Parada nieprawości
2 czerwca 2005
Prezydent Lech Kaczyński ponownie nie zgodził się na organizację Parady Równości na ulicach Warszawy. Organizatorzy - m.in. Fundacja Równość zapowiada, że parada i tak się odbędzie, ponieważ dopełnili wszystkich formalności niezbędnych i wymaganych przy organizacji takiego typu przemarszu.
Nie ma mowy
Parada Równości odbyła się w Warszawie już trzykrotnie. W zeszłym roku prezydent Kaczyński nie wydał na nią zgody, tłumacząc, iż kieruje się bezpieczeństwem publicznym warszawiaków. Reakcją zainteresowanych było rzucenie w prezydenta tortem. Dyskusje na temat parady trwały w ratuszu już ponad miesiąc. Tegoroczna miała zacząć się 11 czerwca pod Sejmem, następnie planowano przejść ulicami Wiejską, Piękną, pl. Konstytucji, Marszałkowską do pl. Defilad. I tym razem prezydent powiedział "nie". Tłumaczy się niechęcią do "publicznego propagowania homoseksualizmu".Wyjaśnienie to zaskakuje psychologów, którzy twierdzą, że homoseksualistą się jest lub nie. Nie jest to zatem idea, którą można propagować. Kwestia bezpieczeństwa również nie jest przekonująca.
Uczestnicy i organizatorzy, w przekazanym do ratusza zawiadomieniu o paradzie, deklarują pokojowy charakter demonstracji. Jakie są zatem prawdziwe przyczyny odmowy? Wielu uważa, że to polityczna zagrywka, która pozwoli przekonać katolicki elektorat, który najczęściej potępia homoseksualizm, do głosowania na Lecha Kaczyńskiego w wyborach na najwyższy urząd w kraju. Niestety, kosztem prawa, co wzbudza zdecydowany sprzeciw wśród zwolenników przemarszu.
Prawo i sprawiedliwość
Wolność pokojowych zgromadzeń to podstawowe prawo człowieka - mówią liczni przeciwnicy decyzji Lecha Kaczyńskiego. - Uważam, że organizatorzy nie powinni w ogóle oglądać się na Kaczyńskiego i paradę odbyć bez względu na jego pozwolenie. Powinni także zaprosić wszystkich solidaryzujących się z nimi - nie tylko gejów i lesbijki, ale także heteroseksualnych mieszkańców stolicy. To Kaczyński łamie prawo, a nie uczestnicy parady, którzy prawo do zgromadzeń i demonstracji mają zagwarantowane w Konstytucji - denerwuje się mieszkanka Targówka. - Nie tylko geje chodzą na takie pochody, to walka o prawa człowieka - dodaje inny.Poglądy przeciwników decyzji popiera również prof. Zbigniew Hołda, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, który w wywiadzie dla jednego z dzienników przyznał, że takie zachowanie Lecha Kaczyńskiego, to ewidentne złamanie prawa. - Władza publiczna ma obowiązek chronić prawo jednostek do zgromadzeń. Zamiast zakazywać, powinien dołożyć wszelkich starań, by umożliwić zorganizowanie parady - przekonywał.
Kaczyński nie jest sam
Prezydent Warszawy nie jest osamotniony. Przeciwników parady jest w stolicy wielu. - To obrzydliwe obnoszenie się z homoseksualizmem - uważa pan Andrzej, mieszkaniec Bródna. - Ich kultura, o której tyle mówią, skupia się tylko wokół jednego - dodaje. - Cała ta szopka sprowadza się tylko do prowokacji.- Paradowanie i narzucanie własnej inności jest takim samym brakiem demokracji jak wytykanie homoseksualistów palcami - przekonuje inny przeciwnik parady.
Jak widać kontrowersje wokół organizacji przemarszu mają dwa wymiary. Z jednej strony nie chcemy, aby ktokolwiek zabraniał nam prawa do zgromadzeń, zagwarantowanego Konstytucją. Z drugiej strony nie podoba nam się to, że pochód chcą zorganizować homoseksualiści - grupa, która ze wszystkich mniejszości wzbudza chyba najbardziej skrajne emocje.
mila