Runie czy nie?
7 lipca 2006
Aby zapobiec tragedii budowlanej na miarę katowickiej, wojewódzki nadzór budowlany zagroził wyłączeniem trasy Toruńskiej z ruchu od 1 listopada. W każdej chwili może runąć wiadukt nad ul. Jagiellońską i torami kolejowymi.
Wobec zagrożenia tragedią wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego ostrzegł, że wiadukty na trasie Toruńskiej dopuszcza do użytku tylko do końca października.
Dopiero groźba paraliżu komunikacyjnego naszej części miasta zmobilizowała radnych Warszawy do wyszukania w budżecie pieniędzy na ratowanie trasy. Przeznaczono 5 mln zł w tym roku, a w sumie 31 mln zł do 2008 r. Ponieważ wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego wydał nakaz remontu wiaduktów, będzie można przeprowadzić go bez organizowania przetargu, dlatego prace powinny zacząć się przed jesienią. Miasto przez lata nie inwestowało w tę drogę, dopuszczając do jej popadania w ruinę, bo Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad obiecała na własny koszt przebudować i przekształcić trasę Toruńską w drogę ekspresową w latach 2006-08. W wyniku nieudolnych przygotowań, rządowi urzędnicy termin przesunęli na lata 2008-10.
Przejazd w stronę Pragi, czyli wiadukt południowy, jest w lepszym stanie. Tu wystarczy staranny, szybko przeprowadzony remont konstrukcji. Wiadukt północny trzeba natomiast rozebrać całkowicie. Zastąpi go wiadukt tymczasowy, do którego budowy zostaną wykorzystane elementy mostu Syreny, rozebranego w 2000 r. po otwarciu mostu Świętokrzyskiego. Do końca października z resztek mostu Syreny, który przez 15 lat pełnił rolę tymczasowej przeprawy przez Wisłę, powstanie wiadukt zastępczy. Kiedy jesienią pojadą nim samochody, natychmiast zacznie się kapitalny remont wiaduktu południowego. Dopiero po jego zakończeniu planowana jest rozbiórka wiaduktu prowadzącego do centrum i budowa następnego.
Nasze życie, życie stu kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców podróżujących co-dziennie w stronę centrum zależy zatem od Zarządu Dróg Miejskich.
Prawie wszystkie mosty i wiadukty Warszawy, wybudowane przed 2000 ro-kiem, wymagają generalnych remontów. Ale nasza władza się nie spieszy. Wiadukt w Alejach Jerozolimskich zamknięto dopiero wtedy, gdy odpadł od niego wielki kawał betonu. Wyłączenie z ruchu wiaduktu spowodowało wielokilometrowe korki nie tylko w tamtej części miasta, bo objazdy wytyczono jedynie wąskimi, lokalnymi drogami, które nie były w stanie przyjąć tak ogromnego ruchu. Podobnie będzie i u nas.
O tym, że wiele warszawskich wiaduktów zacznie się zawalać, władze wiedziały już kilka lat temu. Specjaliści doradzali wyłączenie z ruchu tranzytowego wiaduktów starych i wykonanych wedle zaniżonych norm, ale urzędnicy popełnili błąd nie wprowadzając tego zakazu w życie. I choć już w styczniu znana im była ekspertyza obrazująca zbliżającą się katastrofę, zamiast usunąć ciężkie wozy z trasy Toruńskiej, Zarząd Dróg Miejskich poprzestał na skierowaniu prośby do policji o egzekwowanie ograniczenia szybkości do 40 km na godzinę oraz do inspekcji transportu drogowego o kontrolowanie, czy na przejazd nie wjeżdżają ciężarówki cięższe niż 20 ton. Ale kontroli wagi nie ma i nie wiadomo, czy będzie, bo inspekcja nie otrzymała od Zarządu Dróg Miejskich tzw. operatów geodezyjnych, czyli gwarancji, że miejsca wybrane do kontroli tirów są odpowiednio przygotowane, a teren jest idealnie poziomy. Obie instytucje nie mogą dojść do porozumienia. A ciężkie, ważące nieraz 40-50 ton pojazdy śmigają rozklekotaną trasą.
Rozwiązanie problemów komunikacyjnych w Warszawie wymaga zainwesto-wania około 9 mld zł, i to tylko do końca 2010 r. Zdobycie takich pieniędzy jest możliwe, także z wykorzystaniem funduszy unijnych.
Agnieszka Kuncewicz