Pekin Legionowo - tak miasto dba o potrzebujących
3 grudnia 2014
Smród nie do zniesienia, grzyb, pleśń, karaluchy i szczury - tak żyją mieszkańcy budynku przy Sikorskiego 11A.
Budynek straszy już po wejściu na podwórko. Obdrapane, brudne ściany, pełne dziur - to elewacja, a właściwie to, czym była niegdyś. Po przekroczeniu progu korytarza wita nas rozpadający się i niszczejący pustostan. Przejmujące zimno, dziurawa podłoga i paskudne ściany, drzwi, które ledwo trzymają się na zawiasach. W samych mieszkaniach, choć zadbanych przez ich lokatorów, panują warunki wręcz dramatyczne.
- To budynek z lat 60. Najpierw były tu biura, potem szwalnia, aż w końcu zrobili mieszkania. Wszędzie jest azbest, nawet w płytach, z których zrobiono ten budynek - opowiadają mieszkańcy. - W ciągu ostatnich dwóch lat czterech naszych sąsiadów zmarło na nowotwory, jest dziecko chore na białaczkę. To zbieg okoliczności? Pomijając azbest, tu nie ma nawet warunków do utrzymania higieny - skarży się jedna z kobiet i pokazuje wszechobecnego grzyba na ścianie. Wilgoć panuje w całym mieszkaniu.
Maleńka kuchnia, gotujący się obiad (im dłużej się gotuje tym lepiej, bo dodatkowo ogrzewa mieszkanie, w którym jedynym źródłem ciepła jest piec olejowy), a na ścianie przy kuchence karaluch.
- Są wszędzie. Nie działają na nie żadne chemikalia. Mało tego, są też szczury - opowiada kobieta, którą co chwilę zagłusza odgłos kroków sąsiada z piętra wyżej, bo trzęsie się sufit. - To wszystko jest z cienkich płyt. Właścicielem budynku jest Komunalny Zakład Budżetowy, którego przedstawiciele twierdzą, że stan domu nie zagraża życiu mieszkańców. Słyszymy nawet, jak sąsiadowi telefon wibruje na stole - tłumaczą mieszkańcy. W korytarzu ziąb, a trzeba nim przejść ładnych kilka metrów, żeby dostać się do łazienki. Tu kolejny szok. Klaustrofobiczne pomieszczenie, a w nim zlew i suszarka na naczynia (to jedyne pomieszczenie, w którym jest bieżąca woda - i tylko zimna). Obok pralka i na końcu sedes. Jak dorosła osoba jest w stanie się do niego przecisnąć? - Mamy 13-letnią córkę. Żeby mogła się umyć, muszę przynieść wodę, zagrzać i dziecko myje się w pokoju w wanience. W nocy, jak chce iść do toalety, musi zakładać kurtkę i buty, bo jest strasznie zimno - skarży się matka dwójki dzieci i zastanawia, co będzie zimą, bo przy większych mrozach woda zamarza.
Bo lokatorzy nie płacą
Właścicielem budynku jest Komunalny Zakład Budżetowy, którego przedstawiciele twierdzą, że stan domu nie zagraża życiu mieszkańców.
- Budynek objęty jest stałym nadzorem technicznym, a jego stan zgodnie z obowiązującymi przepisami nie zagraża mieszkańcom. Jest on dopuszczony do użytkowania przez Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego, w 2011 roku był kontrolowany przez Departament Inspekcji Kontroli Budowlanej Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego, dodatkowo została przeprowadzona kontrola Państwowej Straży Pożarnej. Wszystkie zalecenia wynikające z tych kontroli zostały zastosowane - czytamy w specjalnym oświadczeniu wydanym przez KZB i władze miasta. Poinformowano nas także, że budynek jest przeznaczony do likwidacji w wieloletnim planie gospodarowania zasobem mieszkaniowym.
Spółka podkreśla też, że wszyscy lokatorzy budynku mają zadłużenie i to właśnie dlatego sukcesywnie odłączano im też centralne ogrzewanie - dziś jego ponowne podłączenie nie jest możliwe, a dużego remontu nie będzie.
- Ze względu na kwalifikację budynku (przeznaczony do rozbiórki) oraz ze względów technicznych prace modernizacyjno-remontowe nie są możliwe do wykonania i wydatkowanie na nie pieniędzy byłoby nieracjonalne. Od trzech lat z budynku stopniowo są wysiedlani lokatorzy (pięć rodzin), a lokale nie są zasiedlane nowymi. W ostatnich latach kilka rodzin dbających o swoje mieszkania i regularnie opłacających czynsz zostało przeniesionych do innych lokali. W 2015 roku na os. Kozłówka zostanie wybudowany nowy budynek socjalny - do tych lokali zostaną przeniesieni lokatorzy już zamieszkujący w zasobach komunalnych gminy, którzy regularnie opłacają czynsz, dbają o swoje mieszkania, a do lokali zwolnionych przez nich zostaną stopniowo przeniesieni lokatorzy z ul. Sikorskiego 11A - zapowiadają urzędnicy.
Dlaczego nie płacą?
Urzędnicy KZB dowodzą, że czynsze naliczane mieszkańcom Sikorskiego są minimalne, a ludzie i tak nie płacą.
- Lokatorzy 22 mieszkań są łącznie zadłużeni na kwotę 585 tys. zł. Pomimo wielokrotnych umorzeń, każdy posiada jakieś zaległości - od kilkuset złotych do ponad 80 tysięcy - przekonują. - A mają możliwość rozłożenia zadłużenia na raty bądź nawet odpracowania długu wobec spółki - stawka godzinowa netto wynosi 12 zł. Żaden z lokatorów nie wykazał tym zainteresowania - twierdzą urzędnicy.
Lokatorzy pokazują nam rachunki - czynsz to jedno, ale do zapłaty jest dużo więcej. Za tak fatalne warunki. - My mamy naliczone 300 zł miesięcznie za 37 m2, sąsiadka, która ma pięcioro dzieci, prawie 600 zł - mówi mieszkanka. - Byłam dzisiaj w urzędzie miasta porozmawiać o odpracowaniu długu. Kolejny już raz siedząca w biurze pani zbyła mnie mówiąc: "dzisiaj to ja nie mam czasu".
- Pracuję na cały etat i mimo tego nie stać mnie na opuszczenie tego mieszkania - podkreśla.
Tak powinna wyglądać polityka socjalna miasta?
AS