Przedszkole felicjanek nie będzie publiczne. Dzięki rządowi
6 listopada 2013
Przedszkole sióstr felicjanek na Żywicznej od stycznia staje się placówką niepubliczną. Z czym to się wiąże? Wzrosną opłaty ponoszone przez rodziców.
Dlaczego? Trudno od sióstr uzyskać jednoznaczną odpowiedź, ale nieoficjalnie wiadomo, że to efekt nowelizacji tzw. ustawy przedszkolnej, która m.in. zabrania pobierania od rodziców opłat za zajęcia dodatkowe prowadzone w placówkach. Teraz rodzice nie płacą za podstawę programową, a za pobyt dziecka po godz. 13.00 złotówkę za godzinę. Od stycznia to się zmieni. Nie ma innego wyjścia, bo pieniędzy nie wystarcza nam na nic - mówi siostra Maria Czapiewska. Pomysły rządu, które w założeniu miały wyrównywać szanse przedszkolaków, w przypadku Białołęki oznaczają jeszcze większą grupę, za którą rodzice będą musieli zapłacić drożej (chodzi o dzieci, dla których brakuje miejsc w przedszkolach publicznych).
Co jeszcze zmieniła nowelizacja przepisów? - Po zmianach rodzice nie płacą za tzw. podstawę programową, czyli pięć godzin, a za pobyt dziecka po godz. 13.00 złotówkę za godzinę. Od stycznia to się zmieni. Samo czesne wyniesie 400 zł, do tego dojdą koszty wyżywienia. Nie ma innego wyjścia, bo pieniędzy nie wystarcza nam na nic - mówi siostra Maria Czapiewska, dyrektorka przedszkola.
Decyzję o zmianie podjęli zwierzchnicy siostry Marii, czyli Zgromadzenie Sióstr Felicjanek. Pomimo prób zarówno mailowych, jak i telefonicznych, nie udało się nam oficjalnie potwierdzić, czy są to jedyne przyczyny zmian.
- Nie rozumiem, po co chce pani to wiedzieć. Nie ma pani innych przedszkoli albo innych tematów? Szczęść Boże, dziękuję - tyle usłyszeliśmy w Zgromadzeniu.
Temat przybliża nieco urząd dzielnicy. - Zmiany w przepisach, które weszły w życie we wrześniu, prawdopodobnie finansowo dotknęły placówkę. Chodzi przede wszystkim o to, że po godzinie 13.00 przedszkole za każdą kolejną godzinę pobytu dziecka może pobierać jedynie złotówkę - mówi Bernadeta Włoch-Nagórny z białołęckiego ratusza.
Do końca roku przedszkole będzie dostawało od urzędu dzielnicy dotację w wysokości ok. 812 zł, tak jak przedszkola publiczne. Nie może już pobierać opłat za zajęcia dodatkowe i jest w gorszej sytuacji niż inne warszawskie placówki. One dostają od miasta dodatkowe pieniądze choćby na rytmikę, ale zasada ta dotyczy tylko przedszkoli samorządowych. Od nowego roku finansowo będzie lepiej, choć dotacja zmaleje do ok. 611 zł, ale do tego dojdzie 400 zł czesnego i opłata za wyżywienie. Przedszkole zyska też dowolność w organizowaniu dodatkowych, płatnych zajęć.
Rachunek ekonomiczny jest więc prosty. Nieoficjalnie wiemy, że byli chętni na otwieranie kolejnych publiczno-prywatnych placówek na Białołęce, ale po rządowych zmianach zdecydowali się jednak poprowadzić przedszkola niepubliczne. Czy taki był cel rządowych zmian rzekomo poprawiających dostęp do publicznej edukacji najmłodszych?
AS