Tajemnice żydowskiej Falenicy. Wspomnienia dawnych mieszkańców
7 września 2021
Dzięki inicjatywie Europejskiego Instytutu Kultury polscy czytelnicy mają okazję zapoznać się z "Sefer Falenic. Księgą Falenicy" wydaną w Tel Awiwie w 1967 roku.
"Historię o powstaniu Falenicy i o jej pierwszych mieszkańcach usłyszałem od reb Szmula Eliezera Siedleckiego, który mieszka w Erec od 1932 roku. Z jego opowieści wynika, że założycielami naszego miasteczka byli Żydzi z sąsiedniej osady Wiązowna, leżącej na szlaku Warszawa - Lublin" - tak rozpoczyna się "Sefer Falenic", dokumentująca losy falenickich Żydów od przybycia do dzisiejszego Wawra aż do niemieckiego ludobójstwa i emigracji nielicznych ocalałych.
Przetłumaczyli cenną książkę
Brak polskiego wydania "Sefer Falenic" (hebr.
Oto prawdziwy faleniczanin. Jak wyglądał jego świat?
Warto to sobie uświadomić i powtarzać: jeszcze 80 lat temu przeciętny mieszkaniec Falenicy był Żydem.
"Księga Falenicy") był jednym z największych niedopatrzeń, jakiego dopuścił się wawerski samorząd w dziedzinie przybliżania mieszkańcom lokalnej historii. Napisana przez Dawida Sztokfisza (1912-2008) książka została wydana w 1967 roku przez Ziomkostwo Falenickie w Tel Awiwie. Na niemal 500 stronach umieszczono wspomnienia żydowskich mieszkańców osiedla, nekrologi, a nawet narysowaną odręcznie z pamięci mapę. Większa część książki jest napisana w języku jidysz, mniejsza po hebrajsku.
Polskie tłumaczenie ukazało się dopiero w 2021 roku dzięki dofinansowaniu Żydowskiego Instytutu Historycznego w Polsce, Muzeum Getta Warszawskiego i wawerskiego ratusza. Dzięki przekładowi Magdaleny Siek miłośnicy lokalnej historii zyskali do dyspozycji ponad 180 stron relacji żydowskich mieszkańców dawnej Falenicy.
Wspomnienia dawnych mieszkańców
- Żydzi z Falenicy, a jeszcze bardziej przybywający tu wczasowicze, wiążą wspomnienia o miasteczku głównie z okresem letnim, kiedy wszystko zieleniło się i kwitło - wspominał Abram Ring, który po II wojnie światowej osiadł w Jaffie. - Zjeżdżali tu Żydzi z prawie całej Polski, aby rozkoszować się świeżym powietrzem. (...) Również z chasydzkich sztybli godzinami niósł się śpiew i studiowanie Tory. Dzieci natomiast cieszyły się śniegiem, który zimą padał aż w nadmiarze. Czas wolny spędzano na sankach, nartach i łyżwach. Kiedy nadchodził Purim, w miasteczku robiło się przyjemnie i radośnie. Dzieci przebierały się i odwiedzały żydowskie domy, gdzie przyjmowano je ciepło, dając kilka groszy. Bogate, a nawet te niezamożne rodziny, siedziały zadowolone przy suto zastawionych stołach, wysyłały i odbierały purimowe podarki, które roznosiły dzieci.
- Całe miasteczko dobrze znało reb Herszla Gelbtrunka z żoną i dziećmi - opowiadał Mordechaj Chaim Ben-Gil (Wengel) z Hajfy. - Do Falenicy przybył z matką i kilkoma braćmi. Po ślubie otworzył sklep na początku ulicy Handlowej, naprzeciw szlabanu. Reb Herszl był aktywny w wielu instytucjach społecznych i filantropijnych oraz komitetach pomocowych. Lubił pomagać ludziom w potrzebie. Swoje dzieci wychował w tradycyjnym, żydowskim duchu.
- Życie w getcie było pasmem cierpień i bólu - relacjonowała Cipora Stalik (Fela Zylbersztajn). - Aż do czasu jego likwidacji. Mordercy wdarli się do przybitego, wygłodzonego getta i postanowili zabić jego mieszkańców. Krzyki, lamenty, płacz, strzały, krew. Żydowska Falenica ginie. Ale ja chcę żyć. Uciekam. Dopiero teraz zaczynają się cierpienia, prześladowania, niemiłe niespodzianki. Pierwszą noc spędziłam w kurniku razem z kurami. Musiałam za to zapłacić 500 złotych. Zrobiono mi tę łaskę, że po zapłaceniu tej kwoty nie wydano mnie w ręce Niemców.
Całą "Księgę Falenicy" można przeczytać na portalu Wirtualny Sztetl.
(dg)
.