Pewex na Syrokomli - raj utracony
9 grudnia 2015
Na hasło "Pewex" wiele osób zaczyna z nostalgią wspominać dawne czasy. Sklepy, w których były zagraniczne cuda, miały swój charakterystyczny zapach. No i specyfikę - towary można było kupić za dolary. Kiedy PRL upadł, Pewex-y przetrwały jeszcze parę lat. Ten na Bródnie działał do początku XXI stulecia.
Doskonale pamiętam Pewex na Bródnie. Ulokowany był w pawilonach przy ulicy Syrokomli 5D. Wejście znajdowało się od strony ulicy Wysockiego. Zaraz po przekroczeniu progu, po lewej stronie, znajdowało się stoisko z zabawkami. Czego tam nie było? Wszystko było: klocki Lego, lalki Barbie, samochodziki matchbox, słowem to, co dzieci lubią najbardziej. To stoisko miało specyficzny zapach, którego nie da się opisać. Ale - prawdziwy zapachowy raj - znajdował się na sąsiednim stoisku, gdzie sprzedawano perfumy. W czasach, gdy mężczyźni po goleniu polewali się wodą kolońską "Brutal" a damy pachniały "Panią Walewską", tutaj było wszystko to, o czym można zamarzyć: kosmetyki i perfumy marek kiedyś niedostępnych: Heleny Rubinstein, Niny Ricci, Ermenegildo Zegny albo Giorgio Armani. Były też ubrania: spódniczki i bluzki, dżinsy i buty, ale też żywność i alkohole: wędliny, oliwki, koniaki, wódki, czekolady, bombonierki... Cuda! Cuda na kiju i to wyłącznie za dolary. Kiedy socjalizm upadł, wydawało się, że i czas Pewexów się skończył. Tymczasem sklepy działały nadal i dostosowywały się do nowego rynku. Pewex na Syrokomli działał do około 2003 roku. Tuż przed zamknięciem byłem w nim i widziałem towary jak z muzeum: klocki z końca lat osiemdziesiątych, niemodne czapki, ostatnie flakoniki perfum. Sklepy, które były synonimem luksusu, zakończyły swój żywot marnie, ale na pewno pozostały w życzliwej pamięci.
Przemysław Burkiewicz