Przyzwyczajeni do socjalizmu
9 lutego 2007
Budynek dawnego hotelu robotniczego FSO został sprzedany prywatnemu developerowi.
Problematyczny blok
Wieżowiec przy Kowalczyka 1 jest w opłakanym stanie. Z zewnątrz przypomina niezamieszkałą ruderę. Wewnątrz jest jeszcze gorzej. Od 30 lat nie było tam re-montu, windy psują się kilka razy dziennie, w oknach są szpary, woda ciągle gdzieś cieknie, jest niesamowicie brudno. Ludzie mieszkają w pokojach o powierzchni 16 i 32 mkw. Często całymi rodzinami. Nie mają nawet własnych kuchni. Kiedyś były kuchnie zbiorcze, lecz zostały zdemontowane.Budynek powstał w latach 70-tych jako hotel robotniczy dla pracowników FSO. Część pomieszczeń była wynajmowana gościom hotelowym, część przeznaczona na stałe dla pracowników zakładu. Za czasów Daewoo-FSO budynkiem administro-wała firma Locaris. Potem, po upadku fabryki samochodów, hotel z długami prze-jęła Spółdzielnia Mieszkaniowa "Bródno" (od początku właściciel budynku).
Wtedy zaczęły się problemy ze statusem obiektu i jego mieszkańców. Niektó-rzy z lokatorów mieszkali tam nawet 20 lat (formalnie jako goście hotelowi), w budynku rodziły się i wychowywały ich dzieci. Spółdzielnia pozwoliła ludziom ("ze względów humanitarnych" - jak to określiła w piśmie z kwietnia 2003 roku) miesz-kać na Kowalczyka na dotychczasowych warunkach, aż do czasu, gdy zostaną po-informowani o możliwości nabycia lokali w wyremontowanym budynku. Ponieważ w świetle prawa spółdzielnia nie może prowadzić hotelu, więc w księdze obiektu wpisano "hotel-budynek mieszkalny". Mieszkańcy Kowalczyka 1 nigdy nie otrzymali jednak umów najmu, przedłużano im tylko tymczasowo pobyt. Taki stan trwał do 2006 roku.
Przy Kowalczyka są jeszcze dwa podobne bloki. W nich od początku znajdo-wały się pełnowymiarowe mieszkania. Zostały one sprzedane lokatorom po upadku Daewoo-FSO. Dla Kowalczyka 1 spółdzielnia zaproponowała plan przebudowy, a potem sprzedaży mieszkań po 1900 zł za metr kwadratowy. Mieszkańcy nie zgodzili się na takie rozwiązanie i dalej pozostawali w budynku na starych warunkach.
Współczynnik ściągalności opłat spadał coraz bardziej. Budynek pustoszał i ge-nerował coraz większe koszty, nie tylko przez zaległości w opłatach, lecz także przez ciągłe awarie instalacji wodno-kanalizacyjnej, wind itp. Nic się nie zmieniało dopóki spółdzielnia dokładała do interesu. Jednak w końcu powiedziała stop. Na walnym zgromadzeniu delegatów spółdzielni w 2005 roku zaproponowano sprzedaż bloku. W maju ogłoszono przetarg. Wygrała go spółka Happy End. Razem z obiektem developer kupił też plan jego przebudowy. I wtedy się zaczęło...
Walka
Spółka Happy End przejęła administrowanie blokiem 4 grudnia 2006. Mieszkańcy dostali do wypełnienia ankiety ewidencyjne zawierające pytania o dane osobowe oraz w części drugiej - o dochody. Dostali też do podpisania, zgodnie ze statusem budynku, który nie zawiera mieszkań w rozumieniu przepisów budowlanych, regu-lamin hotelowy.Nowy zarządca zlikwidował dotychczasowy tryb odbioru poczty (dotychczas poczta była dostępna w portierni) i polecił opróżnienie schowków, w których miesz-kańcy trzymali część swoich rzeczy. Zaczęły się przygotowania do prac remon-towych - opróżnianie nie zamieszkałych pomieszczeń itp. Zaprzestano sprzątania.
Mieszkańcy odmówili wypełnienia ankiet i podpisania regulaminu - twierdzili, że będzie to równoznaczne z utratą praw, które przysługiwały im za czasów, gdy ich blok należał do spółdzielni.
Nowy właściciel oszacował rzeczywisty koszt przebywania jednej osoby w loka-lu na około 541 zł miesięcznie - za same media! Na prośbę zrozpaczonych nowym porządkiem i zdezorientowanych lokatorów interweniowała telewizja i prasa. Odby-ło się też spotkanie z wiceburmistrzem dzielnicy Andrzejem Opolskim. Developer zaoferował mieszkańcom, że będą mogli do czasu generalnego remontu płacić tylko za media. Tłumaczył też, że wypełnienie ankiet jest potrzebne do ewidencji (obowiązkowej w hotelach) i zaoferował pomoc w znalezieniu i opłacaniu lokali zastępczych przez rok.
Poczynione ustalenia nie przyczyniły się do poprawy sytuacji. Zarządca budyn-ku podjął próbę wyegzekwowania ankiet przez interwencje policji. Informowano o tym, że osoby, które nie wypełnią ankiet nie będą wpuszczane do lokali.
W bloku mówi się, że spółka chce stamtąd "wykurzyć" lokatorów, a odnowione mieszkania sprzedać potem klientom ze specjalnej listy. Mieszkańcy występowali do dzielnicy o stałe zameldowanie, ale - co było oczywiste - dowiedzieli się, że jest to niemożliwe. Pod koniec stycznia wpłynął do sądu rejonowego Praga Północ po-zew kilkudziesięciu osób przeciwko spółce Happy End. Mieszkańcy oskarżają deve-lopera o plany eksmisji i grożenie zaprzestaniem dostarczania mediów. Czego oczekują? Chcą uznania ich praw, jako najemców mieszkań, a nie gości hotelu robotniczego i gwarancji, że będą mogli dalej mieszkać w bloku po remoncie.
Mówi Jacek Konieczny, prezes spółki Happy End
Jeśli chodzi o sprawy sporne: wypełnianie ankiet miało na celu ewidencję miesz-kańców budynku, wiele osób gnieździło się w bloku na dziko. Część druga - doty-cząca zarobków - była nieobowiązkowa i miała nam pomóc przy dostosowaniu oferty na potrzeby konkretnych osób.Druga sprawa to poczta - jako właściciel budynku jestem odpowiedzialny za niedostarczone wezwania sądowe i o zapłatę alimentów. A takie dokumenty miesz-kańcy budynku otrzymywali. Nasz pełnomocnik zaproponował poczcie, żeby albo dostarczała korespondencję do lokali albo zostawiała ją w skrzynce zbiorczej, którą zorganizują mieszkańcy.
Wreszcie opłaty: koszt wyliczony za media jest realnym kosztem za jedną oso-bę w lokalu. Ze względu na liczniki zbiorcze i ciągłe awarie jest on horrendalny. Próbowaliśmy go zmodyfikować, aby był korzystniejszy dla mieszkańców, więc wyliczyliśmy koszt w zależności od liczby osób tak, by w lokalach, gdzie jest więcej osób koszt był mniejszy. Jednak większość mieszkańców nie odebrała faktur za styczeń. Nasza spółka nie będzie dopłacać do interesu, jak przez lata robiła to spółdzielnia "Bródno". Mieszkańcy sami muszą za siebie zapłacić. My przekażemy na konta dostawców mediów takie kwoty, jakie wpłyną od mieszkańców. Pro-porcjonalnie. Przypuszczam, że jeśli na konta dostawców mediów nie będą wpływać pełne opłaty, sami odetną oni światło, wodę itp.
Na chwilę obecną jest oczywiste, że blok wymaga remontu. Wraz z budynkiem kupiliśmy plan jego przebudowy, w przetargu przedstawiliśmy też ofertę socjalną dla mieszkańców. Na Kowalczyka powstaną pełnowymiarowe mieszkania, które dotychczasowi lokatorzy, posiadający zdolność kredytową, będą mogli kupić na preferencyjnych warunkach (około 4.200 - 4.500 zł za mkw.). Z chętnymi osobami podpiszemy umowę przyrzeczenia, tak jak zrobiłby to każdy inny developer.
Na czas remontu znajdziemy lokatorom mieszkania zastępcze lub oni sami sobie takie znajdą, a my oferujemy się dofinansować przez rok różnicę w czynszu, jeśli będzie on przekraczał dotychczasowe opłaty.
Niektórzy mieszkańcy już skorzystali z naszej oferty i są zadowoleni, że wresz-cie mogą mieszkać z rodzinami w warunkach dużo lepszych niż dotychczas. Ten fakt jednak zarówno media, jak i protestujące osoby przemilczały. Po remoncie na pewno nie będzie powrotu do przeszłości. Dom nie będzie przechowalnią osób, które nie płacą własnych rachunków.
Mówi wiceburmistrz Andrzej Opolski
Nowy właściciel generalnie nie ukrywa swych planów, chce wyremontować, sprze-dać, no i oczywiście zarobić. Remont został już rozpoczęty. Pozostaje ciągle prob-lem - co z ludźmi?Ponieważ wiele osób zwróciło się do mnie o pomoc, a sprawę nagłośniono w telewizji, staram się wspierać działania, które mogłyby doprowadzić do zakończenia tej sprawy. Urząd dzielnicy jest stroną tylko dla osób spełniających warunki uzys-kania mieszkań socjalnych lub komunalnych i poczyni starania zmierzające do wsparcia tych osób.
Dużo tu racji wszystkich stron, dużo zaszłości, starych nawyków, zostawiania problemów samym sobie. Idealnego rozwiązania pewnie nie będzie, ale przy za-chowaniu rozsądku możliwe jest porozumienie stron.
Wszyscy oczekujemy położenia kresu tej niewątpliwie trudnej historii. Czy nazwą firmy obecnego właściciela Happy End będzie można zamknąć ten temat?
Co dalej?
Problem mieszkańców Kowalczyka polega głównie na tym, że ich status nie był nigdy do końca określony. Nie są właścicielami lokali, ani także ich najemcami. Nie zgodzili się na przebudowę i kupno mieszkań i teraz ponoszą tego konsekwencje, nie mają bowiem żadnych praw do zajmowanych pokoi. Żądania z pozwu złożone-go w sądzie wydają się być wynikiem zupełnego niezrozumienia własnej sytuacji.Faktem jest, że koszty za użytkowanie lokali na Kowalczyka są obecnie bardzo wysokie. Wydaje się oczywiste, że lokatorzy im szybciej zgodzą się na zmianę lokali, tym mniej stracą. Potem będą mogli normalnie nabyć mieszkania. Jednak niektórzy boją się zmiany. Przyczyny są pewnie różne. Wielu za bardzo przyzwy-czaiło się do poprzedniego ustroju. Uparcie trzymają się swoich postulatów, tym-czasem nie ma powrotu do socjalizmu i nie ma powodów do stosowania taryfy ul-gowej dla kogokolwiek.
Developer zapowiada, że od 1 kwietnia chce bez względu na wszystko rozpo-cząć remont. Czy mieszkańcy w porę zrozumieją sytuację, czy dojdzie do przy-musowej eksmisji tych, którzy będą chcieli na siłę pozostać w lokalach? Do sprawy będziemy zapewne powracać.
mz