Powodzianom pomoc nadal jest potrzebna
5 listopada 2010
Większość mieszkańców Białołęki zapoznała się z problemami tegorocznej powodzi przede wszystkim poprzez telewizję. Niektórzy oglądali wezbrane nurty Wisły z wałów lub mostów w Warszawie.
Andrzej Świtalski
Od tamtego czasu, gdy woda była wysoka, mi-nęło kilka miesięcy. Telewizja coraz mniej porusza te tematy - przecież większość polityków już się sfo-tografowała, wielkich połaci wody też już nie ma. Czasem ktoś coś wspomni o smutnej rzeczywistości powodzian, ale temat szybko znika. Ktoś się jeszcze od czasu do czasu powymądrza na temat wałów, jakby ich wysokość można było w nieskończoność zwiększać. Bardziej zorientowani powiedzą coś jesz-cze o braku pogłębiania rzek i "ekologicznej" ochro-nie wałów. I tak problem znika z mediów...
Tymczasem osoby dotknięte powodzią zostają często same ze swoimi proble-mami. A jest ich wcale niemało. Zacznijmy od domów. Większość jest już w miarę przygotowana do zimy. Tynki są skute, często nawet założono nowe. Jednak rzad-ko domy są suszone w profesjonalny sposób tzn. przez osuszacze. Dlaczego tak się dzieje? Główny powód to wysokie koszty energii elektrycznej. Przy braku tylu artykułów pierwszej potrzeby, które zostały zatopione, jest to problem znaczący. Nikt nie pomyślał, aby wynegocjować niższe stawki energii elektrycznej. Kolejna sprawa to brak osuszaczy. Kupno to wydatek rzędu od ponad tysiąca do kilku ty-sięcy złotych. Wypożyczenie to kilkadziesiąt złotych na dobę. Ten sprzęt bywa róż-ny i różna jest jego wydajność. Czasem te tzw. lepsze, bo wydajniejsze, zasto-sowane po położeniu nowego tynku mogą spowodować jego popękanie. Z kolei tynk położony bez osuszenia, często odpada, a przy intensywnym ogrzewaniu tworzy się grzyb. Wyposażenie domowe umieszczone w takim domu, bardzo często po kilku tygodniach ulega całkowitemu zniszczeniu.
Z moim synem i wieloma osobami, które pomagają powodzianom, sprawdzi-liśmy to przede wszystkim na łóżkach dostarczanych pokrzywdzonym. Wszelkie sprzęty drewniane (a raczej wiórowe) i tapicerowane po 2-3 tygodniach są za-pleśniałe i zagrzybione - nadają się tylko do wyrzucenia. Szukamy więc łóżek me-talowych. Pomaga nam w tym np. hospicjum z ul. Tykocińskiej. W najbliższym cza-sie dostaniemy prawdopodobnie kilka sztuk z Lasek.
Co zawozimy? W zasadzie wszelki drobny sprzęt AGD, kołdry, koce, pościel, ręczniki, kurtki i obuwie zimowe. Praktycznie wszystko się przyda, bo trzeba pa-miętać, że stojąca około dwa tygodnie woda przyniosła ze sobą wszystko - od szamba i chemii z różnych zalanych zbiorników i stacji benzynowych, po szczątki z cmentarzy.
Kolejny etap, czasem prowadzony równolegle z pierwszym, to kwestia za-pewnienia pracy. Przy pomocy firm z Białołęki pomogliśmy uruchomić jeden z war-sztatów stolarskich w Sandomierzu. Natomiast większość mieszkańców podsando-mierskich Szczytnik i Słupczy to rolnicy, pracujący w tunelach foliowych. Miesz-kańcy Białołęki, często już "wyrośli" z takiej produkcji i na podwórzach "przewalają się" stare rusztowania od tuneli. Bardzo by się tam przydały. Zawozimy też ma-szyny do szycia. Więcej w tej sprawie pomysłów nie mamy, ale chętnie skorzysta-my z podpowiedzi. Kontakt mailowy: aswitalski1@wp.pl.
Warto zajrzeć na stronę internetową Stowarzyszenia "Kocham Sandomierz" www.kocham.sandomierz.net.
Andrzej Świtalski