SOR na Bielanach przepełniony. "Pacjenci przesadzają"
27 czerwca 2018
Do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Szpitalu Bielańskim trafia dziennie średnio 130 pacjentów. Według lekarzy, pilnej interwencji wymaga zaledwie co czwarty z nich. Pozostali "robią tłok", a po pomoc powinni zgłosić się do zwykłej przychodni.
- Szerokim łukiem radzę omijać Szpital Bielański. O godz. 23 pojechaliśmy tam z ostrym bólem głowy. Najpierw nocna pomoc lekarska, potem SOR. Są teraz trzy okienka do rejestracji. Oczywiście chirurgia oblegana. Ale my przecież do neurologa. Po ponad dwóch godzinach męża obejrzał ratownik medyczny i wyszedł. Bez informacji i bez leków. Gdy po ponad godzinie spytałam się "co dalej", usłyszałam: czas oczekiwania to ok. 6 godz. To dotyczy wszystkich specjalności! My zrezygnowaliśmy - napisała niedawno na facebookowej grupie "Warszawskie Bielany - Mieszkańcy" pani Agnieszka, podkreślając absurdalność trzygodzinnego oczekiwania na informację, że za sześć godzin lekarz obejrzy jej męża. Problem jest znany od lat - SOR w Szpitalu Bielańskim jest notorycznie przepełniony pacjentami i ma fatalną opinię wśród pacjentów.
"Troszkę boli"
- Byłam ostatnio na SOR... Przed nami rejestrował się człowiek, który przyszedł skontrolować swoje żylaki, bo "nie będę czekał do mojego lekarza". Inny przyszedł ze skaleczonym palcem (przeciętym opuszkiem!), bo "troszkę boli". A potem wielkie zdziwienie, że są kolejki. Organizacji nie mają najlepszej, to fakt. Lekarze pracują równolegle na oddziale i na SOR. Niemniej jednak pacjenci przesadzają - twierdzi internautka Lusia.
- Czytam ten post z przerażeniem! Silny ból głowy może zwiastować udar mózgu. Jaką szansę miałby pacjent czekający sześć godzin? Gdzie jest ta słynna "złota godzina", w ciągu której można uratować pacjenta i całkowicie zlikwidować skutki udaru? Dłuższe czekanie powoduje nieodwracalne już zmiany i stałą rehabilitację do końca życia. Co jest mniej kosztowne i przywracające człowiekowi dalsze normalne życie? Szybka pomoc! - pisze pani Izabela.
- Naturalna selekcja. Kto faktycznie nie musi, ten rezygnuje. Ostatnio czekałam tam 9 godzin, widać było jak na dłoni, kto faktycznie był w podbramkowej sytuacji - przekonuje Agnieszka.
130 pacjentów dziennie
- Byłam w Bielańskim z uszkodzonym kolanem, czekałam pięć godzin na przyjęcie. Rozumiem, że są przypadki groźniejsze, ale powinni coś zrobić, aby wszystko szło szybciej - komentuje pani Ola. Dyrekcja szpitala podkreśla, że na bielański SOR codziennie przyjmowanych jest około 130 pacjentów. Łącznie od początku roku do końca maja obsłużonych zostało ponad 22 tys. osób. Większość przychodzi ze skierowaniem od lekarza podstawowej opieki zdrowotnej w celu dokonania diagnostyki i konsultacji specjalistycznej - z dolegliwościami niewymagającymi interwencji lekarzy SOR zgłasza się nawet 75 procent pacjentów.
Dyrektor podkreśla, że wielogodzinne czekanie na lekarza jest "uzasadnione". Pozwalają na to same procedury. - Każdy pacjent podlega ocenie medycznej tzw. triage. W przypadku stanu nagłego zagrożenia zdrowotnego świadczenia są udzielane natychmiast. Następnie wg stanu pacjenta - do jednej godziny, 4 godzin i 6 godzin. - Według rozporządzenia ministra zdrowia, szpitalny oddział ratunkowy "udziela świadczeń opieki zdrowotnej polegających na wstępnej diagnostyce oraz podjęciu leczenia w zakresie niezbędnym dla stabilizacji funkcji życiowych osób, które znajdują się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego" - informuje Krzysztof Jarząbek, kierownik działu organizacyjno-prawnego bielańskiego szpitala.
Sytuacja w bielańskim SOR, dopóki będą przychodzić pacjenci z dolegliwościami niezagrażającymi życiu, szybko się nie zmieni - twierdzi dyrekcja szpitala. Tylko jak ludzie mają samodzielnie ocenić stan swojego zdrowia. Zwalanie na pacjentów winy za kolejki i nerwy na SOR jest kuriozalne. SOR jest fatalnie zorganizowany i żadne tłumaczenia dyrekcji szpitala nie usprawiedliwiają tego bałaganu. Jeśli lekarz musi być jednocześnie w dwóch miejscach - na SOR i swoim oddziale, i niejednokrotnie przez kilka godzin nie może zejść na SOR, to znaczy, że pacjenci SOR nie są odpowiednio szybko diagnozowani, ocena medyczna jest opóźniona, a kolejka rośnie. Gdyby SOR miał oddzielną kadrę, to pacjenci w stanie niezagrażającym ich życiu znacznie szybciej odesłani byliby do przychodni. Bez wielogodzinnego czekania i nerwów.
(DB)