Pożar na balkonie przy Kasprowicza. Ktoś rzucił peta z wyższego piętra?
19 marca 2022
Podczas porannego patrolu strażnicy miejscy zauważyli szybko rozprzestrzeniający się pożar na balkonie jednego z bloków. Mieszkanka lokalu nie wiedziała, że jest w ogromnym niebezpieczeństwie.
Patrol straży miejskiej, który przejeżdżał ulicą Kasprowicza, zauważył kłęby dymu i płomienie na balkonie jednego z budynków mieszkalnych.
Nikt nie reagował
Funkcjonariusze natychmiast powiadomili o zdarzeniu straż pożarną, zaś sami pobiegli do budynku. Zagrożony był lokal na trzecim piętrze. Strażnicy udali się do niego wspólnie z pracownikiem ochrony, który wskazał konkretne mieszkanie. Za drzwiami słychać było szczekanie psów, ale na pukanie nikt nie reagował. Strażnicy nacisnęli klamkę.
- Drzwi nie były zamknięte - opisują strażnicy. - W mieszkaniu przebywała jego lokatorka. Zdziwiona kobieta nie przypuszczała, że zagraża jej niebezpieczeństwo.
"Zamarła z przerażenia"
- Kiedy odsłonięto zasłony balkonu, kobieta zamarła z przerażenia - relacjonuje straż miejska. - Tam we wnęce o powierzchni kilku metrów szalał ogień. Paliły się drewniane meble wypoczynkowe, ocieplenie budynku, a nawet okno jednego z pokoi.
Funkcjonariusze natychmiast przystąpili do gaszenia ognia za pomocą wiadra i misek. Do przyjazdu straży pożarnej strażnikom udało się ugasić pożar na tyle, że strażacy musieli tylko dogasić tlącą się jeszcze elewację i meble. Zazwyczaj pożary na balkonach wynikają z rzucanych przez sąsiadów z wyższych kondygnacji nieugaszonych petów. Czy tak było w tym przypadku? Być może sprawa wyjaśni się w śledztwie.
(db)