Po drugiej stronie lustra, czyli zakład szklarski od podszewki
25 listopada 2013
Zabytkowy mały budynek przy ul. Wolskiej 27/29, tuż obok klasztoru Karmelitów Bosych, to siedziba starego zakładu szklarskiego Sławomira Kotowskiego, dyplomowanego mistrza.
Stare, dobre czasy
- Otworzyć zakład szklarski w dawnych czasach nie było tak prosto - mówi dalej właściciel. - Trzeba było mieć przepracowane trzy lata w zawodzie, a żeby zatrudniać pracowników, trzeba było przepracować sześć lat i zdać dyplom mistrzowski. Kiedyś pracy było mnóstwo, zatrudniałem w zakładzie kilka osób. Jak ojciec prowadził firmę, też mieliśmy kilku pracowników. Pamiętam jak razem chodziliśmy na obiady do "Wenecji", restauracji naprzeciw zakładu. Kiedyś każdego było stać na restaurację... Kawałek dalej było słynne kino W-Z, a tam, gdzie dzisiaj jest Wojewódzki Urząd Pracy, była siedziba PZPR. Wielu budynków dawnej Woli już dzisiaj nie ma - wspomina pan Sławomir. - Dzisiaj pracuję sam, czasem żona i dzieci zaglądają. Ale tak się już przyzwyczaiłem do towarzystwa, że zdarza mi się mówić "zrobimy", "zamówimy". Klienci rozglądają się zdziwieni, bo nikogo nie widzą...
Oprócz obróbki szkła, Sławomir Kotowski zajmuje się także ramiarstwem. Malowidła, rysunki, ozdobne kartki, fotografie można wstawić w ramki i szkło, same ramki lub samo szkło - jak kto woli.
Zakład odwiedzają zarówno artyści i studenci ASP, którzy oprawiają tu swoje obrazy, jak i zaprzyjaźnieni mieszkańcy, którzy oddają do oprawy prezenty i pamiątki rodzinne. - Pojawiają się u mnie słynne obrazy, najczęściej kopie: Monet, Malczewski - opowiada szklarz.
W krzywym zwierciadle
Pan Sławomir zajmuje się także renowacją starych luster i jest w tym zakresie prawdziwym specjalistą: - Trafiają do mnie nieraz naprawdę stare okazy, niektóre mają po 200 lat - opowiada. - Jak poznać wiek lustra? Około 1900 roku powszechnie zaczęto stosować do produkcji lustra azotan srebra. Wcześniej stosowano tlenek rtęci. Zrezygnowano z tej metody, bo to toksyczna substancja. Po trzech, czterech latach pracy przy produkcji luster ludzie zaczynali poważnie chorować. Na początku nie było wiadomo dlaczego. W końcu tajemnicze choroby skojarzono z tlenkiem rtęci.
Lustra fazowane, szlifowane, kryształowe - wszystkie odmiany można obejrzeć w zakładzie przy wolskiej. - Łatwo odróżnić można też lustra z lat 70. i 80. - opowiada dalej Sławomir Kotowski. - W tym okresie nie było dostępnego ładnego szkła. Było charakterystyczne faliste, trochę zniekształcało obraz - śmieje się właściciel. - Potem Czesi jako pierwsi zaczęli produkować dobre lustra, dzisiaj już wszędzie można dostać tafle dobrej jakości.
Rzemieślników jest dzisiaj niewielu, zastąpiła ich produkcja fabryczna. - Pracy jest mniej, ale czasu za to więcej. Dzięki temu mogę się trochę zająć wnukami - śmieje się szklarz.
kz