Pół dnia gratis
2 czerwca 2005
Niewiele osób wie, że ma prawo codziennie oddać dziecko na 5-godzinny bezpłatny pobyt w publicznym przedszkolu. Prawo to wynika z art. 6 i 14 ustawy z 7 września 1991 r. o systemie oświaty (z późniejszymi zmianami). W praktyce prawo to nie jest szeroko respektowane, ze względu na nieświadomość jego istnienia u rodziców, a także trudności zagwarantowania wszystkim chętnym opieki w przedszkolu.
Ustawowe 5 godzin
Bezpłatny pobyt ogranicza się tylko do podstawowej opieki. Dziecko nie uczestniczyłoby w żadnych dodatkowych zajęciach, nie dostałoby obiadu. Może oczywiście mieć ze sobą kanapki. Rodzice rzadko pytają w przedszkolach o możliwość bezpłatnego pozostawienia dziecka na pięć godzin, bo zazwyczaj nie wiedzą o takiej możliwości. A mogłyby z niej korzystać np. kobiety, które po urlopie wychowawczym szukają pracy lub chciałyby pracować na pół etatu. - W Legionowie niewiele osób korzysta z prawa do 5-godzinnej opieki przedszkolnej. Rodzice wolą zostawiać dzieci w przedszkolach, które działają jak najdłużej. To pracujący rodzice korzystają głównie z możliwości opieki przedszkolnej. Najbardziej oblegane są przedszkola, które funkcjonują do 18-tej - poinformowała nas Nina Kretowicz, naczelnik wydziału edukacji i sportu.Dyrektorka jednego z legionowskich przedszkoli o bezpłatnym przyjęciu dziecka na 5 godzin mówiła bez przekonania: - Rzeczywiście jest możliwość zostawienia dziecka, ale jest to raczej płatne - usłyszeliśmy. Najprawdopodobniej pomyliła to prawo z innym, wynikającym z uchwały rady miasta, według której rodzice mogą na kilka godzin "podrzucić" dziecko do przedszkola, na przykład na czas zakupów. Zapłacą za to 3 zł za godzinę. Nie jest to jednak 5-godzinna opieka, zagwarantowana prawem oświatowym.
Brak miejsc
Przedszkole może odmówić przyjęcia dziecka, gdy nie ma miejsc. Jeśli jednak w pierwszej kolejności przyjmuje dzieci na pobyt całodzienny, a potem "półetatowców", to działa niezgodnie z prawem. - Wszystkie dzieci powinny być traktowane jednakowo. Jedyne odstępstwo od tej zasady może dotyczyć obrony praw np. biedniejszych rodzin. Ale zasady musi uchwalić gmina - mówi w rozmowie z dziennikarzem jednego z dzienników Mirosław Kaczmarek z biura Rzecznika Praw Dziecka. Znów wracamy jednak do stałego problemu braku miejsc. Cóż z tego, że rodzice mają takie prawo, skoro samorządy nie potrafią poradzić sobie z brakiem miejsc w przedszkolach. Tak sytuacja wygląda na przykład na Białołęce, gdzie nie wszystkie dzieci dostały się do "pełnoetatowych" grup. Poza tym, urzędniczka dzielnicy nie wiedziała nawet o prawie do bezpłatnej 5-godzinnej opieki. Skąd zatem mają dowiedzieć się rodzice? Koło się zamyka. Warto jednak zainteresować się tym tematem, ponieważ może brakować miejsc w nowych, "sypialnianych" dzielnicach położonych daleko od centrum, jest natomiast spora szansa, że coś znajdzie się w "starzejących się" dzielnicach, gdzie mieszka już niewiele młodych małżeństw. Poza tym, jak poradzono naszej czytelniczce w Biurze Rzecznika Praw Dziecka i do czego również namawiamy, należy zdecydowanie interweniować w urzędach gminy lub dzielnicy i nie dać się łatwo zbyć.stroja