Przemilczany protest w Warszawie. "Strajk przedsiębiorców"
2 kwietnia 2020
Przez centrum stolicy jedzie sznur trąbiących aut, policja zamyka ulice a wieczorne programy informacyjne milczą? Wieści o proteście roznoszą się po internecie.
We wtorek 31 marca na ulicach warszawskiego Śródmieścia odbył się pierwszy "strajk przedsiębiorców". Z pl. Teatralnego w kierunku Sejmu ruszyła trudna do oszacowania liczba trąbiących aut, prowadzonych przez właścicieli małych i średnich firm: największego sektora polskiej gospodarki, odpowiedzialnego za wytwarzanie około 2/3 naszego produktu krajowego brutto i tworzącego miliony miejsc pracy.
Bezrobocie rośnie
Przekaz przedsiębiorców jest prosty: jeśli rząd tymczasowo nie zawiesi obowiązku podatkowego, nie rozszerzy tarczy antykryzysowej, nie uprości procedur uzyskania pomocy - czeka nas fala bankructw małych i średnich firm, a w rezultacie gigantyczne bezrobocie. To skutki gospodarcze stanu epidemii, podczas którego większość branż albo przestała działać (turystyka, hotelarstwo, fryzjerstwo), albo działa na pół gwizdka (np. restauracje tylko na dowóz). Tylko we wtorek zamknięto 1353 polskie firmy a 9151 kolejnych zawieszono. Każdy taki przypadek oznacza powiększenie szeregów bezrobotnych.
- Sprzątanie lokali sklepowych po remontach - wyliczają przedsiębiorcy swoje przypadki. - Kompleksowe mycie witryn w lokalach usługowych (drogerie, sklepy obuwnicze itp.) Aktualnie wszystko szlag trafił.
- Akademia piłkarska. Stoi oświata i ja z zespołem trenerów stoję. Ktoś ma jakiś pomysł? Staramy się nie zamknąć, ale co dalej robić? Leasingi, zakupiony nowy sprzęt, abonamenty telefoniczne. A gdzie tu życie?
- Chcę jedynie nie być okradanym przez rząd, gdy za sprawą ich zakazu nie mogę prowadzić pięciu dużych lokali. Nie chcę od nich nic.
Policja niewzruszona
Protest przedsiębiorców nie spotkał się z aprobatą warszawskiej policji. Ulice w rejonie Sejmu zostały zamknięte a dziewięciu kierowców ukarano mandatami za... "łamanie przepisów o zachowaniu się w miejscach publicznych". Aż 60 osób odmówiło przyjęcia mandatu i poprosiło o skierowanie sprawy do sądu. Gdyby protest odbył się dzień później, zapewne byłyby nakładane obowiązujące od 1 kwietnia kary administracyjne w wysokości do 30 tys. zł.
(dg)