Poprosił o pomoc policję. Dostał mandat
6 lutego 2019
Masz awarię samochodu? Nie proś o pomoc policji - to nieopłacalna decyzja.
- Narzeczonemu "rozkraczył się" samochód na środku drogi i zadzwonił po policję, żeby na chwilę wstrzymali ruch, co pozwoliłoby na zepchnięcie auta w bezpieczniejsze miejsce. Policjantka oznajmiła, że stworzyliśmy zagrożenie w ruchu lądowym i będzie nas to kosztować 500 zł. To chyba dużo jak na przypadek z nie swojej winy i za pomoc, która trwała 30 sekund (tyle tylko trwało wstrzymanie na chwilę ruchu, żeby zepchnąć samochód) - napisała pani Nika w facebookowej grupie "Białołęka - Platforma Sąsiedzka".
Wulgarna policjantka
- Pani policjantka wypisała mandat w wysokości 200 zł za bezpodstawne wezwanie policji, dowodząc, że narzeczony mógł zostawić samochód tam, gdzie się zepsuł (pod zakazem zatrzymywania się). Była bardzo nieprzyjemna, idąc do radiowozu bardzo wulgarnie go wyzywała - relacjonuje zdarzenie pani Nika.
- Jaki jest sens dzwonienia po policję, skoro jest możliwość zepchnięcia auta z drogi? - zapytał pan Patryk. - Miejsce, w którym samochód się zepsuł, było tuż za zakrętem i torami tramwajowymi. Ryzyko było zbyt duże, aby robić to na własną rękę. Tramwaje mają długą drogę hamowania. Żaden maszynista nie byłby w stanie zatrzymać się przed autem, gdyby coś poszło nie tak. To samo się tyczy samochodów, które ruszyłyby na światłach. Tragedia gotowa w kilka sekund - przekonuje pani Nika.
- Wystarczyło w odpowiednim miejscu postawić trójkąt, ubrać kamizelkę i wezwać lawetę a nie policję. Mandat jak najbardziej zasadny. Wyobrażacie sobie, że teraz każdy, komu zepsuje się auto, będzie wzywał policję? - komentuje Sebastian. - Kamizelka nie jest obowiązkiem, a policja jest też po to, aby pomagać. Nie każdy czuje się na siłach, by wstrzymać ruch na moście. Poza tym istotą problemu jest także zachowanie policji - ocenia pan Radosław.
"Był przekonany, że policja mu przywiezie paliwo"
Czy mieszkaniec ma prawo wezwać w takiej sytuacji policjantów i poprosić o pomoc? Dlaczego został ukarany mandatem? O komentarz poprosiliśmy komendę rejonową policji.
- Po przybyciu na miejsce okazało się, że na ul. Myśliborskiej, około 35 metrów od wjazdu na most Skłodowskiej-Curie, na pasie jezdni stał pojazd marki Dacia z włączonymi światłami awaryjnymi oraz wystawionym prawidłowo trójkątem, czyli pojazd został prawidłowo oznakowany na wypadek awarii. Pojazdy jadące w kierunku mostu miały bezproblemową możliwość objazdu unieruchomionego auta. Zgłaszający interwencję kierowca oświadczył, że skończyło mu się paliwo w samochodzie, nie wie, co ma robić i myślał, że policjanci pomogą mu zepchnąć auto na chodnik lub przywiozą paliwo - relacjonuje przebieg zdarzeń podkom. Paulina Onyszko.
Kierowca został pouczony przez funkcjonariuszy, iż wezwał policjantów bezpodstawnie, gdyż mógł udać się na oddalony o około 15 metrów przystanek tramwajowy, podjechać na niedaleko usytuowaną stację paliw przy ul. Światowida i przywieźć niewielką ilość benzyny potrzebną do uruchomienia pojazdu. Ponadto kierowcy towarzyszyła narzeczona, dlatego policjanci zapytali się, dlaczego nie poprosił jej o ewentualne dowiezienie paliwa lub przypilnowanie pojazdu, kiedy on zrobi to osobiście. - Mężczyzna cały czas tłumaczył się, że o tym nie pomyślał i był przekonany, że policja mu to paliwo przywiezie - przekonuje podkom. Paulina Onyszko. Policjantka, która uczestniczyła w tej interwencji zaprzecza używaniu jakichkolwiek wulgaryzmów.
(DB)