O Legionowie mówiono w całej Polsce. "Bimbru na święta nie będzie"
22 grudnia 2023
77 lat temu Polska Kronika Filmowa podała, że na terenie Legionowa milicjanci zlikwidowali nielegalną wytwórnię bimbru. Co wówczas przeżywali mieszkańcy i jaka była narracja władzy w sprawie legionowskich bimbrowników?
Historię z grudnia 1946 roku opisano w materiale pod tytułem "Przygotowania świąteczne". Wówczas o Legionowie usłyszała cała Polska. Jak dowiadujemy się z 44 odcinka Polskiej Kroniki Filmowej, nielegalna wytwórnia była dość duża. Najprawdopodobniej produkowano w niej alkohol, który później trafiał do sprzedaży. Tamta partia nielegalnego bimbru na stoły okolicznych biesiadników jednak nie trafiła. Wszystko za sprawą Milicji Obywatelskiej.
Nalot na bimbrowników z Legionowa
Specyficznym, "barwnym" powojennym językiem lektor opisuje powody nalotu milicjantów na bimbrowników: "W Legionowie pod Warszawą Milicja Obywatelska złożyła przedświąteczną wizytę pokątnym gorzelnikom. Obława spadła jak grom z jasnego nieba. Naiwne tłumaczenia nic nie pomogły. Bimber jest trucizną i za wyrób jego wędruje się do więzienia. Bimbrarzy nic to nie obchodzi, że tysiące ludzi potraciło już wzrok i życie. Do źle oczyszczonego alkoholu dodają jeszcze kwasu solnego i chlorku, podobno "dla smaku". Nieoczyszczony alkohol ma składniki trujące zwane fuzlami. W brudnych beczkach fermentuje tak zwany zakwas. Lecz tym razem bimbru na święta nie będzie".
Na Boże Narodzenie bimbru nie było
Zajęcie się tą sprawą przez Polską Kronikę Filmową miało w dużej mierze charakter propagandowy. Nie chodziło bowiem o zdrowie, a o to, aby wystraszyć produkujących bimber i zniechęcić kupujących ten trunek. Rodzące się komunistyczne państwo dążyło do odzyskania monopolu na produkcję alkoholu, by móc czerpać z niego spore zyski. Przestępczym procederem w Legionowie miała kierować starsza kobieta, a jednym z jej pracowników ponoć był... chłopiec.
Jak podaje lektor: "14-letni malec złapany na gorącym uczynku był tylko najemnym wyrobnikiem. Płacono mu 300 złotych od 150 litrów. Pani właścicielka rektyfikacji udaje teraz naiwną (na filmie widać, jak ociera łzy z polików po milicyjnym nalocie). Prawdziwy czarny dzień trucicieli. W piwnicach, szopach, bunkrach leśnych i zamaskowanych lochach zniszczono tysiące litrów trującego samogonu. Bimber płynął strumieniami. Tak to "niedobra" milicja zepsuła amatorom łatwych zarobków przygotowania świąteczne. Za to niedoszli klienci będą zdrowi".
Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że w 1946 roku w Legionowie bimbru na świątecznych stołach nie było.
DB