Kultowa piekarnia zostanie zamknięta? "Właściciel nie będzie wiecznie dokładał do interesu"
8 listopada 2022
Najpierw lockdown, następnie szalejąca inflacja i rosnące ceny energii - wszystko to sprawia, że od 2020 roku upada wiele lokalnych firm. Najbardziej żal tych z duszą i wieloletnią historią, które są nierozerwalnie kojarzone przez najstarszych mieszkańców z danym miejscem. Z powodu drastycznych podwyżek cen gazu kultowej piekarni przy Żytniej 64 na Woli też grozi zamknięcie.
O piekarni "Andrzej i Mariusz Tomaszewscy", która działa przy Żytniej 64 od 1977 roku, pisaliśmy w 2014 roku. Firma działająca na Młynowie to w zasadzie przedsiębiorstwo rodzinne. Założycielem był pan Andrzej, który mógł zostać piłkarzem, jednak obrał inny kierunek zawodowy.
Życie z wypiekami - poznaj historię życia piekarza z Żytniej
- Wstaję o trzeciej rano, o piątej jestem w pracy. Mieszkam w Sulejówku, dojeżdżam samochodem. W tym roku minie 75 lat, jak jestem w zawodzie - mówi Andrzej Tomaszewski, właściciel piekarni przy ul. Żytniej 64. Rocznik 1925.
Imię "Mariusz" w nazwie firmy pojawiło się, kiedy syn pana Andrzeja zdobył stopień mistrza. W tym czasie w piekarni ważną rolę odgrywała też córka, czeladnik piekarski. Zawsze blisko była także małżonka pana Andrzeja, ale zmarła kilka lat temu. W ubiegłym roku zmarł i sam założyciel, jednak w artykule kilkakrotnie powracamy do jego wypowiedzi, gdyż jest to historia nie tylko wspaniałego lokalnego biznesu, ale też jego 96-letniego życia.
Droga do Żytniej 64
- Po tzw. wyzwoleniu zacząłem pracować w Warszawie. Szybko zapoznałem się z maszynami. Zostałem kierownikiem technicznym piekarni przy ul. Srebrnej - blisko Towarowej, teraz jest tam stacja benzynowa. Później byłem kierownikiem przy ul. Grójeckiej 18, w okolicy kina Ochota. Od 1951 r. znalazłem się w zarządzie produkcji piekarskiej spółdzielni "Samopomoc Chłopska" przy ul. Kazimierzowskiej. W międzyczasie uzupełniałem wykształcenie - mówił w 2014 roku Andrzej Tomaszewski, wówczas 88-letni senior. W 1956 rozpoczął własną działalność w okolicy Głuchołaz. Napisał i wydał podręcznik "Formowanie Ciasta". Potem wraz z żoną i trójką małych dzieci wrócili do Warszawy.
- Zostałem kierownikiem działu technologii na Pradze, przy Lubelskiej. Tam pracowałem do 1971 - wspominał po latach. Następnie zaproponowano mu dzierżawę rzemieślniczej piekarni w Pyrach przy Puławskiej. Tam przepracował cztery lata, by przejść na ul. Sokołowską na Wolę. Przez dwa lata był tam w spółce.
- W roku 1977 cech dał zielone światło dla prywatnej inicjatywy. To była epoka Gierka. Zaproponowano mi przejęcie piekarni przy Żytniej. Znowu miałem dylemat. Trzeba było działać od początku, znowu nawiązywać kontakty. Uruchomiłem piekarnię, która działa do dzisiaj - wspominał. Opłaciło się.
"Kolejki po pieczywo miałem niesamowite"
Czasy PRL- u kojarzą się dziś z pustkami w sklepach i ciągłym brakiem towaru, ale na Żytniej tętniło życie. Na ulicy podobno zawsze były dwie poranne kolejki: jedna do mięsnego, druga do piekarni Tomaszewskich.
- Kolejki po pieczywo miałem niesamowite. Dawniej było wielkie zapotrzebowanie, teraz to się zmieniło. Także przez konkurencję wielkich korporacji nadchodzących spoza granic. Oni nie robią pieczywa tak jak prawdziwe piekarnie. Wkładają zamrożone składniki do pieca i mają produkt w kilkadziesiąt minut. W naszej piekarni pieczywo wytwarzane jest na bazie wcześniej wyprowadzanych faz fermentacyjnych w oparciu o spontaniczny proces naturalnej biochemii. Nie używamy chemikaliów, ale nie wszyscy to doceniają - wspominał pan Andrzej. Asortyment jest duży. Od chleba łęczyckiego, wiejskiego, formowanego, słonecznikowego, razowego, miodowego, królewskiego, zwykłego, po grahamki i bułki paryskie włącznie. Są też wyroby cukiernicze.
Po złotych czasach pozostało wspomnienie
- W sobotę 29 października moja mama była na zakupach w osiedlowej piekarni "Tomaszewscy" na ul. Żytniej 64. W zakładzie produkcyjnym piekarni pieczywo jest robione naturalnymi metodami bez dodatku chemii. Opinie klientów są tylko pozytywne. Niestety od kasjerki moja mama dowiedziała się, że właściciel zamyka piekarnię 31 grudnia 2022 roku - napisał do nas czytelnik.
Z obecnym właścicielem nie udało nam się skontaktować. Jak nam powiedziano, "szef jest zabiegany i nie wiadomo, kiedy będzie". Udało się jednak porozmawiać z osobami związanymi z piekarnią.
- Nie jest to jeszcze przesądzone, ale faktycznie istnieje ryzyko zamknięcia piekarni. Właściciel myśli, co z tym zrobić. Przecież wiecznie nie będzie dokładał do interesu. Wszystko rozchodzi się o ceny gazu, który zdrożał nawet o 500% - słyszymy.
Stali klienci doceniają dobrą jakość i chętnie zaglądają na Żytnią 64. Jak można pomóc piekarni z tradycjami? W bardzo prosty sposób: robiąc zakupy właśnie w tym owianym legendą i nacechowanym historią wolskich wypieków miejscu.
(db/mac)
.