Stefan Baryga - fryzjer pasjonat i tradycjonalista
30 października 2012
"Zakorzenieni w Wawrze" to nowy cykl prezentujący ludzi, którzy z dzielnicą związani są od lat. Tu żyją i pracują, nierzadko wykonując zapomniane od dawna zawody. W tym wydaniu - pan Stefan Baryga, fryzjer męski, który swój zakład na Żegańskiej prowadzi od 45 lat, a wśród jego klientów znalazły się takie sławy jak Adolf Dymsza czy Emil Karewicz.
Fryzjer w poprzednim wcieleniu
Choć pan Stefan skończył w lipcu 70 lat, to energii życiowej i optymizmu mógłby mu pozazdrościć niejeden 40- czy 30-latek. Po wejściu do zakładu, od kilku pierwszych słów widać, że to człowiek, który kocha ludzi, który chce i lubi z nimi obcować, chętnie ich słucha, ale gdy trzeba, to sam ma wiele ciekawych historii do opowiedzenia. - Jestem jak antyk, jak kronikarz tej dzielnicy, choć prowadzę ten zakład "dopiero" od 45 lat - uśmiecha się pan Stefan.
Fryzjerem pan Stefan Baryga jest od 53 lat. Zanim zaczął pracować w Wawrze, działał na Grochowie i Pradze. Jak sam o sobie mówi: - Byłem fryzjerem w poprzednim wcieleniu, w tym i w następnym też będę. Zawodu wyuczył się w Łodzi, ale to pod okiem ojca stawiał pierwsze kroki w fachu fryzjerskim i to po nim przejął zakład. - To też jest kawał historii. Liczy sobie już 90 lat. Pierwszym właścicielem był Filinger, potem był Florian Hartwig, następnie Michalak, ale krótko, bo tylko trzy lata. Potem był Tadeusz Baryga, czyli mój ojciec, a teraz prowadzę go ja - wylicza pan Stefan.
Wszystko pamięta
Klienci doceniają go za "przedwojenną jakość". - To jest stara szkoła. Po panu Stefanie nie trzeba nic poprawiać. Robi dokładnie to, czego klient sobie życzy i pamięta ostatnie fryzury swoich stałych klientów - stwierdza jeden z nich.
Do pana Stefana potrafią przyjeżdżać klienci z odległych rejonów Warszawy. Swoje głowy powierzali mu np. aktorzy: Adolf Dymsza, Tadeusz Fijewski, Mieczysław Pawlikowski (pamiętny Jan Onufry Zagłoba w "Panu Wołodyjowskim"), Stanisław Jasiukiewicz (porucznik "West", ojciec Janka Kosa z "Czterech Pancernych") czy słynny Hermann Brunner, czyli Emil Karewicz, który do dziś jest stałym klientem pana Stefana. Nie brakowało też polityków, z których najbardziej znani to Stanisław Mach, minister oraz wicepremier w latach 70. i 80. oraz Aleksander Małachowski, poseł i wicemarszałek Sejmu w latach 90.
45 lat w dzielnicy to szmat czasu i pan Stefan ma co wspominać. Pamięta Wawer, gdy ten zabudowany był pojedynczymi, niewielkim domami. - Kiedyś to była tak odległa dzielnica, że kursował do niej tylko jeden autobus: 156. Od przejazdu (ul. Patriotów) aż do kościoła (przy Trakcie Lubelskim) były jak okiem sięgnąć tylko pola i pola... Teraz to wszystko zostało zabudowane. Zakładów fryzjerskich też było mniej, więc byłem poszukiwanym fachowcem. Teraz mój zakład jest najstarszy.
Pan Stefan nie żałuje tych zmian. Stara się widzieć pozytywy. - Jest więcej sklepów, łatwiej zrobić zakupy. To nie to, co kiedyś. Pustki w sklepach i trzeba się było nalatać, żeby coś kupić - stwierdza.
Dziś martwi się tylko o to, by nie zabrakło mu zdrowia, bo chce jak najdłużej pomagać swoim dwóm córkom: Agnieszce i Dorocie oraz czwórce wnucząt, z których jest bardzo dumny.
Pytany o następcę, pan Stefan wskazuje z nadzieją na córkę Agnieszkę, która byłaby już trzecim pokoleniem Barygów prowadzącym zakład fryzjerski przy Żegańskiej 13. To jednak jest kwestia przyszłości. Teraz pan Stefan musi się zająć kolejnym klientem, w myśl swojej zasady: - Czym się dobry fryzjer chlubi? Robi tak, jak jego klient lubi.
Sławomir Bączyński