Stadion Narodowy na Białołęce. Żylibyśmy w innej rzeczywistości
4 maja 2020
Z perspektywy lat śmiało można powiedzieć, że stadion piłkarskiej reprezentacji Polski powstał w najgorszej spośród analizowanych lokalizacji. Co by było, gdyby...?
Jest rok 2020, ale historia ostatnich lat potoczyła się nieco inaczej. Korki na węźle Trasy Toruńskiej z Trasą Olszynki Grochowskiej niechybnie zwiastują ważny mecz na Stadionie Narodowym, otwartym osiem lat temu, z okazji Euro 2012, na błoniach północnej Białołęki. Kto nie chce stać w korku, ten korzysta z pierwszej w Warszawie linii szybkiego autobusu BRT, łączącej Dworzec Wileński, osiedla na dawnym polu PGR Bródno, Białołękę i Stadion Narodowy.
Tymczasem na Kamionku, w miejscu dawnego Stadionu Dziesięciolecia, dobiega końca dzień pracy na budowie nowej dzielnicy. Między mostem Poniatowskiego, al. Zieleniecką, Zamoyskiego i Wybrzeżem Helskim powstaje cały kwartał budynków mieszkalnych i biurowców. Urzędnicy są zachwyceni, bo wreszcie udało się powstrzymać rozlewanie miasta na dalekie przedmieścia. Nowi mieszkańcy i pracownicy dojadą do celu metrem, SKM-ką lub tramwajem.
Narodowy na Białołęce?
Stadion Narodowy przy Trasie Olszynki Grochowskiej to pomysł burmistrza Jacka Kaznowskiego z roku 2007. Jak wyjaśniał ówczesny włodarz Białołęki, inwestycja nie tylko pociągnęłaby za sobą budowę trasy, ale także umożliwiła stworzenie nowego centrum Pragi, zagospodarowanie Portu Praskiego i pomogła powstrzymać rozlewanie miasta. Alternatywnymi lokalizacjami były: tereny dawnej fabryki domów przy Myśliborskiej, sąsiedztwo toru wyścigów konnych na Służewcu i tzw. łuk siekierkowski, czyli sąsiedztwo fortu Augustówka. Wcześniej porzucono pomysły budowy stadionu w Wawrze lub Wesołej.
Wielki niewypał
Jak pokazał czas, dla inwestycji wybrano najgorszą z analizowanych lokalizacji. Pomijając kontrowersyjną architekturę Stadionu Narodowego, całkowicie psuje on widok Pragi (zwłaszcza z pl. Zamkowego, gdzie nakłada się na most Świętokrzyski), regularnie paraliżuje Saską Kępę i blokuje jedne z najdroższych terenów inwestycyjnych w Polsce, mogących przynosić Warszawie potężne pieniądze z podatków.
Gigantyczna dziura w mieście, ziejąca między mostem Poniatowskiego a Zamoyskiego, to przykład katastrofalnie złego planowania, dziwnym trafem pomijana przez urbanistów i urzędników. A Warszawa jest chyba jedynym dużym miastem Europy, mającym stadion tego formatu praktycznie w centrum.
(dg)