REKLAMA

Wola

różne »

 

Życie z wypiekami - poznaj historię życia piekarza z Żytniej

  27 maja 2014

alt='Życie z wypiekami - poznaj historię życia piekarza z Żytniej'

- Wstaję o trzeciej rano, o piątej jestem w pracy. Mieszkam w Sulejówku, dojeżdżam samochodem. W tym roku minie 75 lat, jak jestem w zawodzie - mówi Andrzej Tomaszewski, właściciel piekarni przy ul. Żytniej 64. Rocznik 1925.

REKLAMA

Zakład "Andrzej i Mariusz Tomaszewscy" działa w tym miejscu od 1977 roku, chociaż nie zawsze tak się nazywał. Imię syna pojawiło się, kiedy od pomocnika, przez czeladnika, zdobył on stopień mistrza. Tak jak i ojciec, którego dyplomy pokrywają wszystkie ściany niewielkiego gabinetu. W piekarni ważną rolę pełni też córka - czeladnik piekarski. Zawsze blisko była także małżonka pana Andrzeja, ale zmarła dwa lata temu.

- Teraz sam gospodarzę. Czy muszę zawsze przyjeżdżać tak rano? W tym wieku trzeba zachować rytm biologiczny. Ja już nie potrzebuję spać dłużej niż pięć czy sześć godzin - mówi pan Andrzej.

Dla piekarzy czasy teraz są znacznie trudniejsze niż jeszcze kilkanaście lat temu. Trzeba więc szukać nowych rozwiązań. Dlatego rodzina otwiera sklep ze swoimi wyrobami przy ul. Rozbrat 28/30, na rogu Dmochowskiego, obok WOSiR-u. Tym zajmują się młodzi, ale tata ciągle dogląda. I chociaż skończył już 88 lat, o jego formie nie można powiedzieć - jak mawiają sportowcy, że jest "do ciasta". Bo forma pana Andrzeja jest znakomita! "Echu" opowiada o życiowych wyborach.

Nocami za bochenek chleba

- Kiedy wybuchła wojna miałem 15 lat i właśnie skończyłem szkołę powszechną. Brat był w marynarce wojennej, ojciec w I pułku artylerii przeciwlotniczej w Warszawie. Później obaj trafili do niewoli, a ja do piekarni w Miłośnie do mistrza Antoniego Kochańskiego. Nie na praktykę. Byłem najstarszy w domu, miałem dwójkę rodzeństwa i musiałem zarabiać. Początkowo za bochenek chleba, a w miarę uzyskiwania kwalifikacji, oprócz chleba zarabiałem pieniądze. W tamtych czasach piekarnie były wyposażone w piece opalane drzewem. Ciasta robiliśmy ręcznie. Piekarnia przez pięcioletni okres okupacji niemieckiej wypiekała chleb ciemny, razowy dla kartkowego zaopatrzenia ludności. Wypiek białego chleba, jak i pieczywa pszennego, był surowo zakazany we wszystkich piekarniach całej guberni przez cały okres okupacji. Piekarnie włączyły się jednak w ruch oporu i z narażeniem wypiekały białe pieczywo (za co były represje), przeciwstawiając się planom okupanta - biologicznego wyniszczania ludności. Chodziłem na pocztę główną na plac Napoleona i wysyłałem paczki ojcu i bratu.

Wstąp do księgarni

Mała matura i trójka dzieci

Po tzw. wyzwoleniu zacząłem pracować w Warszawie. Szybko zapoznałem się z maszynami. Zostałem kierownikiem technicznym piekarni przy ul. Srebrnej - blisko Towarowej, teraz jest tam stacja benzynowa. Później byłem kierownikiem przy ul. Grójeckiej 18, w okolicy kina Ochota. Od 1951 r. znalazłem się w zarządzie produkcji piekarskiej spółdzielni "Samopomoc Chłopska" przy ul. Kazimierzowskiej. W międzyczasie uzupełniałem wykształcenie. Na Pradze przy ul. Jagiellońskiej chodziłem wieczorami do Gimnazjum im. Władysława IV. Zdałem małą maturę.

1 stycznia 1949 r. wziąłem ślub. W tamtych czasach, zaraz po wojnie, ludziom do takich spraw bardzo się spieszyło. Zamieszkaliśmy w Miłośnie. Pod koniec 1949 roku urodziła się pierwsza córka. W 1951 druga córka i w 1955 roku syn, którzy ze mną teraz współpracują.

Centrala Rolnicza Spółdzielni "Samopomoc Chłopska" (CRS) miała ośrodek szkolenia zawodowego w Głuchołazach. Piekarnia przez pięcioletni okres okupacji niemieckiej wypiekała chleb ciemny, razowy dla kartkowego zaopatrzenia ludności. Wypiek białego chleba jak i pieczywa pszennego był surowo zakazany we wszystkich piekarniach całej guberni przez cały okres okupacji. W odstępach dwóch miesięcy przyjeżdżało tu z całego kraju przeciętnie 200 piekarzy, kandydatów na czeladników i mistrzów. Byłem tam wykładowcą technologii piekarstwa, uruchamiałem piekarnię dla potrzeb przywarsztatowego doszkalania kursantów.

W 1956 rozpocząłem własną działalność w okolicy Głuchołaz. Napisałem i wydałem podręcznik "Formowanie Ciasta". Niestety, żona ze względów zdrowotnych nie mogła przebywać w tamtym klimacie i wróciliśmy do Warszawy.

Mieliśmy pokój z kuchnią, a tam nasza piątka. Zostałem kierownikiem działu technologii na Pradze, przy Lubelskiej. Tam pracowałem do 1971. W międzyczasie zdałem maturę, poszedłem na studia wieczorowe na wydział handlu SGPiS. Nie skończyłem ze względów zdrowotnych, chociaż miałem już siedem semestrów.

Zaproponowano mi dzierżawę rzemieślniczej piekarni w Pyrach przy Puławskiej. Spędziłem tam cztery lata i przeszedłem na ul. Sokołowską, na Wolę. Przez dwa lata byłem tam w spółce.

REKLAMA

Piekarnia przy Żytniej

W roku 1977 cech przedstawił "zielone światło dla prywatnej inicjatywy". To była epoka Gierka. Zaproponowano mi przejęcie piekarni przy Żytniej. Znowu miałem dylemat. Trzeba było działać od początku, znowu nawiązywać kontakty. Uruchomiłem piekarnię, która działa do dzisiaj.

Na trzy lata zostałem zwolniony z podatku. Kolejki po pieczywo miałem niesamowite. Dawniej było wielkie zapotrzebowanie, teraz to się zmieniło. Także przez konkurencję wielkich korporacji nadchodzących spoza granic. Oni nie robią pieczywa tak jak prawdziwe piekarnie. Wkładają zamrożone składniki do pieca i mają produkt w kilkadziesiąt minut. W naszej piekarni pieczywo wytwarzane jest na bazie wcześniej wyprowadzanych faz fermentacyjnych w oparciu o spontaniczny proces naturalnej biochemii. Nie używamy chemikaliów, ale nie wszyscy to doceniają.

Asortyment mamy duży. Nawet trudno wszystko wymienić. Chleb łęczycki, wiejski, formowy duży i mały, słonecznikowy, razowy duży i mały, miodowy, królewski, zwykły, grahamki, bułki paryskie. Pieczywo dzielimy na kilka rodzajów. Jest żytnie z czystej mąki żytniej i druga grupa chleba mieszanego. Poza tym pszennego wyborowego, pszennego półcukierniczego - maślanizna przekładana różnym nadzieniem, chały. Mamy też wyroby cukiernicze, ale to raczej margines.

Z synem świetnie mi się współpracuje, chociaż on ma wiele innych zainteresowań. Przy Politechnice Warszawskiej skończył kurs pilotażu i lata w Aeroklubie. Skończył szkołę zawodową dla ślusarzy, tokarzy. Wolał jednak zostać ze mną i tak tu obaj, także z córką, wciąż pieczemy pieczywo przy Żytniej.

REKLAMA

Miałem warunki do piłki

Zaraz po wojnie grałem w piłkę. Byłem szybki, miałem uderzenie z obu nóg. Od 1946 r. w A klasie, w drużynie Sparty Warszawa, działającej przy Wodociągach na placu Starynkiewicza. Boisko mieliśmy przy ul. Opaczewskiej. Często graliśmy na boisku przy alei Krakowskiej z Okęciem. Tam poznaliśmy się z późniejszym selekcjonerem reprezentacji, młodszym o kilka lat Ryszardem Kuleszą. Niestety, nie żyje.

Potem grałem krótko w CWKS Legia w tzw. lidze okręgowej. Grę w piłkę musiałem jednak przerwać. Trzeba było zarabiać na życie.

mac

 

REKLAMA

Komentarze (3)

# Madda

28.05.2014 20:05

Swojego czasu piekli najpyszniejsze bułeczki maślane :) Dawno nie byłam i koniecznie muszę odwiedzić tą piekarnię :)

# kosher

04.06.2014 09:00

w artykule brak informacji, że mają już otwarty jeden firmowy punkt z pieczywem na ul. Górczewskiej (między Płocką a Działdowską)

# kosher

05.06.2014 10:54

a jednak nie- pomyliłem się :-) Tam jest punkt Piekarni Sokołowska.

REKLAMA

więcej na forum

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Znajdź swoje wakacje

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuWola

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

REKLAMA

Kambukka Olympus
Kambukka Lagoon

REKLAMA

City Break
City Break