"Przychodzą przez pomyłkę, chcą ochrzcić dziecko". Noc Świątyń na Woli
18 września 2016
Noc Muzeów znają wszyscy, Noc Świątyń - na razie nieliczni. A szkoda, bo II edycja imprezy była niezwykle ciekawa.
Genealodzy i misjonarze z Wolskiej
Stojąca na rogu Wolskiej i Redutowej kaplica mormonów wpisała się w krajobraz Woli na tyle dobrze, że większość warszawiaków nawet nie zastanawia się, co znajduje się wewnątrz. Wyznawcy religii założonej w XIX w. przez amerykańskiego proroka Josepha Smitha zbudowali swój ośrodek na Woli w roku 1990. Od tego czasu nieustannie goszczą misjonarzy z innych krajów, przysyłanych do Polski po intensywnych kursach naszego języka aż na dwa lata. Większość z nich to młodzi, 20-letni Amerykanie. Często można ich spotkać na ulicach, gdzie wdają się w dyskusje o wierze, rozdają świętą Księgę Mormona i są często myleni ze świadkami Jehowy.- Aby modlić się za przodków, musisz wiedzieć, kim byli - mówią mormoni, zajmujący się prowadzeniem niewyobrażalnie obszernych baz danych o narodzinach, ślubach i zgonach. Ich archiwa są niezwykle pomocne w badaniach genealogicznych i historycznych, ale dla wyznawców mają wielkie znaczenie religijne. Wierzą oni np., że można ochrzcić swojego przodka pośmiertnie, pod warunkiem posiadania odpowiednio dokładnych danych o jego życiu.
"Przychodzą przez pomyłkę, chcą ochrzcić dziecko"
Świątynia stojąca obok pętli tramwajowej i autobusowej "Cm. Wolski" wygląda na pierwszy rzut oka na typowy kościół katolicki, zbudowany w latach 90. ubiegłego wieku, a wrażenie to utrzymuje się po wejściu przez okazałe drzwi. Jak przyznaje proboszcz, młodzi katolicy wprowadzający się na Odolany często uznają, że "kościół to kościół" i przychodzą do niego, prosząc o ochrzczenie dziecka. - Lojalnie wyjaśniam, że to parafia Kościoła Starokatolickiego Mariawitów, a nie Kościoła rzymskokatolickiego - śmieje się. - Pytają wtedy, czy jest jakaś różnica.Jest. Mariawici oddzielili się od katolików na początku XX wieku i są jedynymi chrześcijanami, których zasady wiary zostały ułożone w Polsce. Powodem rozłamu było niezaakceptowanie przez papieża nowego zgromadzenia zakonnego, kierującego się objawieniami zakonnicy Feliksy Kozłowskiej. Dziś mariawicka parafia na Woli liczy ok. 1200 osób, przyjeżdżających na niedzielną mszę z całej Warszawy i okolic. Wierni opowiadają, że oprócz wizyt wspomnianych młodych rodziców zdarza im się gościć osoby wybierające się na pogrzeb w pobliskim katolickim kościele św. Wawrzyńca. Brak żałobników, szara tunika księdza i nieco inny ołtarz wprawiają niespodziewanych gości w spore zakłopotanie, którego mogą w przyszłości uniknąć, biorąc udział w kolejnych edycjach Nocy Świątyń.
Dominik Gadomski