz mniejszego poczucia bezpieczeństwa ludzi żyjących w społecznościach miejskich. Mniejsze po-czucie bezpieczeństwa, nieufność ma negatywny wpływ na jakość relacji między ludźmi oraz na wychowanie dzieci - dodaje.
Rok temu w Warszawie zorganizowana była akcja wycia pod ogrodzeniami współczesnych gett. O umówionej godzinie grupki ludzi stawały pod bramami ogro-dzeń i wzorem wilków - wyły do księżyca. W ten sposób chciano zwrócić uwagę na problem - bo zamykanie się za "bezpiecznym" płotem w społeczeństwie skazanym na mieszkanie w grupach jest problemem. Jednak architekci nie odpuszczają i ma-sowo produkują kolejne zamknięte potworki - bo tego chcą warszawiacy.
- Nie można zmusić deweloperów do niegrodzenia nowych osiedli, ale ne-gocjujemy z inwestorami, zwłaszcza na terenach ucywilizowanych, żeby nie grodzić terenu - mówi burmistrz Białołęki Jacek Kaznowski. - Jest już decyzja, że jedno z takich osiedli nie będzie ogrodzone, w rejonie Piekiełka. Będziemy się starali, żeby osiedli nie grodzić, ale jest to problem funkcjonujący w mentalności - żeby coś się zmieniło, ludzie muszą zmienić myślenie.
Nam się jednak wydaje, że można - wystarczy wstrzymać pozwolenie na budo-wę deweloperowi, który chce postawić kolejne getto. Można przeciągać decyzje, zwlekać z pozwoleniami, przeczekać - w zwlekaniu polscy urzędnicy są prawdzi-wymi mistrzami, więc może pora wykorzystać wielopokoleniowe doświadczenia dla szczytnego celu? Skoro potrzebna jest zmiana mentalności - ten jeden raz warto skorzystać z dobrodziejstw biurokracji i zmiany w myśleniu wymóc urzędniczo. W końcu tylu rzeczy już nie wolno - dlaczego zgadzać się na aspołeczne enklawy?
(wt), bk