Powrót zielonych strzałek niemożliwy?
13 września 2011
Marek Makuch, wolski radny, postuluje przywrócenie w dzielnicy popularnych zielonych strzałek do skrętu w prawo. Urzędnikom nie bardzo podoba się jego pomysł, bo przy każdej wskazanej przez radnego lokalizacji piętrzą się problemy.
Na Wolskiej strzałka przeszkadza tramwajom
Pierwsza lokalizacja, gdzie zielona strzałka byłaby mile widziana przez kierowców, to skręt w prawo z ulicy Wolskiej w Skierniewicką.Na Górczewskiej niepotrzebna
Następna strzałka, której według radnego brakuje na Woli, powinna znaleźć się na skręcie w prawo z ulicy Górczewskiej w Syreny, jadąc w kierunku centrum. - Po drugiej stronie Górczewskiej w kierunku Bemowa zielona strzałka funkcjonuje, więc dlaczego nie ma jej w kierunku centrum? - zastanawia się radny. Co na to urzędnicy? - Natężenie ruchu w tej relacji jest niewielkie i może odbywać się wyłącznie na zielonym świetle na sygnalizatorze S1. Zapewnia to również większe bezpieczeństwo pieszym przechodzącym przez południową jezdnię ul. Górczewskiej - czytamy w odpowiedzi na interpelację.Na Stawki brakuje pieniędzy na zdjęcie worka
Trzecią niezbędną lokalizacją zielonej strzałki według Marka Makucha powinno być skrzyżowanie al. Jana Pawła II z ul. Stawki. Chodzi o skręt w prawo, jadąc od ronda Radosława w kierunku centrum z al. Jana Pawła II w ul. Stawki. Jest tam nawet ślad po zielonej strzałce - jest ona zasłonięta czarnym workiem. - Zasłonięta "zielona strzałka" na skrzyżowaniu al. Jana Pawła II z ul. Stawki jest wykorzystywana podczas czasowych organizacji ruchu - wyjaśniają urzędnicy. - Uruchomienie tego sygnalizatora w programie dla stałej organizacji ruchu wymaga zlecenia opracowania projektu, w którym zgodnie z obowiązującymi przepisami konieczne byłoby m.in. wydzielenie bezkolizyjnych faz w lewo dla pojazdów. Ze względu na fakt, że skrzyżowanie to działa w koordynacji z pozostałymi w al. Jana Pawła II, pociągnąć to może za sobą konieczność dostosowania programów także na tych skrzyżowaniach. Obecnie ZDM nie dysponuje pieniędzmi na ten cel - kwituje wiceburmistrz Modzelewski.Radny Marek Makuch uważa tłumaczenia urzędników za absurdalne. - Miasto chce po prostuz, żeby ludzie nie jeździli samochodami do centrum. Szukają więc najprostszych rozwiązań, które utrudniają dojazd autem do pracy - podsumowuje radny.
Marzena Zemlich