Powieszeni na Lesznie. Nadal szukamy jakichkolwiek informacji
28 lutego 2015
11 lutego 1944 r., w piątkowy lekko mroźny poranek "cała Warszawa" przeszła wzdłuż gmachu Sądu Grodzkiego (dzisiaj sądu okręgowego przy al. Solidarności). Za murem getta, na dwóch balkonach spalonych domów Leszno 52 i 54 wisiały ciała 27 mężczyzn.
Moja matka wspominała. "Wyrzuceni z Koszykowej, mieszkaliśmy wtedy na Pradze. Mimo to błyskawicznie i tam dotarła wiadomość - przed sądami na Lesznie powiesili Polaków! Ludzie, popędzani przez żandarmów szli w milczeniu, z zaciśniętymi ustami. Tylko niektóre kobiety płakały lub półgłosem się modliły".
Nadal nieznani
Mimo upływu 71 lat nadal nieznane są dane ofiar. Nazwiska wydrukowane w gadzinówce "Nowym Kurierze Warszawskim" z 21 lutego są bowiem często konspiracyjne, podobnie jak fałszywe są daty urodzenia i zawody.
Andrzejek
I tak, Andrzej Jastrzębowski, to naprawdę Andrzej Bobrownicki "Andrzejek", żołnierz 226 plut. Dywersji Bojowej II Obwodu AK Żoliborz. W połowie grudnia 1943 jechali po zrzut broni. Nocą zderzyli się z nieoświetlonym samochodem. Nieprzytomny, ranny, w więziennym szpitalu Pawiaka przeszedł trepanację czaszki. Mimo tortur milczał.
St. strzelec podchor. Andrzej Bobrownicki vel Jastrzębowski miał 20 lat. Powieszony na Lesznie. Dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych.
Jan Stawczyk
Jan Stawczyk, rosły 18-latek z Ludwikowa, pomagał ojcu w gospodarstwie. 22 listopada 1943 r. pod pobliskim Szymanowem, żołnierze batalionu "Zośka" wykoleili pociąg pospieszny relacji Warszawa -Berlin. Na początku grudnia Ludwików i pobliski Gaj okrążyli Niemcy. Wygarnęli wszystkich mężczyzn. Starszych wkrótce wypuścili, młodzież wywieźli do Grodziska. Rodzice próbowali wykupić Jana, ociec zaproponował nawet wymianę - weźcie mnie. Zabierany przez żandarmów mówił do matki "Nie płacz. Ja zginę za ojczyznę".
Sąsiedzi z Ludwikowa, jeżdżący do Warszawy, wśród 27 ofiar na Lesznie rozpoznali Jana i jego przyjaciela Stanisława Grzegoczyka. Potwierdziła to później gadzinówka, ale Janowi... dodali 10 lat.
Wojtek
Akcja AK "budy" - uderzenia w samochody z przeprowadzającą obławy policją niemiecką, trwała w październiku i listopadzie 1943 roku. Ostatnią zorganizowano w grudniu.
W sprawozdaniu Kedywu podano, cyt. "Dn. 2/XII akcja przeciwko budom żand.[armów] na rogu ul. Puławskiej i Rakowieckiej. O godz. 9.20 zaatakowano 2 auta ciężarowe z żandarmami. Obrzucono filipinkami i ostrzelano pmami. Straty nieprzyjaciela prawdopodobnie 12 zabitych lub ciężko rannych. Z naszej strony 1 ciężko ranny - wzięty do niewoli." Zaś dowodzący akcją por. T. Jaegermann "Klimek" raportował "Granat rzucony z samochodu zwala Wojtka. Dostaje w brzuch, granaty w jego kieszeni eksplodują".
"Wojtek" to Wojciech Łysakowski, student podziemnego Wydziału Prawa. Koledzy sądzili, że zginął. Ciężko rannego zabrało go jednak z ulicy gestapo. Przewieziony na Pawiak, mimo tortur śledztwa, nie sypnął. W grypsie pisał "Oficer gestapo ciągle mi mówi, że jestem wielkim przestępcą i będę rozstrzelany". Powieszony na Lesznie dokładnie w 21. rocznicę swoich urodzin.
Żołnierze z Kampinosu
Wśród skazańców miało też być 12 żołnierzy z Kampinosu. Znane są jednak tylko trzy nazwiska: Kazimierz Banek "Wit" i Stanisław Siwek "Zadziora" z Izabelina oraz - nie wymieniony w wykazie gadzinówki - Wacław Miecznikowski "Pustelnik". Wszyscy trzej zostali schwytani 28 stycznia w leśniczówce "Pustelnika" w Opaleniu, podczas czyszczenia broni.
Wiemy, że wśród skazańców był też Zbigniew Sprusiński, prawdopodobnie żołnierz pułku "Garłuch" schwytany z bronią w pobliżu Dworca Głównego.
Wielu autorów podaje, że powieszono też wychowanków Salezjanów z Zakładu im. ks. Siemca na Powiślu. Jednak ustaliłem, że chociaż 7 lutego 1944 r., (czyli...cztery dni przed "Lesznem") przewieziono na Pawiak 22 chłopców, to jednak żaden z nich nie znalazł się w tej grupie.
Pamięć na parkingu
Dzisiaj na tyłach wspomnianych dwóch posesji Leszno 52 i 54 posadowiono pawiloniki z popularną wśród prawników kawiarnią "Paragraf", sklepem z winami i mBankiem. Przedwojenna Leszno (dzisiejsza Solidarności) była wszak prawie o połowę węższa. Wystarczy przypomnieć, że kościół karmelitów w 1962 r. przesunięto o 21 metrów.
O tej przedostatniej publicznej egzekucji przypomina wciśnięta między samochody tablica - pomniczek. Kilkakrotnie przesuwany. Ostatecznie znalazł się przy wyjeździe z parkingu, vis-a-vis nieistniejącej wtedy ul. Dobrzańskiego. Ponad 100 metrów od miejsca. Miejsca, przed którym 71 lat temu przeszła "cała Warszawa"!
Janusz Tryliński
W związku z przygotowywaną dużą publikacją proszę o kontakt osoby mające jakiekolwiek informacje o powieszonych: janusztrylinski@vp.pl, tel. 504-520-017